poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Miniaturka VI- Nie tylko ty potrafisz łamać serca

Witajcie.
Pewnie mało kto pamięta o starej Dark Liliane, choć ja nie zapomniałam. I niektórzy wciąż zaglądają na bloga, widzę to i jestem wdzięczna.
Jestem wdzięczna bo bez tych osób nie opublikowałabym tej miniaturki. Choć tak naprawdę chciałam wstawić ją bardzo dawno temu. Nie chciałam dawać sobie nadziei i innym, że wrócę tutaj. Wiele razy chciałam to zrobić i dziękuje jednej osobie, która zmotywowała mnie do dokończenia miniaturki i wrzucenia jej tutaj. Dzięki za swoje skromne zdanie, które pomogło mi.
Nie obiecuję, że wrócę na stałe. Nie mogę nic obiecać. Przede mną klasa maturalna i pokręcone życie, a czasu coraz mniej. Ale zawsze jest szansa, że coś wstawię, gdy najdzie mnie ochota.
Dziś zostawiam Was z tekstem poniżej.
Mocno ściskam tych co mają zamiar to przeczytać,
Dark Liliane








Nie tylko ty potrafisz łamać serca

Somewhere in the end of all this hate
There's a light ahead that shines into this grave
That's in the end of all this pain-
The Pretty Reckless "House On A Hill"


-Czy ty naprawdę myślałeś, że to się uda?- spytała.
-Tak. Tak myślałem.- odpowiedział bezczelnie z całą pewnością siebie jaką w sobie miał.
-Byłeś głupi.- rzuciła wściekle.
-Zgadza się.- powiedział, uśmiechając się pod nosem.
-Nadal jesteś tym samym samolubnym i aroganckim facetem, którego poznałam.
-Jak możesz? Ranisz moje uczucia skarbie.- mruknął i położył swoje ręce na jej biodrach. Przyciągnął gwałtownie jej ciało do swojego.
-Nie bardziej niż moje- położyła dłonie na torsie mężczyzny i uchyliła przed pocałunkiem. Zaśmiała się perliście, widząc jego nadąsaną twarz. Niezbyt się tym przejęła.- jak ci poszło?
-Świetnie- warknął zły.
-A konkretniej?- dopytywała, jednocześnie bawiąc się kawałkiem jego śnieżnobiałej koszuli.
-Przecież wiesz...
-Wiem, że jesteś bezczelnym, chamskim dupkiem.
-A ty zachowujesz się jak piękna, wredna i manipulatorska suka, skarbie.- powiedział, licząc że to jedno małe słowo poruszy w niej coś, co wydawało się stracone.
-Bo nia jestem a teraz mów.- przewrócił oczami i przeklnął w myślach- Malfoy- powiedziała groźnie i wplotła nogę między jego, zmniejszając ogległość między nimi do minimum. Mocniej zacisnął palce na jej biodrach ale ona tylko uśmiechnęła się uroczo.
-Więc- przełknął głośno ślinę- poszedłem do do Pottera. Porozmawialiśmy a potem zaczął mnie wkurzać i wyszedłem.- zamilkł ale szybko dokończył gdy poczuł jak ręce kobiety zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do spodni- Wcześniej powiedział, ze nie wierzy mi, że skrzywdzę cię i chce się tylko z ciebie po naśmiewaćwięc nie wytrzymałem i uderzyłem go.
-Mocno?- spytała z uśmiechem, powracając do zabawy koszulą.
-Bardzo mocno.- powiedział i odgarnął kilka kosmyków z jej twarzy.
-Dobrze, a nawet świetnie... Fantastycznie! A może miotnąłeś go jakimś zaklęciem?- posłał jej następne wściekłe spojrzenie.
-Chciałaś żebyś był miły a nie walić w niego zaklęciami- powiedział zły ale nie odsunął się od niej.
-Tak ale nie sądziłam, że będzie gadał takie głupoty. wiesz, ze nienawidzę, kiedy ktoś kłami i rzuca fałszywe oskarżenia- widząc, że go nie przekonała zarzuciła ręce na jego szyje i pocałowała krótko. Od razu się rozpogodził, chciał by dłużej to trwał, ale kobieta szybko wyplątała się z jego uścisku.
-Dlaczego to robisz?- zapytał cicho. Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie. Przymknęła oczy i zmusiła się do uśmiechu.
-Co robię?- odwróciła się ale nie podeszłą bliżej.
-Tak się zachowujesz. Kusisz mnie, z zaskoczenia całujesz, cały czas się śmiejesz, chwilami zachowujesz się jak ja.
-Przeszkadza Ci to?- spytała ciszej. 
-Tak. Nie... Nie wiem.- oczy zaszły jej łzami- Czasami zastanawiam się gdzie jest dziewczyna, którą pokochałem.- powiedział cicho.
-Czyli co takiej mnie nie kochasz? Bo co? Bo jestem inna? Bo jestem silniejsza niż kiedyś? Zmieniłam się i nie potrafię tego zmienić.- drżący głos świadczył o nadmiarze emocji. Nagle wszystkie wspólne chwile powróciły. Dotąd było wszystko dobrze. Owszem zdarzały się kłótnie, ale nigdy nie powiedział tego...
-Kocham, ale tęsknie za taką dziewczyną, za moim aniołkiem.- podszedł do niej i objął dłońmi jej smutną twarz.- Ty się nie zmieniłaś. Coś się stało. Wiem to. Powiesz gdy będziesz gotowa, ale ja nie chce widzieć twojej maski. Chce widzieć ciebie.- wyszeptał i delikatnie pocałował w sam środek czoła. Wytarł jeną samotną łzę i mocno przytulił. Jednak ona nadal stała w miejscu i zduszała w sobie chęć odepchnięcia go od siebie, wciąż i wciąż. "Jeszcze za to zapłacisz"- pomyślała i zacisnęła dłonie w pięści kiedy oddała uścisk. Jeżeli ma wygrać, musi grać.


