Ouch I have lost myself again
Lost myself and I am nowhere to be found,
Yeah I think that I might break
I've lost myself again and I feel unsafe-
Sia "Breathe me"
-Kogo oszukujesz Hermiono?- Zamknęłam oczy i szybko
weszłam do łazienki, wcześniej trzaskając drzwiami. Zjechałam w dół i ukryłam twarz w dłonie. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Byłam na siebie zła. Ginn
chciała mi pomóc a ja ta pomoc odrzucałam. Nie wiedzieć dlaczego odrzucałam ją
ciągle i ciągle. Chociaż nie… Wiedziałam dlaczego. Nienawidziłam siebie i
swojego życia. Chciałam umrzeć, ale musiałam żyć dla mojej matki i jej dziecka.
Wstałam i popatrzyłam w lustro. I co zobaczyłam? Piękną dziewczynę z
przeszłością. Nie mogłam patrzeć na mierną imitacje mnie, więc nalałam wody do
wanny. Rozebrałam się i wzięłam żyletkę. Zamoczyłam się i zamknęłam oczy. Po
patrzyłam się w końcu na swoje ciało. Duże piersi, wystające żebra i płaski
brzuch, a nawet lekko wklęsły, wręcz kościste ręce i nogi. Przejechałam palcem
po żyletce a potem po jednej z blizn na brzuchu. Nie wiele myśląc zadawałam
sobie ból, czując jak wszystkie smutki i zmartwienia wraz z nowymi ranami
odpływają w zapomnienie. Wyszłam z wanny pełnej mojej krwi i osuszyłam.
Założyłam czystą bieliznę i zrobiłam sobie lekki makijaż. Weszłam do pokoju i
wyciągnęłam z szafy jakieś ubrania. Szybko włożyłam je na siebie i poszłam do
salonu. Nikogo nie było a zegar wskazywał, że mam jeszcze 40 minut do lekcji.
Powiedziałam sobie teraz albo nigdy. Wstałam i wyszłam. Przed drzwiami do
Wielkiej Sali zatrzymałam się i zmusiłam do szerokiego uśmiechu.
„ Przedstawienie czas zacząć” -pomyślałam. Podeszłam do swojego stołu i usiadłam obok Ginny.
-Przepraszam. Wiem, że chcesz mi pomóc a ja to ignoruje.
Przepraszam.- uśmiechnęła się i przytuliłyśmy się. Wzięłam jeden tost i szybko
zjadłam. Widziałam zdziwiony wzrok Rudej- Skończyłam z tym.Wiesz… Sama musiałam
zrozumieć parę rzeczy żeby po prostu przyznać się przed sob. Nawet przed samą sobą było
mi trudno. Ale nie chce tak żyć. Chce wziąć się w garść i zapomnieć o tym
pieprzonym zwyrolcu.
-Jesteś okropna.- zaśmiała się.
- Masz racje. Jestem okropną przyjaciółką.- zaśmiałyśmy
się razem. Nagle wstał Neville i krzyknął na całą salę.
-Uwaga!- każdy spojrzał na niego wyczekująco nawet
nauczyciele- Chciałbym uroczyście ogłosić, że stał się cud. Nasz znana i
kochana Hermiona Granger przyznała rację tej mniej znanej ale również kochanej
i wspaniałej Ginny Weasley.- cały stół Gryffindoru zaczął klaskać i wiwatować.
Po chwili wszyscy poszli w ślad naszego stołu. Weszłam na stół śmiejąc się
głośno razem z Wiewiórą. Neville i kilka innych osób odsunęło jedzenie i
naczynia. To mój czas. Nie pierwszy raz robiłam takie przedstawienie ale teraz na prawdę chciałam się dobrze bawić.
- Boże taki zaszczyt! Hermiona mój Mistrzu!- krzyknęła
Ruda i próbowała pocałować mnie w rękę.
-Weź bo normalnie się wzruszę.- wytarłam niewidzialną
łezkę z oka. Inni pękali już ze śmiechu.
-Dziękujemy ci Neville za taką wspaniała wiadomość.-
powiedziała uśmiechnięta dyrektorka- Panno Granger czy może Pani zejść z Panną
Weasley ze stołu?
