You're not like me
Your faceless lies
Your weak dead heart
Your black dead eyes
I'll break you in, and let this die
Your hope is gone
And so is mine-
Your faceless lies
Your weak dead heart
Your black dead eyes
I'll break you in, and let this die
Your hope is gone
And so is mine-
Breaking Benjamin "Crawl"
Znalazłem ją dopiero na Wieży Astronomicznej. Siedziała skulona, oparta o barierkę. Wzrok miała pusty i mogło by się wydawać ze patrzy
prosto w tafle jeziora. Z oczu płynęły jej łzy, których nie próbowała
zatrzymać. Nie spojrzała na mnie gdy przykucnąłem i wytarłem jedną kroplę
spoczywającą na jej policzku. W dwa palce wziąłem jej podbródek i delikatnie
obróciłem w swoją stronę. Ból i cierpienie. Tylko tyle mogłem zobaczyć w jej
smutnych tęczówek, bo od razu wybuchła płaczem. Przyciągnąłem ją do siebie i
przytuliłem mocno. Wydawała mi się taka krucha… Mała, bezbronna i niewinna. Z
każdą chwilą byłem coraz bardziej wściekły, że nie powstrzymałem Rudej. Może
wtedy nie płakała by… siedzielibyśmy dalej w salonie popijając Ognistą i
zaśmiewając się z żartów Diabła. Nawet nie wiem kiedy zaczęła się uspokajać i
teraz tylko otulałem ją szczelnie swoimi ramionami. Uśmiechnąłem się lekko pod
nosem gdy zobaczyłem jak zaciska swoje małe piąstki na mojej koszuli.
-Chodź. Musimy wracać.- powiedziałem cicho. Jedyną reakcją
było tylko to, że mocniej do mnie przylgnęła. W innych okolicznościach bym się
cieszył ale nie teraz. Teraz to ona była załamana i choć już nie płakała nadal wyglądała
jakby za chwilę miała od nowa zacząć rozpaczać- Robi się coraz zimniej.
-Nie.- usłyszałem jej stłumiony głos.
-Zamarzniesz tutaj.
-Tak będzie najlepiej.- powiedziała szeptem ale ją
usłyszałem. Odruchowo złapałem jej twarz w dłonie i zmusiłem by popatrzyła na
mnie.
-Nigdy więcej tak nie mów.- wycedziłem przez zaciśnięte
zęby- Nie pozwoliłbym na to. Jeżeli ty tutaj zamarzniesz to ja z tobą.
-Nie.- powiedziała ze strachem w oczach- Odejdź. Zostaw
mnie.- wyrwała mi się i wstała. Oparła się o najbliższą ścianę i zamknęła oczy.
Po chwili zaczęła mówić cichym głosem, takim samym jak kiedyś. Stanąłem obok
niej i przyglądałem.- Wiesz… kiedyś uwielbiałam tutaj przychodzić. Szczególnie
z Harrym. Zawsze lepiej się dogadywaliśmy. Ron był bardziej wybuchowy, a Harry
spokojny, uczciwy, ale.. urodzony Ślizgon mimo wszystko. Ron traktował mnie
tylko jak maszynę do odrabiania prac domowych i rozwiązywania zagadek. Harry po
śmierci Syriusza stał się inny. Bardziej skryty… Zamknął się w sobie. Nadal
byliśmy tą wspaniałą Trójcą Hogwartu… Chociaż zawsze zapatrzeni w sobie…
Zawsze… nigdy mnie nie spytali czy czegoś potrzebuje czy w czymś mi pomóc…
Zawsze byłam i będę dla nich tylko kujonicą Granger… Pamiętam jak zaczęłam
szukać z nimi horkruksów… Byłam tylko tanią encyklopedią. Całymi dniami
siedziałam i czytałam różne księgi by im pomóc… A oni? Udawali że też szukają.
Udawali, że… Udawali wszystko bo byłam im tylko potrzebna do pokonania
Voldemorda. Pamiętam jak tutaj przyszliśmy po tym jak Harry go zabił… Staliśmy
tutaj. Oni przy drzwiach a ja w tym miejscu… Powiedzieli, że mnie nienawidzą.
Zaplanowali sobie wszystko. Osiągnęli to co chcieli bo taki mieli plan. Ja
miałam im pomóc we wszystkim i wtedy… wtedy po prostu odeszli. Nikomu tego nie
mówiłam ale Harry zawsze był dla mnie jak brat. Gdyby nie McGonagall
zginęłabym… Miałam zamiar stąd skoczyć ale ona przyszła. Wiele razy chciałam
powiedzieć o tym Ginny ale to był jej chłopak i brat nie mogłam…
-Dlaczego?- otworzyła oczy i spojrzała na mnie pytająco-
Dlaczego jej nie powiedziałaś?
