wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział VI- Czas

Część II- Miłość
I've been treated so wrong, 
I've been treated so long 
As if I'm becoming untouchable 
I'm a slow-dying flower 
In the frost-killing hour 
Sweet turning sour and untouchable-
Natalie Merchant "My Skin"

-Ile razy można do cholery Wam mówić, że to nie ja!- krzyczałam i dławiłam się własnymi łzami. Byłam już wyczerpana. Godziny przesłuchań dłużyły się niemiłosiernie. Co chwile ktoś inny przychodził by zadać mi nowe pytania. Pytania pułapki tak bym się przyznała do tego czego nie zrobiłam. Jeszcze nie.- To nie ja! Jestem niewinna! Musicie mi uwierzyć!
-Mamy niezbite dowody na to, że to właśnie Pani zabiła tą biedną dziewczynę.- powiedział spokojnym głosem jakiś mężczyzna.- Jeszcze raz się pytam. Poznaje ją Pani?- spytał podsuwając mi fotografię. Nawet na nią nie spojrzałam. Doskonale wiedziałam jaki obraz tam zastane. Zmasakrowane ciało. Nagie i zakrwawione.
-Ile można mówić, że tak! Kochałam ją! Była dla mnie jak siostra! Nigdy się nie pokłóciłyśmy! Nigdy nie okłamałyśmy! Nigdy nie zrobiłam jej krzywdy! Musicie mi uwierzyć.- powiedziałam zrezygnowana. –Nic nie wiem. Nie wiem kto ją zabił. Na prawdę.
-Ty ją zabiłaś i teraz kłamiesz.- powiedziała kobieta siedząca niedaleko mnie. Od początku patrzyła się na mnie i obserwowała. Za każdym razem gdy coś powiedziała wydawało się jakby jej słowa były ostrzejsze niż nóż i wbijały się w serce. –Wiesz kto to zrobił bo to byłaś ty. Ty ją zabiłaś.
-Ta pewność siebie musi być naprawdę trudna do zniesienia, prawda?- spytałam i od niechcenia spojrzałam. Dopiero po chwili zrozumiałam swój błąd. Wtedy kiedy wiłam się  z bólu i błagałam w myślach żeby przestała.
-Kolejne kłamstwo to kolejne Crucio. Zapamiętaj to lepiej.- syknęła mi do ucha, gdy tylko mało delikatnie pociągnęła mnie za włosy do góry. –Zabierzcie ją stąd.
Rzuciła w stronę strażników, którzy zabrali mnie siłą do jednej z wielu cel.
-Jestem niewinna! Musicie mi uwierzyć! Ja tego nie zrobiłam!-zdążyłam wykrzyczałam zanim zostałam brutalnie wepchnięta do małego pomieszczenia.
~*~
-Nie wierze Potterowi. On coś knuje.- powiedziałem na głos.
-Malfoy. Chłopie. Co roku to mówisz.- załamał ręce jego najlepszy przyjaciel. Od dwóch godzin siedzieli we trójkę pogrążeni w rozmowie. Próbowali znaleźć sposób by pomóc nieszczęśliwej Gryfonce. Draco nie wierzył w dobre intencje Złotego Dziecka. Nie po tym co usłyszał od Hermiony. Nie po tym co zobaczył. Za każdym razem gdy Ginny usłyszała jakąś wzmiankę o swoim byłym chłopaku, sztywniała na moment i nie odzywała się. Dziwiło mnie to. Zawsze myślałem że przyjaciółka Granger była szczęśliwa z Bliznowatym ale chyba na to nie wygląda. Sam Potter się zmienił. Każdy to wiedział ale nie myślałem że aż tak bardzo. A może zawsze taki był...?
-Malfoy...Malfoy słyszysz mnie?- szturchnął mnie ktoś.
-Co?-odpowiedziałem najinteligentniej jak potrafiłem.
-Malfoy nie zmieniaj się nam w Pottera.- usłyszałem kobiecy głos i śmiech dwójki osób.
-Malfoy. Głupku nie wygłupiaj się.- powoli zaczynało dochodzić do mnie gdzie jestem i co robię w danym pomieszczeniu.
-Coś się stało? Czego się tak na mnie patrzycie?- spytałem patrząc to na dziewczynę to na czarnoskórego chłopaka.
-Muszę ci powiedzieć stary, że jesteś idiotą, ale dobra wiadomość jest taka że ty to już wiesz.-uśmiechnął się do mnie w ten dawny ślizgoński sposób i poklepał przyjacielsko po ramieniu.- My z Wiewiórką idziemy już.
Gdy byli w progu Zabini odwrócił się do mnie i powiedział:
-Następnym razem gdy będziesz chciał sobie pofantazjować wybierz sobie inne okoliczności Malfoy.- Gin puściła mi oczko i wyszli razem. Kompletnie nie wiedziałem o co im chodzi no ale cóż... zrozumieć kobiet się nie da... teoretycznie... ale Blaise? To ja już wolałbym zaprzyjaźnić się z Voldemortem.
