I've been treated so wrong,
I've been treated so long
As if I'm becoming untouchable
I'm a slow-dying flower
In the frost-killing hour
Sweet turning sour and untouchable-
I've been treated so long
As if I'm becoming untouchable
I'm a slow-dying flower
In the frost-killing hour
Sweet turning sour and untouchable-
Natalie Merchant "My Skin"
-Ile razy
można do cholery Wam mówić, że to nie ja!- krzyczałam i dławiłam się własnymi
łzami. Byłam już wyczerpana. Godziny przesłuchań dłużyły się niemiłosiernie. Co
chwile ktoś inny przychodził by zadać mi nowe pytania. Pytania pułapki tak bym
się przyznała do tego czego nie zrobiłam. Jeszcze nie.- To nie ja! Jestem
niewinna! Musicie mi uwierzyć!
-Mamy
niezbite dowody na to, że to właśnie Pani zabiła tą biedną dziewczynę.-
powiedział spokojnym głosem jakiś mężczyzna.- Jeszcze raz się pytam. Poznaje ją
Pani?- spytał podsuwając mi fotografię. Nawet na nią nie spojrzałam. Doskonale
wiedziałam jaki obraz tam zastane. Zmasakrowane ciało. Nagie i zakrwawione.
-Ile można
mówić, że tak! Kochałam ją! Była dla mnie jak siostra! Nigdy się nie
pokłóciłyśmy! Nigdy nie okłamałyśmy! Nigdy nie zrobiłam jej krzywdy! Musicie mi
uwierzyć.- powiedziałam zrezygnowana. –Nic nie wiem. Nie wiem kto ją zabił. Na
prawdę.
-Ty ją
zabiłaś i teraz kłamiesz.- powiedziała kobieta siedząca niedaleko mnie. Od
początku patrzyła się na mnie i obserwowała. Za każdym razem gdy coś powiedziała
wydawało się jakby jej słowa były ostrzejsze niż nóż i wbijały się w serce.
–Wiesz kto to zrobił bo to byłaś ty. Ty ją zabiłaś.
-Ta pewność
siebie musi być naprawdę trudna do zniesienia, prawda?- spytałam i od
niechcenia spojrzałam. Dopiero po chwili zrozumiałam swój błąd. Wtedy kiedy
wiłam się z bólu i błagałam w myślach
żeby przestała.
-Kolejne
kłamstwo to kolejne Crucio. Zapamiętaj to lepiej.- syknęła mi do ucha, gdy
tylko mało delikatnie pociągnęła mnie za włosy do góry. –Zabierzcie ją stąd.
Rzuciła w
stronę strażników, którzy zabrali mnie siłą do jednej z wielu cel.
-Jestem
niewinna! Musicie mi uwierzyć! Ja tego nie zrobiłam!-zdążyłam wykrzyczałam
zanim zostałam brutalnie wepchnięta do małego pomieszczenia.
~*~
-Nie wierze
Potterowi. On coś knuje.- powiedziałem na głos.
-Malfoy.
Chłopie. Co roku to mówisz.- załamał ręce jego najlepszy przyjaciel. Od dwóch
godzin siedzieli we trójkę pogrążeni w rozmowie. Próbowali znaleźć sposób by
pomóc nieszczęśliwej Gryfonce. Draco nie wierzył w dobre intencje Złotego
Dziecka. Nie po tym co usłyszał od Hermiony. Nie po tym co zobaczył. Za każdym
razem gdy Ginny usłyszała jakąś wzmiankę o swoim byłym chłopaku, sztywniała na
moment i nie odzywała się. Dziwiło mnie to. Zawsze myślałem że przyjaciółka
Granger była szczęśliwa z Bliznowatym ale chyba na to nie wygląda. Sam Potter
się zmienił. Każdy to wiedział ale nie myślałem że aż tak bardzo. A może zawsze
taki był...?
-Malfoy...Malfoy
słyszysz mnie?- szturchnął mnie ktoś.
-Co?-odpowiedziałem
najinteligentniej jak potrafiłem.
-Malfoy nie
zmieniaj się nam w Pottera.- usłyszałem kobiecy głos i śmiech dwójki osób.
-Malfoy.
Głupku nie wygłupiaj się.- powoli zaczynało dochodzić do mnie gdzie jestem i co
robię w danym pomieszczeniu.
-Coś się
stało? Czego się tak na mnie patrzycie?- spytałem patrząc to na dziewczynę to
na czarnoskórego chłopaka.
-Muszę ci
powiedzieć stary, że jesteś idiotą, ale dobra wiadomość jest taka że ty to już
wiesz.-uśmiechnął się do mnie w ten dawny ślizgoński sposób i poklepał
przyjacielsko po ramieniu.- My z Wiewiórką idziemy już.
Gdy byli w
progu Zabini odwrócił się do mnie i powiedział:
-Następnym
razem gdy będziesz chciał sobie pofantazjować wybierz sobie inne okoliczności
Malfoy.- Gin puściła mi oczko i wyszli razem. Kompletnie nie wiedziałem o co im
chodzi no ale cóż... zrozumieć kobiet się nie da... teoretycznie... ale Blaise?