-Ależ oczywiście Pani Dyrektor.- powiedziałam nadal
uśmiechnięta i pokazałam palem na Przyjaciółkę.- Ty! Przynieś mi świnie pod
nogi! A ty ośle pomóż mi zejść.
-Nie jestem osłem tylko Paul.- puścił mi oczko niebieskooki.
-Paul, osioł, idiota. Nie ważne pomóż mi. A ty Ruda
Wiewiórko... Gdzie moja świnia do cholery?!- wydarłam się. Teraz nawet
dyrektorka śmiała się. "To cud."-pomyślałam. "Żelazna dziewica, która miała męża potrafi się śmiać... Niesamowite."
-Zabini! Słyszałeś! Miona cie woła!- na te słowa już nikt
nie mógł się powstrzymać od parsknięcia.
- Tak? Ja? Świnia!? O nie! Tak nie będziesz się bawiła z
Diabłem!- obiegł wszystkie stoły i uklęknął przede mną.
-Oh... nareszcie. Diabełku?
-Tak o ma Pani?
-A gdzie mój pupilek hę?- spytałam i rzuciłam mu wściekłe.
Wstał i otrzepał spodnie z kurzu i wydarł się.
-Malfoy! Ty parszywy szczurze! Chodź tutaj!
-To ja już wole być fretką – powiedział sam do siebie ale
tak by wszyscy na sali to usłyszeli. –Granger zejdź ze stołu.- podszedł do mnie.
-Kim ty jesteś by mi rozkazywać!- sama ledwo powstrzymywałam się przed szerokim uśmiechem tym bardziej gdy widziałam jego ironiczny uśmieszek, który tak kochałam. Czekaj! Wróć! Ja go nie kochałam. Ja go miałam nienawidzić... Eh...
-Twoim pupilkiem a teraz złaź.- wyciągnął swoją rękę do mnie.
-Nie.- powiedziałam a on znów mógł podziwiać mój piękny uśmiech.
Teraz wiedziałam, że jest niewymuszony lecz prawdziwy pierwszy raz od kilku miesięcy.
-Nie to nie twoja strata skarbie.- powiedział i stanął
koło mnie. Złapał mnie w talii i podniósł do góry. Okręcił kilka razy.
-Malfoy! Ty tleniona fretko! Puść mnie w tej chwili!-
krzyczałam i śmiałam się jednocześnie.
-Ale ci się to podoba.- zeskoczył ze stołu i tak po prostu
wyszedł ze mną na ręcach na pusty korytarz.
-Malfoy! Puść mnie już!- zrobił tak jak chciałam i lekko
przyparł do ściany. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam.- Przepraszam za
wczoraj. Nie powinnam...
-Daj spokój.-przerwał mi- Cieszę się, że dzisiaj coś
zjadłaś.
-Po prostu zrozumiałam kilka rzeczy i tak jakby postanowiłam
zacząć żyć tylko teraźniejszością.
-Cieszę się. A...-zawahał się na chwile- czy ja jestem w tej
teraźniejszości?
-Jasne, że tak.- uśmiechnęłam się by mógł podziwiać mój rząd
śnieżnobiałych zębów.
-Nie przeszkadzamy wam za bardzo?- spytał Diabełek i położył
rękę na talii Rudej.
-Nie a my?- spytał Smok ze złośliwym uśmieszkiem.
-Zabini-warknęła wściekła Ruda- Zabieraj te łapy!
-Jakie łapy? Ja nic nie widzę.- przyciągnął ją bliżej do
siebie. Inni uczniowie, którzy wychodzili z Sali przyglądali się wszystkiemu z
wielkim zainteresowaniem.
-Ginny... gdyby...
-Ty się nawet nie odzywaj.- skinęłam głową i oparłam czoło o
bark blondyna. Poczułam jak jego ręka oplata mnie w pasie, uśmiechnęłam się pod
nosem. Uwielbiałam jego dotyk. Uwielbiałam gdy tak po prostu mnie przytulał. Uwielbiałam gdy był obok mnie.