~*~ 

-Harry, ja na prawdę go kocham. Dlaczego nie pozwolisz mi być szczęśliwą?- spytała z nutką rozbawienia w głosie. 
-Nie z nim!- krzyknął wściekły i uderzył pięścią w stół. Wojna go zniszczyła, doszczętnie.- Nie możesz się z nim spotykać.
-Nie będziesz mi mówił z kim mam się spotykać. Chyba powinieneś znaleźć sobie jakąś dziewczynę bo zmieniasz się w Snape'a- zażartowała, wprawiając siebie w lepszy nastrój, tylko siebie. Gdzieś po drodze zgubił poczucie humoru. Niestety.
-Nie mów tak do mnie.-warknął- Nie wierze, że czuje coś do ciebie oprócz pogardy.- zabolało. Mimo wszystko zabolało.
-Kocha mnie.- powiedziała z pewnością w głosie.
-Nie bądź naiwna. Nikt nie zechciałby takiej szlamy jak ty.- powiedział z nienawiścią. Spojrzała na niego ze smutkiem.-  Hermiona, ja nie chciałem. Ja... ja nie wiem dlaczego to powiedziałem. Miona.- mówił ze skruchą. Nie dała się jednak oszukać. Wstała, nie zważając na jego słowa. Gdy stanęła w progu odwróciła się by spojrzeć mu w oczy i wypowiedziała kilka słów, raniąc mu przy tym serce.
-Nie ma już dla nas ratunku, Potter. Dla nikogo.

~*~



Kiedy przekroczył próg salonu usłyszał jej głośny płacz, a po chwili hałas tłuczonego szkła, raz po raz. Szybko dobiegł do drzwi sypialni i gwałtownie się zatrzymał. Zdjęcia były porozrzucane po całej podłodze, gdzie nie gdzie widać było rozbite kilka buteleczek perfum i dwa wazony. Na środku pokoju głośno zawodziła kobieta jego życia, a w rękach trzymała niebieską apaszkę. Mocniej przycisnęła ją do piersi i upadła na kolana. Mężczyzna natychmiast znalazł się koło niej, przykucnął i nic nie mówiąc, pozwolił by wypłakała się.