To ja już wolałbym zaprzyjaźnić się z Voldemortem.
~*~
Cisza...
Ciemność... Chłód...i dementorzy. Nasycili się mną chyba już wystarczająco
skoro tylko pilnują mnie. Mam taką nadzieję. Jestem już wykończona i
zmarznięta. Szczerze? Chciałbym umrzeć. Umrzeć by nie móc czekać na powolną
śmierć tutaj. Gnić w Azkabanie... też mi coś. Czy ktoś pomyślał, że może mam
ciekawsze rzeczy do robienia niż siedzenie w ciasnej celi. Duszę się. Duszę
się. Mam tlen ale nie potrafię nim oddychać. W takiej chwili jak ta chciałabym
wyłączyć się. Wyłączyć uczucia. Wyłączyć wszystko... Nic nie czuć...Nie czuć
bólu, zimna i tej całej tęsknoty za lepszym życiem i te pieprzone uczucie żalu. Nie chce tu być.
Nie chcę siedzieć w ciemnościach bo wiem że w nich jestem. Chce stąd odejść.
Niech ktoś mnie uratuje... Błagam! Zabierzcie mnie stąd! Zrobię wszystko, tylko
mi pomóżcie...
Oddycham ale
nie płaczę. Może już nie potrafię?
Krzyczę lecz
tego nie słychać. Czyżby uczucie bezsilności wszystko mi odebrało?
Oddycham i
wszystko czuję. Czuję że jestem prawie martwa a jednak żyję...
Spadam w
dół. Czuję to. Z każdym oddechem. Z każdym krzykiem coraz bardziej oddalam się
od tego cholernego świata.
Spadam w
ciemną otchłań. W ciemniejszą niż do tej pory. Otwierasz oczy i otacza cię
ciemność.
Czujesz
lekki wiaterek i drżysz. Dreszcz, jeden po drugim, pomiata twoim ciałem.
Unoszę się i
opadam. Czy umiem już latać? Czy nadal umiem płakać? Czy nadal umiem krzyczeć
i... Czy nadal umiem Cię kochać?
Spadam.
Słyszę jak
ktoś podchodzi do mojej celi i szybkim ruchem otwiera zasuwę.
-Wstawaj. Za
godzinę jest rozprawa.- usłyszałam. Powoli stanęłam na nogi a po chwili
widziałam ciemność.
~*~
Czekaliśmy
niecierpliwie przed salą. Ja, Draco Malfoy, Ginny Weasley i Blaise Zabini.
Czekaliśmy a Pottera nie było. Ani jego ani jego parszywego przyjaciela. Czekaliśmy
aż rozprawa się zacznie. Czekaliśmy ale nikogo nie było. Spojrzałem na wielki
zegar, który wisiał nad mosiężnymi drzwiami. Już dawno powinniśmy być wezwani a
nie widziałem żeby ktokolwiek wchodził lub wychodził stamtąd. Dziwne. Może po
prostu nowe dowody. No nic. Trzeba poczekać. Z tą myślą siedziałem jeszcze kilka
minut aż w końcu nie wytrzymałem i podeszłem do drzwi z zamierem otworzenia ich
ale ktoś mnie uprzedził.
-Potter.-wycedziłem
przez zęby i zacisnąłem pięści.
-Ciebie też miło
widzieć Malfoy. Rozprawa będzie jutro.- powiedział opanowanym głosem.
~*~
Otoczyła
mnie ciemność. Mój stary-nowy przyjaciel powrócił ale zniknął tak szybko jak
się pojawił. Czyżby dobrze mi znana ironia losu? Możliwe. Nie wiem jak długo
siedziałam przywiązana do krzesła. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna.
Pamiętam tylko jak wlano na mnie kubeł zimnej wody. Od razu otworzyłam szeroko
oczy. Oni śmiali się ze mnie po kolei, a ja siedziałam sztywno na krześle ani
drgnęłam. Gdy wszyscy wyszli próbowałam uwolnić ręce. Zagryzałam wargę z bólu. Nie
chciałam sprawiać im satysfakcji, krzycząc.
Wiedziałam, że by usłyszeli. Czułam ciepłą krew spływająca po moich
rękach. Za bardzo się szarpałam. Za mocno mnie przywiązali. Nie miałam więcej
siły ale nadal próbowałam. Uparta Gryfonka. Zaśmiałam się z własnej głupoty i
spuściłam głowę. Do czego się doprowadziłam. Do kościstej sylwetki? Tak. Chyba
tylko do tego. Wyglądałam przeraźliwie. Jak duch, ale musiałam trafić dopiero
tutaj by zrozumieć wszystko. Siedzenie w celi, dużo czasu. Tak. Zdecydowanie za
dużo czasu na przemyślenia. Eh... przestań się kręcić wreszcie Hermiono! To nie
pomaga. Zamykam ponownie oczy i widzę ciemność. Znowu. Lecz nie chce mnie
otowyczyć swoimi bezpiecznymi ramionami. Co złego znowu zrobiłam, że zasługuję na
taką karę? Biorę głęboki wdech i ze świstem wypuszczam powietrze przez usta.