~*~
Cisza... Ciemność... Chłód...i dementorzy. Nasycili się mną chyba już wystarczająco skoro tylko pilnują mnie. Mam taką nadzieję. Jestem już wykończona i zmarznięta. Szczerze? Chciałbym umrzeć. Umrzeć by nie móc czekać na powolną śmierć tutaj. Gnić w Azkabanie... też mi coś. Czy ktoś pomyślał, że może mam ciekawsze rzeczy do robienia niż siedzenie w ciasnej celi. Duszę się. Duszę się. Mam tlen ale nie potrafię nim oddychać. W takiej chwili jak ta chciałabym wyłączyć się. Wyłączyć uczucia. Wyłączyć wszystko... Nic nie czuć...Nie czuć bólu, zimna i tej całej tęsknoty za lepszym życiem i  te pieprzone uczucie żalu. Nie chce tu być. Nie chcę siedzieć w ciemnościach bo wiem że w nich jestem. Chce stąd odejść. Niech ktoś mnie uratuje... Błagam! Zabierzcie mnie stąd! Zrobię wszystko, tylko mi pomóżcie...
Oddycham ale nie płaczę. Może już nie potrafię?
Krzyczę lecz tego nie słychać. Czyżby uczucie bezsilności wszystko mi odebrało?
Oddycham i wszystko czuję. Czuję że jestem prawie martwa a jednak żyję...
Spadam w dół. Czuję to. Z każdym oddechem. Z każdym krzykiem coraz bardziej oddalam się od tego cholernego świata.
Spadam w ciemną otchłań. W ciemniejszą niż do tej pory. Otwierasz oczy i otacza cię ciemność.
Czujesz lekki wiaterek i drżysz. Dreszcz, jeden po drugim, pomiata twoim ciałem.
Unoszę się i opadam. Czy umiem już latać? Czy nadal umiem płakać? Czy nadal umiem krzyczeć i... Czy nadal umiem Cię kochać?
Spadam.
Słyszę jak ktoś podchodzi do mojej celi i szybkim ruchem otwiera zasuwę.
-Wstawaj. Za godzinę jest rozprawa.- usłyszałam. Powoli stanęłam na nogi a po chwili widziałam ciemność.
~*~
Czekaliśmy niecierpliwie przed salą. Ja, Draco Malfoy, Ginny Weasley i Blaise Zabini. Czekaliśmy a Pottera nie było. Ani jego ani jego parszywego przyjaciela. Czekaliśmy aż rozprawa się zacznie. Czekaliśmy ale nikogo nie było. Spojrzałem na wielki zegar, który wisiał nad mosiężnymi drzwiami. Już dawno powinniśmy być wezwani a nie widziałem żeby ktokolwiek wchodził lub wychodził stamtąd. Dziwne. Może po prostu nowe dowody. No nic. Trzeba poczekać. Z tą myślą siedziałem jeszcze kilka minut aż w końcu nie wytrzymałem i podeszłem do drzwi z zamierem otworzenia ich ale ktoś mnie uprzedził.
-Potter.-wycedziłem przez zęby i zacisnąłem pięści.
-Ciebie też miło widzieć Malfoy. Rozprawa będzie jutro.- powiedział opanowanym głosem.
~*~
Otoczyła mnie ciemność. Mój stary-nowy przyjaciel powrócił ale zniknął tak szybko jak się pojawił. Czyżby dobrze mi znana ironia losu? Możliwe. Nie wiem jak długo siedziałam przywiązana do krzesła. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna. Pamiętam tylko jak wlano na mnie kubeł zimnej wody. Od razu otworzyłam szeroko oczy. Oni śmiali się ze mnie po kolei, a ja siedziałam sztywno na krześle ani drgnęłam. Gdy wszyscy wyszli próbowałam  uwolnić ręce. Zagryzałam wargę z bólu. Nie chciałam sprawiać im satysfakcji, krzycząc.  Wiedziałam, że by usłyszeli. Czułam ciepłą krew spływająca po moich rękach. Za bardzo się szarpałam. Za mocno mnie przywiązali. Nie miałam więcej siły ale nadal próbowałam. Uparta Gryfonka. Zaśmiałam się z własnej głupoty i spuściłam głowę. Do czego się doprowadziłam. Do kościstej sylwetki? Tak. Chyba tylko do tego. Wyglądałam przeraźliwie. Jak duch, ale musiałam trafić dopiero tutaj by zrozumieć wszystko. Siedzenie w celi, dużo czasu. Tak. Zdecydowanie za dużo czasu na przemyślenia. Eh... przestań się kręcić wreszcie Hermiono! To nie pomaga. Zamykam ponownie oczy i widzę ciemność. Znowu. Lecz nie chce mnie otowyczyć swoimi bezpiecznymi ramionami. Co złego znowu zrobiłam, że zasługuję na taką karę? Biorę głęboki wdech i ze świstem wypuszczam powietrze przez usta. Czekam dalej i nic. Czeka i czekam. Rozprawa powinna dawno się zacząć to dlaczego tu jestem. Może Draco znalazł Rona i mnie uwolnią. Mam taka nadzieję. Czekam dalej. Nie potrafię stwierdzić po jakim czasie drzwi do jasnego pokoju, w którym się znajdowałam, otworzyły się z lekkim skrzypnięciem a do pokoju wszedł On. Otworzyłam szeroko ze zdziwienia oczy i zachłysnęłam powietrzem. Nie mogłam uwierzyć, że przede mną stoi człowiek z tym charakterystycznym ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
~*~
-Jak to jutro?- spytałem oszołomiony. Jeden dzień. Jeden dodatkowy dzień. Dla nas dzień na znalezienie jakiegoś rozwiązania a dla niej cierpienia. – Dlaczego?