-Chyba trzeba coś zaradzić bo Wiewiórka zaraz pożre mi
przyjaciela.- usłyszałam jego szept przy moim uchu. Spojrzałam w stronę
kłócącej się dwójki a potem na pseudo fretkę.
-Wiesz Smoku...
-Tak...
- Posłuchaj tego: Ginerva i Blaise Zabini. Czy to nie brzmi
tak pięknie?- od razu obrócili się w naszą stronę. Malfoy po krótkiej chwili zastanowienia wiedział o co mi chodzi.
-Oczywiście, że tak. Dwa słodkie cukiereczki.- puściłam im
dwa całuski w powietrzu i zachichotałam jak jakaś idiotka uczepiając się
ramienia Draco, który jak gdyby nigdy nic ponownie położył swoją dłoń na mojej
talii a drugą gestykulował i ciągle mówił- Patrz skarbie już teraz kłócą się
jak stare dobre małżeństwo.
-Dracusiu ja od zawsze wiedziałam że są sobie przeznaczeni.-
zaszczerbotałam słodko i palcem wskazującym pacnęłam go po policzku.- Są tacy
sami. No jak dwie krople wody po prostu. Czyż to nie wspaniałe?!- krzyknęłam słodko się
uśmiechając. Spojrzał mi w oczy i już nie potrafiliśmy powstrzymać śmiechu.
Wtuliłam się w niego a twarz schowałam w zagłębienie jego szyi, a on mocniej
mnie objął rękoma.
- Ćpaliście coś?- spytał rozbawiony Diabeł.
-Nie.- powiedział Smok i na nowo się roześmiał. Wiedziałam,
że wzbudzamy sensację. Ale gdyby nie on pewnie tarzała bym się na ziemi i
zanosiła śmiechem jak to robię teraz.
-Na pewno?- Popatrzył na nas podejrzliwie gdy tylko
odchyliłam głowę do tyłu by zobaczyć dwójkę moich przyjaciół.
-Ta-ak.-powiedziałam i znów się zaśmiałam.
-Dobra skończcie już.- powiedziała Ginny- Idziemy na lekcje
ale i tak chce namiary na tego dilera.- puściła mi oczko i ruszyła przodem.
Zaraz za nią szedł Diabeł, a ja dalej szłam wtulona w przystojnego blondyna.
-Siedzimy razem.-powiedział mi do ucha.
-Dlaczego?- kiwnął głową w przód pokazując na Gin i Blaise.
– Aaa rozumiem.
Zaśmiałam się cicho pod nosem. Ten dzień zapowiadał się
wspaniale. Tak więc szłam na lekcje OPCM. Nie lubiłam naszego nauczyciela. Był
bardzo wysoki i dobrze zbudowany. Miał podobną szatę do Snape’a. Nigdy się nie
uśmiechał. W jego spojrzeniu było coś jadowitego dlatego nikt nie patrzył mu
prosto w oczy kiedy nie musiał. Owszem był dobrym nauczycielem. Ale gdybym
miała wybierać kogo wolę Snape’a czy Aleksandra Gray’a. Wybrała bym Snape’a.
Gdy doszliśmy sala była już otwarta. Weszliśmy szybko i zajęliśmy miejsca.
Zanim przybył nauczyciel widziałam wściekły wzrok przyjaciółki.
-Witam was na kolejnych zajęciach. Dzisiaj zajmiemy się
bardzo trudną i złożoną magią. Mam na myśli zaklęcie patronusa. Każdy na pewno
wie na czy ono polega. Miałem przyjemność również słyszeć o Gwardii Dumbledora.
Domyślam się, że Pan Potter nauczył go większość swoich jakby to powiedzieć
uczniów. Dlatego zdołałem zdobyć listę tej Gwardii i oczekuje, że każdy zaprezentuje nam pięknego patronusa. Potter i Weasley nie chodzą do szkoły dlatego
poproszę wybawczynię od zła. Panno Granger na co Pani czeka?- spytał. Mój wzrok
był pusty a twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
-A czy nie mogę najpierw ja?- odezwała się Ginny. Obie z
wiedziałyśmy, że nie uda mi się wyczarować
go kilka miesięcy temu próbowałam ale nie mogłam. Nie potrafiłam tego zrobić.