-Bałam się. Bałam się, że ją też stracę. Bałam się, że mi
nie uwierzy… Harry… On potrafi być bardzo czarujący jeśli chce… Nie mogłam jej
stracić rozumiesz? Nie mogłam stracić najważniejszej osoby w moim życiu.
-A mimo to wciąż tu przychodzisz…
-Uwielbiam to miejsce… Od śmierci Dumbledora nikt nie
przychodzi tutaj więc wiem że nikt mi nie przeszkodzi w…
-W czym Granger? W czym ci nie przeszkodzi?- przełknęła
głośno ślinę i nie odpowiedziała.-Spójrz na mnie. Granger.- traciłem
cierpliwość a ona uparcie patrzyła się w jeden punkt- Spójrz .Proszę cię.-
podszedłem bliżej i wtedy dopiero na mnie spojrzała. Uśmiechnąłem się lekko i
nachyliłem.- Obiecaj mi, że nigdy więcej nie pomyślisz o tym.-cisza- Obiecaj
mi.
-Nie mogę tego zrobić…- powiedziała cicho łamiącym się
głosem.- Nigdy nie dotrzymałabym tej obietnicy, więc nigdy nie proś mnie o to.-
odwróciła się z zamiarem wyjścia, ale złapałem ją za nadgarstki i popchnąłem
lekko na ścianę.
-Nie bój się mnie.- powiedziałem widząc w jej oczach czysty
strach pomieszany z cierpieniem.
-Puść mnie i nigdy więcej tak nie rób. Zostaw mnie. Nie
dotykaj. Nie rozmawiaj. Nie patrz. Odejdź i…
-Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć ani nic zrobić.
-Chce stąd wyjść. Proszę odejdź.- popatrzyła się na mnie a
ja złapałem ją lekko za rękę i pociągnąłem w stronę drzwi. Dopiero w salonie
podziękowała z odprowadzenie i zamknęła się w swoim pokoju. Westchnąłem ciężko
i położyłem się spać.
~*~
Głupia. Głupia
idiotka. Pieprzona idiotka z ciebie. Jak mogłaś mu to powiedzieć. Granger ty
idiotko…Żyletka. Ginny już wie… nie
jest dobrze… Kuźwa. Mogłaś się spodziewać takiej reakcji. Jedna
kropla. Druga kropla. I następna… Ojciec
wie co robisz… Następna kropla… Ten
łajdak upokorzył cię przed cała klasą… i następna… Nie jesteś nic warta… Następna… Nienawidzisz
siebie? Dobrze. Nie zasługujesz na życie… i następna. Nikt cię nie kocha Granger. Następna…Powinnaś była wtedy umrzeć. Następna… Nikt by za tobą nie tęsknił. Nikt by nie płakał. No może tylko ojciec
nie miał kogo pieprzyć! Tylko do tego jesteś mu potrzebna! Ty dziwko! Powinnaś
umrzeć! Każdemu by ulżyło. Płacz… Kałuża krwi… żyletka obok i ja.
-Nie!!!!- wykrzyczałam i spojrzałam w swoje odbicie- To on
jest wszystkiemu winny!!! To on mi to zrobił!!! Nienawidzę go!!!- zrzuciłam
wszystko z szafki, a moja pięść znalazła się w odłamkach szkła. Popatrzyłam na
zbite lustro i upadłam na kolana.- Nienawidzę go. Nienawidzę rozumiesz! To
wszystko przez niego! Nienawidzę! Zabije go! Zabije go kurwa rozumiesz! Zabije! Nienawidzę go! Ja nie chce tak żyć. Nie chcę!- rozpłakałam się na dobre i
krzyczałam dopóki nie zmorzył mnie sen.
~*~
-Gdzie Hermiona?- spytała zaniepokojona Ginny, kręcąc
nerwowo głową w poszukiwaniu przyjaciółki.
-Spokojnie Ruda. Sprawdzałem i nie było jej w pokoju musiała
wyjść wcześniej.- powiedziałem spokojnie.
-Albo była w łazience.- warknęła Ginny.
-Hermiona to duża dziewczynka i poradzi sobie. I przestań
się kręcić bo…Merlinie…
-Co się stało Diable?
