sobota, 12 października 2013

Rozdział II- A może jednak?


Z wielka radością mogłam stwierdzić, ze dzisiaj sobota, wiec mogę sobie spokojnie pomyśleć. Jak się czuje? Źle...? Strasznie...? Nie wiem nic nie czuje... Teraz nic... Minęło 5 dni. Całe 5 dni od tamtego wydarzenia. Rany się zagoiły. Te na ciele tak.. nie na duszy. Na duszy nigdy nie zniknął bo nie ma już takiej siły żebym mogła zapomnieć. Teraz leże i patrze się w sufit. Znacie to uczucie kiedy wiecie co macie robić a wam się nie chce. Pewnie tak... W głowie mam natłok myśli ale nie płaczę. Słoneczny, ciepły dzień. Nic nikogo nie obchodzi. Ja nikogo nie obchodzę... Nikogo... Musiałam jeść a to wszystko przez Malfoya. Siada obok mnie na posiłkach i zmusza bym na nie chodziła. Większość jedzenia ląduje pod stół. Mam nadzieje, że mnie nie podejrzewa i nie sprawdza. Coś do niego czuje. Na pewno. Teraz to wiem. Ale to na pewno nie zauroczenie. Ja nie zasługuje na coś takiego a co dopiero miłość. Dodatkowo jestem szlamą. Wiem że Smoka nie obchodzi status krwi ale to nie znaczy, że coś do mnie czuje. Nadal jestem Szlamą. A to się nigdy nie zmieni.  Ehh… Rozmyślałabym dalej  gdyby nie ból głowy i suchość w gardle. Kac. Znowu zabalowałyśmy z GinnyWpadła do mojego osobistego dormitorium cała zapłakanarzuciła się na mnie przytulając i całując w policzki. Za chwile się oderwała i zaczęła histerycznie śmiaćPatrzyłam się na nią jak na idiotkę aby po chwili dowiedzieć się co było przyczyną takiego zachowania. Okazało się, że Harry Potter zerwał z Ginny o czym ona od dawna się modliła chociaż nadal go kochała, a płakała dlatego ze ją zdradził z Cho ChangPodniosłam się z łózka i zaczęłam szukać eliksiru na kaca tak by nie obudzić Rudej. Niestety nie miałam już ani jednej pełnej fiolki. Musiałam pójść wiec do pokoju Smoka. Po kilku krokach przewróciłam się, a raczej potknęłam o jedna z pustych butelek,  które walały się po podłodze i runęłam głośno na ziemie. Zaklęłam cicho i już miałam wstać kiedy otworzyły się drzwi. A w nich stali w samych spodniach, jak mieli to w zwyczaju dwaj przystojni ŚlizgoniPokój wyglądał jak miejsce po wielkim huraganie. Zaśmiali się cicho.
-Może pomoglibyście mi wstać?- warknęłam w ich stronę, zwracając tym samym na siebie uwagę.
-Chodź moja niezdaro.- podszedł do mnie wysoki blondyn i szybkim, gwałtownym ruchem pomógł mi wstaćpociągając tak, ze zachwiałam  się i gdyby nie jego silne ramiona, znowu bym upadla- Patrz stary... Jeszcze nic nie zrobiłemjuż nie może mi się  oprzeć.
-Malfoy  puść mnie.- chciałam  się  wyrwać ale był zbyt silny.
-A co z tego będę miał?- nachylił się w moja stronę.
-Hmmm...- przez chwile udawałam, że się zastanawiam- No nie wiem... Może kopa w dupę?
-Jasne. No to co będę z tego miał?- uśmiechnął się ironicznie. Już miałam mu coś odpowiedzieć ale Blaise Zabini mi nie pozwolił.
-Stary ulituj się nad Wiewióreczką bo śpiChodźcie do salonu.- i poszli ale Malfoy zamiast mnie zostawić w spokoju to wziął na ręce i postawił mnie dopiero koło kominka ale dalej trzymał w objęciach.
-Macie eliksir prawda?- spytałam z nadzieja.
-A co kacyk?- uśmiechnął się perfidnie Dracoprzyciągnął mnie do siebie bardziej kiedy wykorzystałam jego chwile nieuwagi i próbowałam uciec.
-Oj Malfoy. Nie pierwszy i nie ostatni. Ja to nie potrzebuje  tak bardzo. Zresztą mi zaraz przejdzie. Ale Ginny... jak zejdzie z łózka jutro rano sama to będzie cud- zażartowałam.
-Aż tak źle?- spytał rozbawiony Diabeł.