-Straciłam go. Straciłam ich wszystkich.- wydusiła z siebie i na nowo wybuchnęła płaczem.
-Cii....- uspokajał ją i głaskał troskliwie po włosach naiwnie wierząc, ze to pomaga.- Nic nie musisz mówić.
-Przepraszam za wszystko. Przepraszam. Nie chciałam.- wczołgała się na jego kolana i mocniej wtuliła w jego klatkę piersiową.
-Poradzimy sobie jak zawsze.- ucałował ją w skroń. 
-Tak bardzo Cię kocham, nie chce żebyś ode mnie odszedł.-"choć powinieneś"- mruknęła jej podświadomość, zajrzała w jego oczy i zobaczyła, że są pełne miłości i troski. Poczuła bolesne ukłucie w sercu i z bólem o oczach opuściła głowę.  
-Kocham Cię aniołku i nigdy nie zostawię.- powiedział szeptem. Wiedziała, że mówił prawdę. Ta prawda kawałek po kawałku niszczyła ją, sprawiała, że nienawidziła siebie. Zamknęła oczy i wsłuchała się w rytmiczne bicie jego serca. Powoli wdychając jego mocne perfumy, zadurzyła się i uspokoiła, choć nie przestała płakać. Ona cierpiała, a on w duchu cieszył się, że zobaczył dziewczynę, którą spotkał. Zobaczył nadzieję. Zobaczył prawdziwą kobietę, a nie własne odbicie. 


~*~


-Chcesz porozmawiać?- zaprzeczyła powolnym ruchem głowy. Już nie płakała. Była zbyt zmęczona by płakać. Poczuła ciepło bijące od swoich rąk i spojrzała na nie. Zauważyła, że trzyma gorący kubek z herbatą. Miły aromat dobiegł do jej nozdrzy. Owocowa z odrobiną rumu. Jej ulubiona. Uśmiechnęła się uroczo i spojrzała na mężczyznę na przeciwko niej. Odwzajemnił uśmiech i delikatnie ujął jej dłonie w swoje i ścisnął lekko. Po chwili puścił je i oparł się o krzesło. Obserwował ją, śledził każdy jej krok. Uwielbiał to robić, przyglądać się jak denerwuje się gdy ktoś lub coś przeszkodzi jej w czymś ważnym dla niej, jak zabawnie wzrusza ramionami gdy ma już dość i chce uciec jak najdalej, jak wpatruje się w las, patrzy na drzewa i obejmuje jedno. Kochał ją, kochał każdą jej zaletą, każdą jej wadę, kochał ją za jej miłość. Wiedział, że go kocha, przynajmniej kiedyś kochała. Posiadała więcej tajemnic niż mu się wydawało. Chciał je znać tak sama by ona znała jego. Wiedział, że to nie jest możliwe.



Od nienawiści do śmierci. Od miłości do śmierci. Niezbyt wiele kroków im pozostało. Jedno słowo, jeden gest, jeden krok a wszystko może się rozpaść. Nawet nie zdawali sobie sprawy na jak cienkiej linii się znajdują. Nie wiedzieli jak sekunda po sekundzie pragnie prawdy, która ukrywa się w głębiach ich serc, kalecząc ich codziennie po trochu. Powoli jak tlący się ogień pozbawia ich świadomości, najmniejszych uczuć. Zabija ich choć nie zdają sobie z tego sprawy. 
Oboje żyjący w tym samym kłamstwie, udający o jego nieistnieniu.

~*~


-Szlama- szepnęła i spuściła głowę- Plugawa szlama.
-Hej, nie mów tak o sobie. To nieprawda.- sprzeciwił się i złapał lekko za podbródek. Widząc jak nowe łzy gromadzą się w jej oczach, usiadł obok niej i objął.
-Ale tak jest. Tak zawsze będzie. On tak uważa, ty też tak...
-Nie- przerwał jej szybko- Nigdy tak nie uważałem. Mówiłem to byś była bezpieczna.
-Ale mówiłeś. To bolało. Mówiłeś.- powiedziała na wydechu i zamknęła oczy- Przepraszam, nie powinnam tego robić. Nie powinnam wspominać. Powinnam zapomnieć o ty ale..
-Ale nie potrafisz- dokończył cicho i przejechał uspokajająco dłonią po jej plecach.- Kto Ci tak powiedział?
-Nie ważne. Już skończyłam. Pozwolę temu odejść.
-Jeżeli to Potter, to przysięgam...- mocniej się w niego wtuliła.
-Cii. Nie mówmy już o tym. Daj spokój, nie chce o tym mówić.- mężczyzna westchnął ciężko ale zgodził się.
-Miona.. musisz coś wiedzieć..- powiedział niepewnie. Teraz w przypływie odwagi mógłby w końcu wydusić z siebie prawdę. W odpowiedzi ścisnęła pięści na koszuli.- Wiesz..
-Nie. Proszę. Nie mów nic. Zabierz mnie gdzieś. Zabierz mnie stąd. Daleko. Proszę Cię.- spojrzała mi w oczy. A on tylko kiwnął głowa i pocałował w usta. Uśmiechnął się i pozwolił by na nowo wtuliła się.