-Nie!- krzyknął- Ma zrobić to ona! No już! Rusz się! –
powoli wstałam z krzesła i przeszłam z dumnie podniesioną głową do góry przez
całą klasę. Zamknęłam oczy i próbowałam znaleźć jakieś wspomnienie. Otworzyłam
oczy i z pogardą spojrzałam na profesora. Pomyślałam o tańcu z Harrym. Byłam
wtedy szczęśliwa, że mogłam oderwać się od rzeczywistości.
-Expecto patronum!- powiedziałam a z mojej różdżki wyleciała
jedynie biała mgła, która szybko znikła. Mimo wszystko odważnie spojrzałam mu w
oczy pełne satysfakcji.
-Oh.. co za nieszczęście! Z tego co wiem jako jedna z
pierwszych wyczarowałaś Patronusa, który przybrał formę wydry.
-I co z tego?- spytałam siląc się na spokojny ton. Każdy w
klasie patrzył na mnie. Nie mogli uwierzyć, że ja, Hermiona Granger nie
potrafię tego zrobić. Każdy uważał mnie za szczęśliwą dziewczynę a teraz...
-To, że wiedziałem że nie wyczarujesz patronusa po tych
wydarzeniach.- spojrzałam na niego pytająco a on podszedł do mnie i powiedział
tak bym tylko ja usłyszała.- Nie pamiętasz mnie? Starego przyjaciela twojego
ojca?- spojrzałam na niego ze strachem i zaczęłam szybko oddychać.- Koniec
zajęć.- powiedział i wyszedł. Inni również wyszli zostałam tylko ja, Draco,
Ginny i Blaise. Schowałam szybko różdżkę.
-Mionka? Wszystko w porządku?- spytała Ginny.
-Tak.- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Co ci powiedział?
-Pytał czy go nie pamiętam.
-Znasz go?- spytał Diabeł. Kiwnęłam głową i ją spuściłam.
-Herm...- zaczęła łamiącym głosem- Kto... kto to jest?-
spytała szeptem.
-Nie domyślasz się?
-Nie.- skłamała.
-Hm... niech pomyśle. Mój ojciec znał tylko dwóch
czarodziejów. Mnie i jego. Zapewne pije eliksir wielosokowy żebym go nie
poznała. No i zmienił nazwisko. Aleksander..
-Rotter.- dokończyła.
- Cały czas mnie pilnuje i donosi ojcu. Cholera a podobno taka
inteligentna jestem.
Na ta uwagę zaśmialiśmy się wszyscy.
-Chodźcie nie będziemy marnować czasu na jakiegoś dupka.-
mruknęłam i złapałam za rękę Smoka.
Zobaczyłam na jego twarzy uśmiech. Odwzajemniłam go i pociągnęłam na korytarz. Reszta lekcji minęła spokojnie. Bez problemu zjadłam
trochę obiadu i nawet kolację.
Wieczorem gdy siedzieliśmy w pokoju wspólnym zastanawiałam
się nad tym jak zareaguje Ruda na ciążę mojej mamy i na to, że wracam do domu.
-Ginny- zaczęłam niepewnie- Muszę ci coś powiedzieć.-
uparcie patrzyłam się na swoje dłonie.
-No mów. Chyba gorzej już być nie może.- zaśmiała się cicho.
-Uwierz, że może.-mruknęłam cicho, ale jedynie siedzący obok
mnie blondyn to usłyszał.
-To może my wyjdziemy…- powiedział Diabeł.
-Nie musicie. Ktoś musi uratować Gin jakby co.- puściłam mu
oczko na co uśmiechnął się przebiegle.
-Miona.- mruknęła ostrzegawczo w moją stronę. Uśmiechnęłam
się uroczo i ułożyłam ręce w geście obronnym.
-Miałaś coś powiedzieć.- przypomniał mi Malfoy.
-Ach no tak... Moja mama jest w ciąży. – spojrzałam ze
strachem na Rudą, która się śmiała. Nawet wstała z kanapy ale widząc mój wyraz twarzy szepnęła.
-Boże... – wstała i poparzyła na mnie- ty nie żartujesz...-
i opadła z powrotem na kanapę.
-No to gratulacje Mionka.- odezwał się Blaise.