-Znalazłeś tego idiotę?- spytała Ginny stając obok mnie. Potter zignorował moje pytania i odpowiedział jej.
-Nie- powiedział szczerze. Czekał tylko na moją reakcję. Czułem jak we mnie wszystko się gotuje ale nic nie odpowiedziałem.- Ale…- powiedział po chwili.
-Co ale?- spytała rudowłosa dziewczyna.
-Ale…..


~*~

-Witaj córeczko.- powiedział chłodno i zamknął drzwi. Przełknęła głośno ślinę gdy podszedł do niej i nachylił się a jego chłodny oddech na  szyi zamroził mi krew w żyłach.
-Co chcesz zrobić?- spytała, nieudolnie próbując zamaskować strach wyczuwalny w jej głosie.
-Nic skarbie, nic. Ja nic od ciebie nie chce. Nic nie wymagam. Po prostu przyszedłem się z tobą zobaczyć kochanie.- szepnął jej do ucha, a ona musiała z całych swoich sił stłumiła odruch wymiotny.
-Odejdź.- powiedziała z zaciśniętymi zębami ale nic takiego się nie stało. Czuła jak jego dłonie niebezpiecznie dotykają jej dłoni. Żołądek podjechała jej do góry a łzy napłynęła do oczu. Przygotowała się na najgorsze ale ona ze zdziwieniem zobaczyła że ma je wolne. Jej ojciec powoli stanął przed nią.
-Nie chce ci zrobić krzywdy kochanie. Nie dzisiaj.- powiedział a ona nadal nie potrafiła obudzić się z szoku. 

~~~~~~~~~~
Hejka wszystkim.
Dziękuję. Przepraszam. Upojnego Sylwestra.
Dziękuję za to że jesteście.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, wybaczcie nie sprawdzałam notki i przepraszam za tak krótki rozdział. Tyle zdążyłam napisać, by miało to sens. Nie chciałam pisać bezmyślnie a potem złościć się na siebie, ze to zrobiłam.
No i szczęśliwego Nowego Roku! Kochani życzę Wam aby ten przyszły rok był dla Was o wiele, wiele lepszy od tego. No i wiecie aby Wasze marzenia powoli się realizowały a Wy abyście mieli większą pewność siebie a wszystkie zmartwienia niech po prostu odejdą w zapomnienie. Co niektórym życzę aby wrócili do domu o własnych siłach i no braku kaca.
Pozdrawiam, 
Dark Liliane

4 komentarze:

  1. Och, dopiero teraz zobaczyłam nową notkę.
    Jest genialna. Jest piękna.
    Jest.... Och, aż ciężko mi to opisać! Generalnie cudo!
    Grabisz sobie tylko, że przerywasz w TAKIM momencie!
    No i gdyby tak Malfoy tak trochę- chociażby we własnych, sobie tylko znanych myślach- nauczył się opiekuńczych myśli w stosunku do Hermiony...Wyrzutów sumienia, że on był takim głupim debilem dla niej, a ona miała ciężko.
    Chociaż jestem pewna, że pojawią się wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Masz rację pojawią się. Mam już prawie całą miniaturkę. Muszę wprowadzić jeszcze odpowiednie poprawki z decydować czy napisać 3 część. Tak więc na pewno dodam nową notkę w weekend.
      D.L.

      Usuń
  2. Muszę Ci powiedzieć, że przez całe opowiadanie mam łzy w oczach.
    Jest w nim mnóstwo emocji. Kłębią się w każdej literce, każdym słowie, każdym zdaniu. Przez chwilę musiałam się oderwać od czytania..
    Niektórych fragmentów nie mogłam czytać, to nie na moją psychikę :x
    Mam nadzieję, że Potter znajdzie Rona i to jego skażą...
    Oh i jak mogłaś tak skończyć? O co chodzi ojcu Hermiony? Niech się wreszcie od niej odwali!
    Czy możesz poinformować mnie o nowym rozdziale u mnie na blogu, w zakładce "SPAM" ? Z góry bardzo dziękuję.
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i oczywiście, że będę Cię informować.
      D.L.

      Usuń