Kolejna okazja za kolejną. Mijały i uciekały. Nie próbowali ich gonić. Chcieli zmierzyć się z prawdą. Chcieli być gotowi. Ale uciekali, gonili, kłamali, lecz prawdy nie mówili. Dalej cierpieli po cichu, i wciąż na nowo krzywdzili się nawzajem. Prawdy pragnęli, lecz poddawali się. Nikt nie jest wystarczająco silny tak naprawdę..

~*~


-I jak? Podoba Ci się?- spytał młody mężczyzna, opierając się o ścianę budynku. Kobieta podeszła do niego z uśmiechem i zarzuciła ręce na jego szyję.

-Jest pięknie. Ale wiesz- zaśmiała się- gdy mówiłam, że chce abyś mnie zabrał daleko, nie mówiłam aż tak daleko. Wystarczyłoby zabrać mnie do jakiegoś parku a nie od razu na wyspę.
-Dobrze. A więc wracajmy.- powiedział z uśmiechem, widząc jak patrzy na niego z zaskoczeniem.
-Draco.- powiedziała z oburzeniem i uderzyła lekko w ramię. Odeszła na moment, udając obrażona. Chłopak pokręcił głową.
-No już. Tylko żartowałem- podszedł do niej i przyciągnął do siebie, tuląc czule- Kocham Cię i zrobiłbym dla Ciebie wszystko..
-Też Cię kocham Draco.- odpowiedziała i bardziej wtuliła.


Było idealnie. Kłamstwa i prawda. Sekundy i wieczność. Daleko od domu. Daleko od przeszłości, choć tak blisko siebie. Trawa i piasek. Krew i uśmiechy. Śmierć i miłość. Wszystko było ich życiem, tak wspólnym a tak oddzielnym. Które pierwsze się złamie?



~*~


-Hermiona? Gdzie jesteś?- zawołał, a cisza jaka nastąpiła ponownie zbiła go z tropu. Już od kilku minut błądził po dużym domu i nawoływał ukochaną. - Nie chowaj się! Miona!- cisza. Uśmiechnął się mimo że powoli tracił cierpliwość. - I tak Cię złapie!


Merlinie, jak on kochał tą dziewczynę. Od dnia, kiedy zabrał ją z Londynu, wydawało się, że była .. szczęśliwsza? Często widywał ją z uśmiechem na twarzy, zachowywała się tak jak kiedyś, w Hogwarcie, jakby znowu miała 18 lat. Zakochiwał się coraz bardziej gdy zrzucała obcą twarz, tylko dla niego. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową i ruszył do kuchni. Rozejrzał się dookoła i wypił kilka łyków wody po czym odstawił szklankę. Kiedy oparł się o blat, wyjrzał przez okno. Słońce przygrzewało i lekko odbijało się w bladoniebieskich falach. Lekki wiaterek kołysał drzewami. Przymknął oczy i wyobraził sobie jak dziewczyna leży z nim na gorącym piasku i przyglądają się bezchmurnemu niebu. Poczuł jak na jego twarz wpływa lekki uśmiech, zawsze taki sam, kiedy o niej myślał. Nagle otworzyła oczy. Usłyszał jej śpiew, lekki i melodyjny. Na oślep ruszył w stronę, z której go usłyszał. Rzadko kiedy śpiewała, nawet nuciła. Doskonale wiedziała jak to działa na mężczyznę. Wiedziała też, że najchętniej zasypiałby przy jej delikatnym brzmieniu głosu, mógłby słuchać jej śpiewu i cieszyć się z tego jak ona. Pchnął drzwi do jednego z wielu pokoi. -Hermiona?- powiedział prawie szeptem, nie chcąc jej przeszkodzić. Nikogo jednak nie zobaczył. Odwrócił się gwałtownie, gdy usłyszał głośny chichot za plecami- Pokaż mi się kochanie. Gdzie się schowałaś?

Ciche pytanie w przestrzeń i brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Przez kolejne minuty bawił się z nią, szukał. To wydawało mu się głupie i dziecinne ale podobało mu się. 