-Nadal uważasz idioto, że jest duża i poradzi sobie?-
spytała załamanym głosem Ruda a ja spojrzałem na osobę stojącą z dyrektorką
przy drzwiach Dużej Sali. Mimo ładnych ubrań widziałem jej zmęczoną twarz i
czerwone od płaczu oczy. Na rękach było widać ślady po czymś ostrym. Była
zgrabiona i lekko kiwała głową jakby nie miała siły rozmawiać. Wstaliśmy od
stołu i podeszliśmy do dwóch kobiet.
-Chyba zdajesz sobie sprawę z decyzji, którą podjęłaś?-
kiwnęła tylko głową.
-Jakiej decyzji Pani dyrektor?- spytała Gin. Hermiona nie
spojrzała nawet na nas tylko kiwnęła na dyrektorkę i bez słowa ruszyły do jej
gabinetu.
-Co to miało być?- spytał zaskoczony Blaise.- Ruda a ty
gdzie?
-Muszę coś zobaczyć.- mruknęła i ruszyła w znanym sobie
kierunku. Poszli z nią ale kazała im zostać w Salonie Wspólnym Prefektów
Naczelnych a sama skierowała się po schodach na górę. Po kilku minutach wróciła
cała blada ze łzami w oczach.
-Co się stało?- spytałem. Nie odezwała się ani słowem tylko
podała mi list, który trzymała w
ręce.
Panno
Granger.
Uprzejmie Pania
informujemy, ze zostala Pani wezwana na przesluchanie w sprawie zabójstwa
pewnej mugolki, Amandy Drey, kolezanki z dziecinstwa jako oskarzona. Mamy pewne
podejrzenia i dowody na to, ze to Pani dokonala morderstwa na tej niewinnej
dziewczynie. Prosimy niezwlocznie zglosic sie do Ministerstwa w innym wypadku
wyslemy po Pania dementorów.
Z wyrazami szacunku,
Adrian
Homel
-No nie! No kurwa po prostu no nie! Jak można być takim
idiotą!- krzyknąłem i ruszyłem do gabinetu dyrektorki. Ginny i Blaise byli za
mną wpadłem do gabinetu i zobaczyłem tylko nauczycielkę Transmutacji.
-Gdzie ona jest?- spytałem ale kobieta na to nie
zareagowała.
-Pani dyrektor! Niech Pani powie!- krzyknęła Ruda.
-Tam gdzie nie powinna być..- powiedziała szeptem.
-Może Pani mówić jaśniej?- spytałem nie zwracając uwagi na
mój „lekko” niegrzeczny ton wstała i podeszła do nas.
-Do Azkabanu.- i wyszła zostawiając nas w osłupieniu. Dla
mnie czas się zatrzymał. Słyszałem szczęk zamykanych drzwi, płacz dziewczyny i
słowa Zabiniego skierowane do niej. Ona i Azkaban? Przecież ona tam nie
wytrzyma 2 godzin a co dopiero gdy zostanie skazana.
-Musimy się dowiedzieć kiedy będzie rozprawa. Musimy
przenieść się szybko do Ministerstwa.- powiedziałem szybko i wziąłem garść
Proszku Fiu.
-Zobacz na nią. Ona nie da rady.- spojrzałem na Wiewiórkę.
Była w okropnym stanie i ledwo co trzymała się na nogach.
-Więc pójdę sam a ty się zajmiesz.
-Nie ma mowy! Albo idę z tobą albo nie pójdziesz w ogóle!-krzyknął.
Zakląłem głośno i otworzyłem drzwi. Blaise z Rudą na rękach poszedł przodem a
ja wlokłem się za nimi powoli uspokajając się. Wiedziałem że Hermiona jest
silna ale nie na tyle silna by przeżyć w Azkabanie. Mój kumpel zajął się
płaczącą dziewczyną a ja wszedłem do swojego pokoju. Od razu wziąłem butelkę
Ognistej i pociągnąłem z gwinta. Usiadłem na łóżku i zobaczyłem malutką
karteczkę na mojej poduszce.
Draco proszę
cię musisz mi pomóc. Znajdź Rona. Musisz go znaleźć. To on zabił Amandę. Znajdź
go błagam. Jutro mam rozprawę. Chcą jak najszybciej mnie skazać bo za dużo wiem
o Ministrze Magii. Błagam pomóż mi.
Hermiona
-Blaise! Ginny!- krzyknąłem i pobiegłem do salonu.- Hermiona
zostawiła mi wiadomość.- zrozpaczona dziewczyna oderwała się od klatki
piersiowej Diabła i podbiegła do mnie.