-Tak gratulacje. Zostaniesz siostrą.- uśmiechnął się
rozbrajająco, ale odpowiedziałam mu tylko grymasem.
-Nie ma co gratulować.- podeszła do okna zdenerwowana Ginny.
-To co mamy płakać?- spytał z kpiną Smok.
-Tak właśnie! Nic nie wiesz więc się nie odzywaj Malfoy!-
krzyknęła tak, że sam Diabeł przełknął głośno ślinę.
-To może nam wyjaśnicie?- spytał z nadzieją. Ginny obrzuciła
go tylko wściekłym spojrzeniem. Prychnęła.
-Chcielibyście. A ty Miona!- pokazała palcem na mnie- Nie
wrócisz tam! Nie pozwolę ci!- siedziałam niewzruszona i patrzyłam na ścianę
przede mną.- Nic nie odpowiesz?- spytała spokojnie. Wiedziałam, że zaraz
wybuchnie i wtedy dopiero zrobi się niebezpiecznie. Ale wolałam się nie
odzywać. Poczekać aż wyrzuci to z siebie i dopiero wtedy się odezwać- Jasne.
Najlepiej milczeć. Pieprzyć to życie! Tak najwygodniej nie? Zamknąć się w sobie
i wmawiać jakieś głupoty! Wiele rzeczy rozumiem ale po prostu nie mogę znieść
widoku tego jak się męczysz do cholery! Spójrz na mnie! Co jeszcze zrobisz
oprócz głodzenia się i cięcia?- patrzyłyśmy sobie w oczy a na moją twarz
wpłynął ironiczny uśmieszek.
-No nie wiem... Co ty na to żeby rzucić się z Wieży
Astronomicznej?- ręka Draco od razu powędrowała na moją dłoń i mocno ścisnęła.
-Jesteś idiotka! Może niedługo zaczniesz ćpać, co?
-Wiesz to nawet może być ciekawe.- pokręciłam głową z
uznaniem.
-Na gacie Merlina Granger! Musisz zacząć żyć!
-A jak ja nie chce?!- teraz to ja wstałam i krzyczałam
zupełnie ignorując chłopaków, którzy próbowali nas uspokoić. Specjalnie mnie prowokowała. Chciała żebym wszystko
powiedziała co leży mi na sercu, ale ze mną tak się nie gra.- Zastanawiałaś się
kiedyś co ja czuję?! Nie?! Chcesz mi pomóc?! To daj sobie spokój bo mi i tak
nie da się pomóc! Już nie!
-Na śniadaniu mówiłaś co innego.
-Niezła historyjka co? Uwierzyłaś w nią? Byłaś aż tak
naiwna?- powiedziałam głosem przepełnionym kpiną i niedowierzeniem.
-Miałam taką nadzieję!- krzyknęła i otworzyła okno. Wiedziałam że ją ranię. Nie chciałam tego ale musiałam jej przecież kiedyś to powiedzieć...
-Wiesz co masz racje... Pieprze takie życie! To horror a nie
życie! Ty masz kochającą się rodzinę i nigdy nie doświadczysz tego co ja i masz szczęście! Takie cholerne szczęście, że masz taką rodzinę- powiedziałam już
cicho- Ja zawszę będę miała ojca tyrana i matkę idiotkę. Jedyną osobą, którą
można tu ratować to to dziecko. Moja przeszłość to przyszłość, Ginny i tego nie
mienisz.- ostatnie zdanie powiedziałam praktycznie szeptem.
-Jesteś idiotką! Pieprzoną idiotką! Każdego da się
uratować!- w jej oczach zobaczyłam łzy, które dzielnie wstrzymywała.
-Nie mnie! Doskonale wiesz jak jest i nie możesz nic zrobić!
Ludzie się od tak nie zmieniają. On nigdy się nie zmieni. Zrozum w końcu...
-Nie to ty zrozum, że tam nie wrócisz.-powiedziała
stanowczo.
- No ciekawe… Nic nie masz tutaj do gadania Gin.
-Owszem mam. Jeżeli będzie trzeba zamknę cię w moim pokoju,
ale nie wrócisz tam!