Miłe momenty, ciche minuty otaczały ich kłamstwa, ciasno, zabierając oddech. Oni walczyli. Oni udawali. Oni chcieli się uwolnić. Myśli i uczucia gnębiły ich. Próbowali się uwolnić. Ale jak mogli skoro ciągle ukrywali się za skrawkami wspomnień, zapominając o horrorze...



Ujrzał jej letnią sukienkę. Próbował złapać jej choćby skrawek, ale uciekła.

-Nie złapiesz mnie.- powiedziała śpiewnym głosem. Drażniła się z nim, ukrywając się za ścianą.
-A co jeżeli złapie?- spytał, podchodząc bliżej. Gdy spojrzał w miejsce, w którym stała, rozczarował się. Bystra bestia.- Hermiona?
Usłyszał ciszę, przerwaną cichymi dźwiękami skrzypiącej podłogi. Następnie poczuł nad swoją głową, jej kroki. Wiedział gdzie jej bose stopy wędrowały. Ruszył szybkim krokiem. Gdy dotarł na miejsce, drzwi były otwarte. Wszedł do pokoju i rozejrzał się. To było jedyne pomieszczenie gdzie był widok na morze. Na środku stało niewielkie łóżko, a wokół wisiały zasłony. Lekki wiatr rozwiewał materiał. Odszukał dziewczynę, która wciąż się ukrywała z uśmiechem na twarzy.
-Znalazłem Cię.- powiedział szeptem. Gdy próbował jej dotknąć, odsunęła się o pobiegła dolej. Biegała między prześcieradłami i próbowała odsunąć od siebie chłopaka. Wybuchnęli głośnym śmiechem gdy mężczyzna w końcu złapał ją  w swoje ręce i przyparł do ściany. 
-Mam Cię- powiedział, nachylając się nad rozanieloną kobietą. Położył jej jedną rękę na talii i lekko przyciągnął do siebie. 
-I co teraz? Puścisz mnie?
-Możemy dokończyć zabawę.- szepnął w jej usta i wpił się w nie. Otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia ale nie przerwała pocałunku. Szybko oplotła jego szyję i pozwoliła by błądził dłońmi po całym ciele. Powoli rozpięła jego koszulę i nie przerywając pocałunku, wskoczyła na jego biodra i ruszyli w stronę łóżka. Cicho pisnęła gdy poczuła zimny materiał pod plecami, gdy została bez sukienki. Uśmiechnął się lekko i cmoknął w nos.
- Wydaje mi się, że każdy dzień to wieczność, a jeżeli mam z kimś ją spędzić, to chciałbym abyś to była Ty. Kocham Cię.
-Też Cię kocham Draco.- powiedziała i pozwoliła na chwilę szaleństwa.


Prawda zmieszana z kłamstwem. Kłamstwa zmieszane z rozkoszą. Pogubili się zatopieni we śnie. Każde marzenie rozpływało się po ich ciele jak najmilszy dotyk. Mogliby spędzić tak wieczność, lecz losu nie da się odpędzić. Zbrodnia i kara. Cierpienie i śmierć. Łzy i głośny śmiech. Żałosne zawodzenie i błagalne prośby. Czy tylko to dla nich jest przewidziane? 

 