-Chce zobaczyć.
-Nie. Powiedz mi jakie stosunki masz z Łasicą?- popatrzyłem
się w jej oczy a ona nagle przestała płakać i wycedziła przez zęby.
-Co ten łajdak zrobił?
-Nic. Kompletnie nic. A nie czekaj coś mi się przypomina.-
zacząłem udawać głupiego- Hermiona zostanie skazana zamiast niego.- otworzyła
szeroko oczy i zaczęła się histerycznie śmiać.
-On? Ta ciamajda? Boże co za idiota....-zaczęła kręcić się
po pokoju a na policzkach pojawiły się nowe łzy.- Zabije go... Cholera jasna
zabije!
-Spokojnie Ruda ja go najpierw wykastruje a potem będzie
cały dla ciebie.- powiedziałem spokojnie i spytałem się jej.- Gdzie on może
być?- ona tylko spuściła głowę w dół i podeszła do kominka.
-N-nie wiem.- powiedziała drżącym głosem.- Nikt nie wie. On
wyjechał i nikt nie wie gdzie jest.
-Cholera jasna! Więc jak mamy go znaleźć. Przecież może być
wszędzie!- zacząłem się pieklić. Zdawałem sobie sprawę z powagi sytuacji.
Wiedziałem, że z każdą minutą maleje prawdopodobieństwo, że go znajdziemy a
Granger będzie wolna. Wiedziałem, że muszę zrobić wszystko by tylko była
bezpieczna. Tylko tego chciałem. Pragnąłem mieć ją przy sobie i przytulać i
śmiać się do rozpuku ale ten głupi Łasić mi wszystko uniemożliwił. Ale ja to zmienię. Chcę jej. Chcę czuć ją przy sobie. Chcę by była moja i będzie. Ja tego
chcę. Pragnę całym sercem i nikt mi nie przeszkodzi w tym bym spełnij swoje
marzenie jakim jest Ona. Piękna dziewczyna o kasztanowych włosach, głębokich i
czekoladowych tęczówek i uśmiechu anioła.
-Niekoniecznie.- powiedział Diabeł. Odwróciliśmy głowy w
jego stronę i czekaliśmy cierpliwie aż znów otworzy usta.- Potter może wiedzieć
gdzie on jest.
-Potter?- spytała Ginny. Przewróciłem tylko oczami i
spokojnym głosem jej objaśniłem co miał na myśli mój przyjaciel.
-No wiesz… Chłopiec, który przeżył. Złote dziecko z blizną
na czole. Twój były przy okazji. Wybawiciel świata...mówić dalej czy już kojarzysz o kogo mi chodzi skarbie?- otworzyła szeroko usta by po chwili je
zamknąć.
-Zaraz wracam.- powiedziała i pobiegła do pokoju Hermiony. Po
pięciu minutach przyszła ogarnięta i ubrana w nowe ubrania.- To co idziemy?
Przytaknęliśmy wskoczyliśmy do kominka a rudowłosą dziewczyną.
Gdy stanęliśmy na nogach zastaliśmy „troszkę” przerażający widok. Puste butelki
po jakimś mugolskim alkoholu walały się po całym pokoju. Wszędzie było pełno
ubrań i niedopałków papierosów.
-Śmierdzi tu gorzej niż sam Voldemort.- burknąłem i przyłożyłem
rękaw bluzy do nosa. Ginny przewróciła oczami i ruszyła wgłąb domu. Ruszyliśmy
powoli za nią próbując niczego nie dotykać i o nic się nie potknąć.
-Kim jesteście?- spytał męski głos dobiegający z głębi
korytarza, powodując że się zatrzymaliśmy.
-A kim ty jesteś?- spytała dziewczyna. Jedyne co
usłyszeliśmy to szybkie kroki i już po chwili mogliśmy dostrzec zarys sylwetki
aż w końcu wiedzieliśmy, że to nie kto inny jak Potter.
-Gin? Co ty tutaj robisz?- spytał zdziwiony, ale wyprzedził
ją Diabeł.
-Stoi Potter. Nie widzisz?- podszedł bliżej niej.- Chyba
przez te dwie Avady co w ciebie jebnęły wzrok ci się pogorszyły Potter ale nie
przejmuj się. Masz szczęście, że żyjesz. Wiesz zazwyczaj od Avady się ginie a
nie traci wzrok.