-Wrócę.- powiedziałam drżącym głosem i wyszłam z salonu.
~~~~~~~~~~
Witam. Witam.
Oto kolejny rozdział. Dałam z siebie jak najwięcej mogłam. Na prawdę. Mam nadzieję, że się spodoba i nie zawiodłam was. Osobiście jestem zadowolona. Pokazałam to co chciałam pokazać. Teraz Draco i Blaise wiedzą coś więcej o życiu Hermiony i oto mi chodziło. Chciałam pokazać to jak najszybciej i myślę, że mi się to udało.
Dziękuję za tak miłe komentarze pod miniaturką. Nawet nie wiecie jak dużo to dla mnie znaczy. Dziękuję jeszcze raz.
Kiedy następny rozdział? Obiecuję, że pojawi się w moje urodziny, 7 grudnia. jeżeli zdążę to będziecie mieli mała niespodziankę ode mnie ;3 Do końca roku przewiduję jeszcze co najmniej 2 rozdziały. Myślę, że dam radę napisać skoro to wszystko dla was.
Z ogłoszeń to chyba tyle. Pozdrawiam,
Dark Liliane
O matko.. smutny taki troche i przerazajacy.. Ten nauczyciel no i cala prawda... Nie moge sie doczekac nastepnego. A i Miona nie moze tam wrocic.!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , Patrycja :3
Dziękuję.
UsuńZdaję sobie sprawę, że rozdział jest w jakiś sposób straszny, a Hermiona nie może wrócić do domu ale jak to będzie to wiem jak na razie tylko ja i mam nadzieję że spodoba się wam rozwinięcie wątku z nauczycielem i nie tylko ;3 Również pozdrawiam i mocno ściskam.
ale KONIECZNIE musi się dziać jeszcze to i owo w Hogwarcie.!Bo jest genialnie!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńi PROSZĘ niech Malfoy okaże choć trochę serca. Niech ją przytuli, pogłaszcze, otuli kocykiem czy co tam, niech jej powie, że jest ważna, silna i że może im ufać....
OdpowiedzUsuńStosowanie metody "potrząsania kimś, by się ogarnął" w klinicznych depresjach- a Hermiona na takową niewątpliwie cierpi- jest niestety najgorszym wyjściem z możliwych. Podłamuje minimalne zakotwiczenie pacjenta w społeczeństwie, a wykonane przez osobę bliską, może nawet skutkować samobójstwem lub pogłębieniem nerwicy.
To nie jest tak, że "nareszcie się ogarnie", bo chory człowiek w ogóle nie myśli w tych kategoriach. Zdolność tzw. dedukowania abstrakcyjnego jest zaburzona- nam się wydaje, że osoba "przejrzy na oczy", a ona po prostu nie będzie w stanie wywnioskować, że powiedzieliśmy jej to i owo, dla jej dobra.
(yeah, neuropsychologia).
Ale tyś mądre dziewczę, więc pewnie o tym wiesz:)
Więc proszę bardzo- oprócz kłótni typowych, niech oni jej pomogą!
Dziękuję i spokojnie, spokojnie. Wiem o tym doskonale, a co do kłótni to... w następnych rozdziałach wszystko się okaże :) Mogę zapewnić, że niektórzy pomogą jej.
UsuńJeeee^^
OdpowiedzUsuńAle szczerze, blog magiczny! Smutny i pobudzający emocje!
(Tak, ja to ta od ruskiego:P)
Dodaję Cię do linków, bo to coś, co powinno przeczytać jak najwięcej ludzi!
Dziękuję bardzo:) Nawet nie wiesz jak się cieszę że ktoś docenia to co piszę. A tam. Krytykę biorę głęboko do siebie i ją sobie cenię ale żalu do ludzi nie mam spokojnie, za to że powiedzieli coś innego niż myślałamxdd
UsuńZ chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńŚwietne. Fajnie piszesz:) / adrenalina3000.kc
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMatko święta, popłakałam się...
OdpowiedzUsuńPo tych czterech rozdziałach widzę ile emocji dajesz w tekst, i to jest naprawdę niesamowite.
Lecę czytać rozdział 5.
M.
Dziękuję kochana :*
UsuńD.L.