Z wielka radością mogłam stwierdzić, ze dzisiaj sobota, wiec mogę sobie spokojnie pomyśleć. Jak się czuje? Źle...? Strasznie...? Nie wiem nic nie czuje...
Teraz nic... Minęło 5 dni. Całe 5 dni od tamtego wydarzenia. Rany się zagoiły.
Te na ciele tak.. nie na duszy. Na duszy nigdy nie zniknął bo nie ma już takiej
siły żebym mogła zapomnieć. Teraz leże i patrze się w sufit. Znacie to uczucie
kiedy wiecie co macie robić a wam się nie chce. Pewnie tak... W głowie mam
natłok myśli ale nie płaczę. Słoneczny, ciepły dzień. Nic nikogo nie obchodzi.
Ja nikogo nie obchodzę... Nikogo... Musiałam jeść a to wszystko przez Malfoya.
Siada obok mnie na posiłkach i zmusza bym na nie chodziła. Większość jedzenia
ląduje pod stół. Mam nadzieje, że mnie nie podejrzewa i nie sprawdza. Coś do
niego czuje. Na pewno. Teraz to wiem. Ale to na pewno nie zauroczenie. Ja nie
zasługuje na coś takiego a co dopiero miłość. Dodatkowo jestem szlamą. Wiem że
Smoka nie obchodzi status krwi ale to nie znaczy, że coś do mnie czuje. Nadal
jestem Szlamą. A to się nigdy nie zmieni.
Ehh… Rozmyślałabym dalej gdyby
nie ból głowy i suchość w gardle. Kac. Znowu zabalowałyśmy z Ginny. Wpadła do
mojego osobistego dormitorium cała zapłakana, rzuciła się na mnie przytulając i całując w policzki. Za chwile się oderwała i zaczęła histerycznie śmiać. Patrzyłam się na nią jak na idiotkę aby po chwili dowiedzieć się co było przyczyną takiego zachowania. Okazało się, że Harry Potter zerwał z Ginny o
czym ona od dawna się modliła chociaż nadal go kochała, a płakała dlatego ze ją zdradził z Cho Chang. Podniosłam się z łózka i zaczęłam szukać eliksiru na kaca
tak by nie obudzić Rudej. Niestety nie miałam już ani jednej pełnej fiolki. Musiałam pójść wiec do pokoju Smoka. Po kilku krokach przewróciłam się, a
raczej potknęłam o jedna z pustych butelek, które walały się po podłodze i runęłam głośno na ziemie. Zaklęłam cicho
i już miałam wstać kiedy otworzyły się drzwi. A w nich stali w samych
spodniach, jak mieli to w zwyczaju dwaj przystojni Ślizgoni. Pokój wyglądał jak miejsce po wielkim huraganie. Zaśmiali się cicho.
-Może pomoglibyście mi wstać?- warknęłam w ich stronę, zwracając tym samym na siebie uwagę.
-Chodź moja
niezdaro.- podszedł do mnie wysoki blondyn i szybkim, gwałtownym ruchem pomógł mi wstać, pociągając tak, ze zachwiałam się i gdyby nie jego silne ramiona,
znowu bym upadla- Patrz stary... Jeszcze nic nie zrobiłem a już nie może mi się oprzeć.
-Malfoy puść mnie.- chciałam się wyrwać ale był zbyt silny.
-A co z tego będę miał?- nachylił się w moja stronę.
-Hmmm...-
przez chwile udawałam, że się zastanawiam- No nie wiem... Może kopa w dupę?
-Jasne. No
to co będę z tego miał?- uśmiechnął się ironicznie. Już miałam mu coś odpowiedzieć ale Blaise Zabini mi nie pozwolił.
-Stary
ulituj się nad Wiewióreczką bo śpi. Chodźcie do salonu.- i poszli ale Malfoy
zamiast mnie zostawić w spokoju to wziął na ręce i postawił mnie dopiero koło kominka ale
dalej trzymał w objęciach.
-Macie eliksir prawda?- spytałam z nadzieja.
-A co
kacyk?- uśmiechnął się perfidnie Draco i przyciągnął mnie do siebie bardziej
kiedy wykorzystałam jego chwile nieuwagi i próbowałam uciec.