Czekam dalej i nic. Czeka i czekam. Rozprawa powinna dawno się zacząć to
dlaczego tu jestem. Może Draco znalazł Rona i mnie uwolnią. Mam taka nadzieję.
Czekam dalej. Nie potrafię stwierdzić po jakim czasie drzwi do jasnego pokoju,
w którym się znajdowałam, otworzyły się z lekkim skrzypnięciem a do pokoju
wszedł On. Otworzyłam szeroko ze zdziwienia oczy i zachłysnęłam powietrzem.
Nie mogłam uwierzyć, że przede mną stoi człowiek z tym charakterystycznym
ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
~*~
-Jak to
jutro?- spytałem oszołomiony. Jeden dzień. Jeden dodatkowy dzień. Dla nas dzień
na znalezienie jakiegoś rozwiązania a dla niej cierpienia. – Dlaczego?
-Znalazłeś
tego idiotę?- spytała Ginny stając obok mnie. Potter zignorował moje pytania i
odpowiedział jej.
-Nie- powiedział
szczerze. Czekał tylko na moją reakcję. Czułem jak we mnie wszystko się gotuje
ale nic nie odpowiedziałem.- Ale…- powiedział po chwili.
-Co ale?- spytała
rudowłosa dziewczyna.
-Ale…..
~*~
-Witaj córeczko.-
powiedział chłodno i zamknął drzwi. Przełknęła głośno ślinę gdy podszedł do
niej i nachylił się a jego chłodny oddech na szyi zamroził mi krew w
żyłach.
-Co chcesz zrobić?-
spytała, nieudolnie próbując zamaskować strach wyczuwalny w jej głosie.
-Nic skarbie, nic.
Ja nic od ciebie nie chce. Nic nie wymagam. Po prostu przyszedłem się z tobą
zobaczyć kochanie.- szepnął jej do ucha, a ona musiała z całych swoich sił
stłumiła odruch wymiotny.
-Odejdź.-
powiedziała z zaciśniętymi zębami ale nic takiego się nie stało. Czuła jak jego
dłonie niebezpiecznie dotykają jej dłoni. Żołądek podjechała jej do góry a łzy
napłynęła do oczu. Przygotowała się na najgorsze ale ona ze zdziwieniem
zobaczyła że ma je wolne. Jej ojciec powoli stanął przed nią.
-Nie chce ci zrobić
krzywdy kochanie. Nie dzisiaj.- powiedział a ona nadal nie potrafiła obudzić
się z szoku.
~~~~~~~~~~
Hejka wszystkim.
Dziękuję. Przepraszam. Upojnego Sylwestra.
Dziękuję za to że jesteście.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, wybaczcie nie sprawdzałam notki i przepraszam za tak krótki rozdział. Tyle zdążyłam napisać, by miało to sens. Nie chciałam pisać bezmyślnie a potem złościć się na siebie, ze to zrobiłam.
No i szczęśliwego Nowego Roku! Kochani życzę Wam aby ten przyszły rok był dla Was o wiele, wiele lepszy od tego. No i wiecie aby Wasze marzenia powoli się realizowały a Wy abyście mieli większą pewność siebie a wszystkie zmartwienia niech po prostu odejdą w zapomnienie. Co niektórym życzę aby wrócili do domu o własnych siłach i no braku kaca.
Pozdrawiam,
Dark Liliane
Och, dopiero teraz zobaczyłam nową notkę.
OdpowiedzUsuńJest genialna. Jest piękna.
Jest.... Och, aż ciężko mi to opisać! Generalnie cudo!
Grabisz sobie tylko, że przerywasz w TAKIM momencie!
No i gdyby tak Malfoy tak trochę- chociażby we własnych, sobie tylko znanych myślach- nauczył się opiekuńczych myśli w stosunku do Hermiony...Wyrzutów sumienia, że on był takim głupim debilem dla niej, a ona miała ciężko.
Chociaż jestem pewna, że pojawią się wkrótce.
Dziękuję. Dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Masz rację pojawią się. Mam już prawie całą miniaturkę. Muszę wprowadzić jeszcze odpowiednie poprawki z decydować czy napisać 3 część. Tak więc na pewno dodam nową notkę w weekend.
UsuńD.L.
Muszę Ci powiedzieć, że przez całe opowiadanie mam łzy w oczach.
OdpowiedzUsuńJest w nim mnóstwo emocji. Kłębią się w każdej literce, każdym słowie, każdym zdaniu. Przez chwilę musiałam się oderwać od czytania..
Niektórych fragmentów nie mogłam czytać, to nie na moją psychikę :x
Mam nadzieję, że Potter znajdzie Rona i to jego skażą...
Oh i jak mogłaś tak skończyć? O co chodzi ojcu Hermiony? Niech się wreszcie od niej odwali!
Czy możesz poinformować mnie o nowym rozdziale u mnie na blogu, w zakładce "SPAM" ? Z góry bardzo dziękuję.
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam, M.
Dziękuję i oczywiście, że będę Cię informować.
UsuńD.L.