-Mogłem się tego spodziewać...-mruknął pod nosem ale na tyle
głośno że wszyscy to usłyszeli. Ponownie odezwał się ale tym razem wypranym z
emocji głosem.- Czego chcesz i po co przyprowadziłaś swoich przyjaciół?-
ostatnie słowo praktycznie wypluł i obrzucił mnie i Zabiniego chłodnym i pełnym
pogardzi spojrzeniem.
-Gdzie jest Ron?-spytała niewzruszona wiewiórka- Wiem że tu
był. To on zrobił ten burdel. Wiem to.
-Tak. Tak. Ty zawsze musisz wszystko wiedzieć jak Hermiona.-
przewrócił oczami i zrobił krok do przodu. Byłem zdziwiony gdy młoda kobieta
spuściła wzrok i cofnęła się tak że wpadła na czarnoskórego chłopaka. Posłała
mu przepraszający uśmiech ale nie odeszła. Wróciła wzrokiem do Złotego Dziecka,
który uśmiechał się zwycięsko.- Był tutaj. Nie da się ukryć.- powiedział
pokazując rękoma na śmieci pod nogami.
-Więc gdzie on jest?- spytała a on tylko wzruszył ramionami i
uśmiechnął się kpiąco.- Musisz wiedzieć gdzie jest! Musiał ci powiedzieć!
Przestań w końcu kłamać! Zachowywać się jak on!
-Wystarczy!- krzyknął by ją uciszyć.- Po tym jak ty
wybiegłaś z mojej sypialni jak zastałaś mnie w pewnej intymnej sytuacji...
-Chciałeś powiedzieć obrzydliwej i wiem co widziałam idioto.
Gdzie on jest? Pytam się ostatni raz.- wysyczała.
-Gdzieś. Nie wiem. Zanim mi raczyłaś grzecznie przerwać-
powiedział z ironią- wyjechałem. Wróciłem dosłownie 10 minut temu i już go
tutaj nie było. A tak wogóle to co u Mionki? Chciałem z nią porozmawiać.
-Spytaj się twojego przyjaciela lub odwiedź
Azkaban.-odezwałem się tym razem ja.
-Azkaban?-spytał zdziwiony.
-Tak. Chcą skazać Hemione za morderstwo, którego dokonał mój
kochany braciszek. Teraz rozumiesz dlaczego chce go znaleźć?
-Dostaniecie go.-powiedział szybko.- Dostaniecie. Znajdę go
i zabiorę do Ministerstwa. Skażą go a Miona będzie wolna.
-Ale jak to masz zamiar zrobić?- spytałem.
-Nie ważne Malfoy. To cię nie powinno interesować. Żegnam.-
odwrócił się i jak gdyby nigdy nic odszedł. Chciałem za nim pójść ale czyjaś
ręka mnie zatrzymała.
-Malfoy. Proszę.- powiedziała Ginny ze łzami w oczach- On
to...-przełknęła ślinę i spuściła głowę- On to zrobi. Ja to wiem. On zrobi dla
niej wszystko. On zrobi wszystko by zniszczyć Rona. Proszę uwierz mi. –
Kiwnąłem lekko głową i wróciliśmy do miejsca. Do domu. Do Hogwartu.
Koniec części pierwszej...
~~~~~~~~~~~~~~
Wiem. Miałam wstawić dopiero w sobotę ale napisałam rozdział wcześniej i musiałam go wstawić. Wiem że jakiś oszałamiający nie jest, ale chciałam by akcja poszła dalej. Dziękuję za każdy komentarz od Was. To jest dla mnie miłe czytać to co myślicie. Wkładam całą siebie w to co robię. Jeszcze raz dziękuję za docenienie mnie.
Zastanawiałam się nad niespodzianką i chcę abyście wiedzieli, że postaram się dodać w sobotę. Postaram i zmobilizuję i mam nadzieje że mi to wyjdzie.
Trzymajcie się ciepło i buziaczki,
Dark Liliane
Matko Kochana, cud! Jutro dwa kolokwia, ale nie- ja czytam Twoje opko!
OdpowiedzUsuńJak obleję, czuj się winna za odciąganie mnie od nauki (jedno to koło z naszego ruskiego:P)
Tyle emocji, tyle smutku!
Tylko jedno "ale". Przecież Draco wie, że Potter i Weasley nienawidzą Mionki. Więc dlaczego zostawił Harrego jak ten obiecał pomoc?!
Ah cóż będę miała wyrzuty sumienia teraz. Może jakoś przeżyje. Co do twojego pytania mogę powiedzieć, że wszystko się wyjaśni w najbliższym czasie. Spokojnie panuje nad sytuacja. Jeszcze...
UsuńDark Liliane