-Oj Malfoy.
Nie pierwszy i nie ostatni. Ja to nie potrzebuje aż tak bardzo. Zresztą mi
zaraz przejdzie. Ale Ginny... jak zejdzie z łózka jutro rano sama to będzie cud- zażartowałam.
-Aż tak źle?- spytał rozbawiony Diabeł.
-Powiedzmy,
ze przesadziła troszkę...
-Troszkę...?
-Tak troszkę Blaise. Nie moja wina, ze mamy mocne głowy a ona chciała się upić do nieprzytomności co jej się udało. Malfoy?
-Hm..?
-Możesz mnie puścić. Musze usiąść.
-Oh...
Jasne.- mimo moich dalszych oporów ponownie wziął mnie na ręce i usiadł sobie
na kanapie a mnie posadził na kolanach i zmusił bym się do niego przytuliła.
-Jesteś...
okropnym…wrednym…i chamskim…dupkiem…-po każdym wypowiedzianym słowie słychać było mocne uderzenie i cichy śmiech Diabła.
-Jezu...
kobieto ale ty masz sile.-szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął jeszcze bliżej.
-Nie chciałbym wam przeszkadzać moje gołąbeczki ale zdaje mi się, że wolał ktoś Mionkę.-powiedział Blaise nie mogąc powstrzymać głośnego śmiechu.
-Malfoy.
Musze iść. Puść mnie.-niechętnie chciałam wstać na co mi oczywiście nie pozwolił. Próbowałam się wyrwać ale byłam za słaba. Co się dziwić od ponad 2
tygodni nic nie jadłam.
-Ale ja nie
chce i ty tez nie.
-Hermiona!
Ty idiotko! Zabije cie!-usłyszeli głośny krzyk Panny Weasley a po chwili histeryczniej śmiech.
-O
nie…-jęknęłam i tym razem bez oporów wtuliłam się w ciepły tors Smoka.
-Pójdę do
niej.
-Blaise nie radziła bym. Wiesz ten śmiech... nie radziłabym ci. Teraz pewnie demoluje mi pokój i...
-Jakoś się cicho zrobiło nie?-przerwał mi Diabeł.
-O boże...-szepnęłam i zerwałam się na równe nogi i jak najszybciej pobiegłam do
swojego pokoju, ignorując pytania chłopaków. Gdy zobaczyłam plącząca Ginny przy
moim łózko, która wpatrywała się w swoje zakrwawione ręce zebrała się we mnie
cala złość-Ginerwo Weasley! Ty debilko! Ty idiotko! Zaraz to ja cię zabije!- podeszłam do niej i złapałam za ramiona mocno potrząsając-Nigdy więcej mnie tak
nie strasz! Zapierdzielaj do łazienki się omyć i oczyścić te rany! Bez żadnego ale!- Ginny z miną skazańca zamknęła się w łazience a po chwili było słuchać szum wody. Zamknęłam oczy i policzyłam do 10. Wiedziałam,że jej nic nie będzie. Zresztą sama się okaleczałam gorzej i jakoś żyje. A ona... ona tylko stłukła wszystkie butelki i całe szczęście nie podcięła żył. W końcu taka głupia nie była... Chciała bym jej pomoc ale nie potrafię... Nie mogę się zmusić... Za dużo wspomnień... O wiele za dużo... Wyszłam z pokoju z myślą, że muszę się napić czegoś mocniejszego. Gdy tylko weszłam do salonu Malfoy wstał z fotela a
Blaise zbladł.
-Granger!
Dlaczego ty masz na rękach i ubraniach krew?!-pieklił się Draco, podchodząc kilka kroków bliżej do mnie. Dopiero teraz zobaczyłam, że miałam na sobie pełno krwi mojej ukochanej przyjaciółki.
-Kuźwa.-zaklęłam
cicho. Przecież mogłaś się tego spodziewać głupia ze nie przejdziesz niezauważona przez salon w dodatku cała we
krwi. Idiotka.- odezwał się drugi głos w mojej głowie. Potrząsnęłam lekko głowa i spytałam głośno- Blaise?
-Tak?
-Pójdziesz do mojego pokoju i doprowadzisz go do porządku?... i do Ginny. Jest w łazience.