~*~


-Powiedz mi co ukrywasz?- wyszeptał jej do ucha.
-Uhg- przekręciła się niespokojnie i spojrzała w oczy- Nie psuj takiej chwili.
-Proszę. Będzie tak łatwiej. Wiesz o tym. Skarbie, kocham Cię.
-Ale to nas zniszczy.
-Nie jeżeli na to nie pozwolimy.- złączył ich ręce i patrzył jak kobieta jego życia walczy ze sobą.
-Wiem, że....- zaczęła. Przymknęła na moment oczy i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. czując bicie jego serca, uspokoiła oddech i wydusiła z siebie kilka słów- Wiem, że zabiłeś moich rodziców.
-Herm..
-Wiem, że byłeś przy nich kiedy ich torturowali.Wiem, że im nie pomogłeś. Wiem, że... Cholera naprawdę chciałabym wierzyć, że nie mogłeś im pomóc, ale jesteś..- przejechała drżącą ręką po Mrocznym Znaku- śmierciożercą, a nim się jest na zawsze, czyż nie? Nie przerywaj mi. Tylko jedno chce wiedzieć. Dlaczego mi do cholery nie powiedziałeś? Dlaczego wolałeś to ukrywać przede mną?
-Bałem się, że Cię stracę.. Jak wszystko w moim życiu.
-A teraz się nie boisz?
-Boję, ale.. Wiesz, że jestem idiotą i bywam samolubny ale wolałem nic nie mówić by nie stracić jedynego dobra w moim życiu.
-Merlinie nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym Cię nienawidzić.
-Ale nie możesz. I ja też nie mogę.- dotknął jej policzka, lecz odsunęła się od niego i powoli wstała. A on patrzył jak zakłada na siebie ubrania i ze zrezygnowaniem siada z powrotem na łóżku. Powoli odchyliła głowę do tyłu i wypuściła głośno powietrze, które zdawało się jej przeszkadzać.
-Miałam plan. Idealny plan by złamać Ci serce jak Ty to robiłeś codziennie udając tego idealnego, kochającego Draco. Ale oboje wiemy, że jesteś nikim więcej niż sam widzisz. Nienawidzisz tego znaku tak bardzo jak swojej przeszłości. Nienawidzisz faktu, że ktokolwiek mógł Cię pokochać po tym wszystkim. Nie możesz żyć z myślą, że pomimo tylu zła w życiu jest dla Ciebie szansa, jakaś głupia nadzieja.
-Ty jesteś moją nadzieją, moim zapomnieniem, lepszym jutrem. Moim wszystkim. Proszę nie zostawiaj mnie.- próbował objąć ją od tylu lecz wstała i nie zważając na nic podeszła do drzwi. A on tylko patrzył z przerażeniem w sercu i czekał na kolejny jej ruch.
-Więc udowodnij.- wyszeptała i odeszła.

Odkryta prawda jest okrutna. Prawda tnie jak ostrze noża, mocno wbija się w ciało, głęboko zostawia swoje ślady. Prawda - głośno prosi o ujawnienie. Prawda - zabija czas i nadzieje. Prawda- osłabia kłamstwo i ludzi. Złamane serce - cena za udawanie.

~*~


Nie wiem co się dzieje, ani gdzie jestem. Nie wiem kim jestem. Czuję się zamknięty w pomieszczeniu bez wyjścia. Kluczem jest ona. Ta, która uciekła. Ta, której pozwoliłem odejść. 
Dureń w czystej postaci pozwolił by całe jego szczęście odeszło. A tu nagle stoi przede mną, ta sama kobieta z ironicznym uśmieszkiem na ustach przyparta do muru jednej z francuskich kamienic.

-Pamiętasz ten dzień kiedy poprosiłaś bym udowodnił, że jesteś wszystkim? Oczywiście, że pamiętasz. Chce tylko żebyś wiedziała, że nie bałem się wtedy, że nie zdołam tego zrobić. Bałem się, że Cię nie odnajdę. Że schowasz mi się tak, że już więcej nie ujrzę tych pięknym, brązowych oczu, nie posmakuje Twoich ust - nachylił się nad nią i ledwo musnął wargami jej warg. Pod wpływem jego dłoni na jej policzku i drugiej na plecach poczuła dawne pożądanie i spokój. Tęsknota, którą nieustannie czuła i pragnienie czucia się kochaną nagle przestały istnieć.- nie będę mógł Cię już dotknąć ani spojrzeć na Ciebie wiedząc, że jesteś tylko moja. Bałem się, że już nie będę mógł powiedzieć, że jestem, że kocham, że pragnę być z Tobą, dla Ciebie. Odchodząc zabrałaś część mojego serca, ale nie jestem zły Kochanie. Możesz ją mieć cały czas ale musisz mi obiecać, że nie uciekniesz z nią na drugi koniec świata. Możesz mieć je całe i łamać ile chcesz tylko byś była ze mną i nigdy więcej nie odeszła.
-Obiecuję..- szepnęła ledwo dosłyszalnie i uśmiechnęła, mocno go obejmując. 


Wybaczenie- ulga dla duszy. 
Prawda- klucz do szczęścia.
Kłamstwo- trucizna dla miłości.


Szczęście jest takie, że mogę Cię mieć na dnie mojego serca. Mogę Cię nie mieć przy sobie i wiedzieć, że ktoś na mnie czeka z gorąca herbatą w zimowy dzień. Mogę Cię mieć przy sobie i pragnąć jeszcze bardziej by dzień nigdy się nie kończył a noc trwała wiecznie. Szczęście jest we mnie i w Tobie. Szczęście jest tym, że mamy siebie. Na wieczność.