Trzeba opatrzyć jej rany. Ja nie mo...-zaciełam się i zamknęłam oczy. Nie rycz głupia! Nie przed nimi.. potem.. w łazience... razem z żyletką nie teraz...-Błagam.-powiedziałam już cichym,
lekko drżącym głosem.
-Jasne. Już idę. – nie zastanawiając się ani chwili dłużej pobiegł we wskazane prze zemnie miejsce. Ruszyłam w stronę barku, ale gdy przechodziłam obok wysokiego blondyna zatrzymał mnie. Swoja rękę położył na moim kościstym biodrze jednocześnie zagradzając dalszą drogę. Spojrzałam na niego pytająco.
-Musisz się w coś przebrać i umyć. –odparł stanowczym lecz zmartwionym głosem.
-Nie chce iść do pokoju. Daj mi spokój.
-Pójdziemy do mojego pokoju.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. Idziesz albo cie tam zaniosę.-syknął. Nie ruszyłam się więc westchnął cicho. Podszedł do mnie od tylu i jego obie ręce spoczęły na mojej wąskiej
talii. Nachylił się nade mną i wyszeptał do ucha.-Nie bądź uparta. Gdybym chciał coś ci zrobić to bym już dawno zrobił.
-Wiem. Chce się tylko napić trochę Ognistej i potem pójdę.
-Jak będziesz już ogarnięta to się napijesz.-popchnął mnie lekko do przodu. Nie opierałam mu się więc już po chwili siedziałam na skraju jego łózka- Poczekaj
chwile.-zniknął w łazience ale już po chwili wyszedł z niej trzymając malutki ręcznik i miskę wody. Gdy chciałam zabrać od niego rzeczy nie pozwolił mi. Nie zdarzyłam zaprotestować bo mnie wyprzedził.- Nic nie mów. Daj chociaż raz sobie
pomoc.-powiedział patrząc w moje oczy. Czułam, że zaraz się rozpłacze. Mimo
moich starań czułam jak łzy napływają mi do oczu. Spuściłam głowę by nie widział jak z nimi walczę. Wziął moja rękę i delikatnie wytarł, tak samo z
druga. Nagle wstał i podszedł do szafy. Wyciągnął jedna ze swoich koszul i podał mi. Bez słowa wstałam i weszłam do łazienki. Przytrzymałam się umywalki i spojrzałam w lustro. Nie mogłam znieść widoku mojej zmęczonej życiem twarzy. Zdjęłam swoja koszule nocna i teraz już nie powstrzymywałam łez. Nogi i brzuch
całe w małych bliznach i strupach. Wychudzone ciało i wystające zebra. Idealny
efekt głodzenia się i samookaleczenia. Nienawidziłam siebie. Nienawidziłam swojego dawnego pięknego ciała.
-Jesteś wrakiem, Hermiono. Wrakiem. Chodząca śmiercią.-wyszeptałam w swoje odbicie. Opłukałam twarz zimna wodą i obrałam koszule Draco. Ugięły mi się kolana gdy poczułam zapach jego perfum. Usłyszałam nagle pukanie do drzwi i zaniepokojony głos.
-Hermiona?
Wszystko w porządku?-zamknęłam oczy. Nie. Nie jest w porządku! Kurwa nic nie
jest w porządku!-pomyślałam.
-Tak.-otworzyłam drzwi i wymusiłam lekki uśmiech skierowanego w ubranego już Smoka-Musiałam po
prostu pomyśleć.-przeleciał mnie wzrokiem i uśmiechnął się.
-Mogłabyś częściej zakładać moje koszule. Do twarzy ci w niej.- w jego oczach było widać zadowolenie i pożądanie. Wielkie pożądanie ale zignorowałam to.
-Dziękuję.
Wiesz, przemyśle twoja propozycje.-uśmiechnęłam się uroczo.
-Mam
nadzieje, ze pozytywnie. A teraz chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łózka.
-Po
co?-spytałam dzielnie ukrywając strach.
-Głuptasie.-pacnął mnie lekko w nos-Przecież się na ciebie nie rzucę i nie zgwałcę. Nie jestem
potworem.-kiwnęłam głowa. Osiadłam na łózko a on zajął miejsce obok mnie. Rozmawialiśmy przez długi czas, co jakiś czas wybuchając śmiechem. W pewnym
momencie zrobiłam się senna. Nie wiele myśląc położyłam głowę na barku chłopaka a on przygarnął mnie ręka. Wtuliłam się w niego mocnej. Po chwili usnęłam w objęciach tego, z którym miałam przeżyć niewątpliwie najlepsze dni swojego
marnego życia.
~*~
Trzymając ja
w talii poprowadziłem najpierw do mojego pokoju, a potem na łózko. Usiadła na
jego skraju.
–Poczekaj
chwile.-powiedziałem i już mnie nie było. Wszedłem do łazienki. W szafeczce pod
umywalka znalazłem apteczkę i mała miseczkę, którą napełniłem do polowy ciepłą woda. Wyjąłem jeszcze mały ręcznik i udałem się z powrotem do pokoju. Podszedłem do szatynki i kucnąłem przed nią a
obok postawiłem miskę. Już chciała zabrać ode mnie ręczniczek ale przyciągnąłem go bliżej do siebie. Przerwałem jej gdy otwierała usta- nic nie mów.- zamilkła i popatrzyła mi prosto w oczy- Daj chociaż raz sobie pomóc- po
tych słowach zobaczyłem łzy w jej oczach. Natychmiast spuściła głowę w dół. Uśmiechnąłem się zwycięsko i wziąłem jej małą dłoń. Delikatnymi ruchami wytarłem jej ręce. Wstałem i nic nie mówiąc wyciągnąłem jedna z moich ulubionych białych koszul. Podałem jej a ona nawet
nie zaszczycając mnie spojrzeniem zniknęła w łazience. Balem się o nią. Wiedziałem, że coś ją dręczy. Chciałem się dowiedzieć, ale pewnie by mi nie powiedziała. W czasie swoich rozmyślań obrałem luźna koszulkę. Podszedłem do
drzwi wyraźnie zaniepokojony. Była tam już od kilku minut, a miała tylko założyć moją koszule. Zapukałem lekko.
-Hermiona?
Wszystko w porządku?- nie musiałem czekać długo na jej odpowiedź.
-Tak.-otworzyła i stanęła w drzwiach, lekko się uśmiechnęła. Wiedziałem, że był wymuszony.-Musiałam po prostu pomyśleć.-dopiero po chwili zorientowałem się, że
stoi przede mną w moje koszuli. Była na nią o wiele za duża, więc sięgała jej prawie do połowy ud. Musiałem stwierdzić, że ma bardzo zgrabne nogi. Uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem w jej smutne oczy.
- Mogłabyś częściej zakładać moje koszule. Do twarzy ci w niej.- poprawiłem lekko kołnierzyk.
-Dziękuję.
Wiesz, przemyśle twoją propozycje.- ucieszyłem się jak małe dziecko, ale nie dałem tego po sobie poznać.
-Mam
nadzieje, że pozytywnie. A teraz chodź.- złapałem ją za dłoń i pociągnąłem w stronę łózka. Ale ona natychmiast się zatrzymała.
-Po
co?-spytała na pozór spokojnie. Może i bym uwierzył, że jest spokojna ale jej
oczy mówiły
wszystko.
Bala się. Bala się, że zrobię jej krzywdę.
-Głuptasie.- powiedziałem, przysunąłem się niezauważalnie i pacnąłem w nos- Przecież się na
ciebie nie rzucę i nie zgwałcę.- w jej oczach oprócz strachu można było zobaczyć przerażenie, ból ale i ulgę- Nie jestem potworem.- nie pewnie kiwnęła głową ale usiadła. Bez zastanowienia usadowiłem się obok niej i lekko uśmiechnąłem. Chciałem poprawić jej humor, więc zwinnie omijałem temat tego co się stało rano. Co chwile śmialiśmy się z moich żartów. Nagle poczułem jak kładzie głowę na moim barku. Przyciągnąłem ją do siebie tak by wtuliła się we
mnie. Po chwili usłyszałem jej miarowy oddech i tak żeby jej nie obudzić wziąłem na ręce i ułożyłem wygodnie na łóżku. Okryłem jej niewielkie ciało i zacząłem się przyglądać. Miała duże, malinowe usta, które mógłbym całować cały czas, teraz układały się w lekkim uśmiechu. Mały, zgrabny nosek. Długie brązowe włosy, które kiedyś były kręcone, teraz całkowicie proste, opadały swobodnie na poduszkę. Lekkie pukanie do drzwi wybudziło mnie z transu. Otworzyłem je a w
nich stał nie kto inny jak mój najlepszy przyjaciel.
-Gdzie nasza
ukochana Gryfoneczka?- spytał głośno.
-Cicho bo ją obudzisz pacanie.- syknąłem w jego stronę i zamknąłem drzwi.- A ty gdzie zgubiłeś Rudą?
-Poszła się położyć do swojego pokoju.
-Aha. Chodź,
opowiesz mi wszystko.- wszedłem do salonu z Diabłem i usiedliśmy na kanapie.
-A więc
poszedłem do pokoju Mionki, który wyglądał jeszcze gorzej. Wszędzie było szkło a
przy łóżku kałuża krwi. Wszedłem do łazienki a tam moja Wiewióreczka siedzi na podłodze w ubraniach. Cała mokra i wpatruje się w swoje ręce pełne krwi i płaczę. Gdy mnie zobaczyła jeszcze bardziej się rozryczała. No i wiesz opatrzyłem jej rany, pocieszyłem ja, pogadaliśmy i ona powiedziała, że musi się przespać. No to ja ją odprowadziłem do wieży Gryfindoru i przyszedłem ogarnąć pokój Miony. No a u ciebie jak było?
Westchnąłem głośno i zacząłem opowiadać. Gdy skończyłem Diabeł wyglądał na poruszonego.
-Jak myślisz dlaczego się tak zachowała?
-Mógłbyś jaśniej?
-No.. ona
praktycznie uciekła ze swojego pokoju zamiast pomóc Rudej.
-Nie wiem
ale to do niej nie podobne. Zawsze chętnie pomaga a teraz... Nie wiem Ale coś musiało się stać i to na pewno się stało. Mam tylko nadzieje ze to nie jakiś facet zrobił jej krzywdę bo go wtedy osobiście zabije.- Blaise tylko mi przytaknął. Szkoda tylko że nie wiedzieli jak blisko było prawdy...
~~~~~~~~~
Witam. Witam.
Nie było mnie prawie dwa tygodnie . Wiem i przepraszam ale zaczynam pisać historię jeszcze raz. W szpitalu nie napisałam nic ale nie potrafiłam. Teraz szkoła... wszystko musiałam nadrobić. Ale już jestem i nie wiem w ogóle czy ktoś naprawdę czyta moje wypociny ale prosiła bym o komentarz nie mówię tutaj o kilku zdaniowym czy coś ale jedno słowo "Czytam" wtedy będę miała większą zachętę do tego. Dziękuje za uwagę. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Następny rozdział będzie gdzieś za tydzień. Szkoła, sprawdziany i te sprawy... Przepraszam ://
Pozdrawiam,
Dark Liliane
~~~~~~~~~
Witam. Witam.
Nie było mnie prawie dwa tygodnie . Wiem i przepraszam ale zaczynam pisać historię jeszcze raz. W szpitalu nie napisałam nic ale nie potrafiłam. Teraz szkoła... wszystko musiałam nadrobić. Ale już jestem i nie wiem w ogóle czy ktoś naprawdę czyta moje wypociny ale prosiła bym o komentarz nie mówię tutaj o kilku zdaniowym czy coś ale jedno słowo "Czytam" wtedy będę miała większą zachętę do tego. Dziękuje za uwagę. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Następny rozdział będzie gdzieś za tydzień. Szkoła, sprawdziany i te sprawy... Przepraszam ://
Pozdrawiam,
Dark Liliane
Fajne opowiadanie. Dopiero się rozkręcasz ale myślę, że zaintrygujesz mnie jeszcze z nie raz ;) Życzę weny.
OdpowiedzUsuńWyłącz weryfikację obrazkową, tak od razu lepiej się komentuję.
Dziękuję. Twoje słowa tak jak każdego dla mnie bardzo dużo znaczą. Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię i tych co jednak czytają.
UsuńPozdrawiam,
Dark Liliane