-Powiedzmy, ze przesadziła troszkę...
-Troszkę...?
-Tak troszkę Blaise. Nie moja wina, ze mamy mocne głowy a ona chciała się upić do nieprzytomności co jej się udało. Malfoy?
-Hm..?
-Możesz mnie puścić. Musze usiąść.
-Oh... Jasne.- mimo moich dalszych oporów ponownie wziął mnie na ręce i usiadł sobie na kanapie a mnie posadził na kolanach i zmusił bym się do niego przytuliła.
-Jesteś... okropnym…wrednym…i chamskim…dupkiem…-po każdym wypowiedzianym  słowie słychać było mocne uderzenie i cichy śmiech Diabła.
-Jezu... kobieto ale ty masz sile.-szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął jeszcze bliżej.
-Nie chciałbym wam przeszkadzać moje gołąbeczki ale zdaje mi się, że wolał ktoś Mionkę.-powiedział Blaise nie mogąc powstrzymać głośnego śmiechu.
-Malfoy. Musze iśćPuść mnie.-niechętnie chciałam wstać na co mi oczywiście nie pozwoliłPróbowałam się wyrwać ale byłam za słaba. Co się dziwić od ponad 2 tygodni nic nie jadłam.
-Ale ja nie chce i ty tez nie.
-Hermiona! Ty idiotko! Zabije cie!-usłyszeli głośny krzyk Panny Weasley a po chwili histeryczniej śmiech.
-O nie…-jęknęłam i tym razem bez oporów wtuliłam się w ciepły tors Smoka.
-Pójdę do niej.
-Blaise nie radziła bym. Wiesz ten śmiech... nie radziłabym ci. Teraz pewnie demoluje mi pokój i...
-Jakoś się cicho zrobiło nie?-przerwał mi Diabeł.
-O boże...-szepnęłam i zerwałam się na równe nogi i jak najszybciej pobiegłam do swojego pokoju, ignorując pytania chłopaków. Gdy zobaczyłam plącząca Ginny przy moim łózkoktóra wpatrywała się w swoje zakrwawione ręce zebrała się we mnie cala złość-Ginerwo Weasley! Ty debilko! Ty idiotko! Zaraz to ja cię zabije!- podeszłam do niej i złapałam za ramiona mocno potrząsając-Nigdy więcej mnie tak nie strasz! Zapierdzielaj do łazienki się omyć i oczyścić te rany! Bez żadnego ale!- Ginny z miną skazańca zamknęła się w łazience a po chwili było słuchać szum wody. Zamknęłam oczy i policzyłam do 10. Wiedziałam,że jej nic nie będzieZresztą sama się okaleczałam gorzej i jakoś żyje. A ona... ona tylko stłukła wszystkie butelki i całe szczęście nie podcięła żył. W końcu taka głupia nie była... Chciała bym jej pomoc ale nie potrafię... Nie mogę się zmusić... Za dużo wspomnień... O wiele za dużo... Wyszłam z pokoju z myślą, żmuszę się napić czegoś mocniejszego. Gdy tylko weszłam do salonu Malfoy  wstał z fotela a Blaise zbladł.
-Granger! Dlaczego ty masz na rękach i ubraniach krew?!-pieklił się Dracopodchodząc kilka kroków bliżej do mnie. Dopiero teraz zobaczyłam, żmiałam na sobie pełno krwi mojej ukochanej przyjaciółki.
-Kuźwa.-zaklęłam cicho. Przecież mogłaś się tego spodziewać głupia ze nie przejdziesz niezauważona przez salon w dodatku cała we krwi. Idiotka.odezwał się drugi głos w mojej głowiePotrząsnęłam lekko głowa i spytałam głośno- Blaise?
-Tak?
-Pójdziesz do mojego pokoju i doprowadzisz go do porządku?... i do Ginny. Jest w łazience. Trzeba opatrzyć jej rany. Ja nie mo...-zaciełam się i zamknęłam oczy. Nie rycz głupia! Nie przed nimi.. potem.. w łazience... razem z żyletką nie teraz...-Błagam.-powiedziałam już cichym, lekko drżącym głosem.
-Jasne. Już  idę. – nie zastanawiając się ani chwili dłużej pobiegł we wskazane prze zemnie miejsceRuszyłam w stronę barku, ale gdy przechodziłam obok wysokiego blondyna zatrzymał mnie. Swoja rękę położył na moim kościstym biodrze jednocześnie zagradzając dalszą drogęSpojrzałam na niego pytająco.
-Musisz się w coś przebrać i umyć. –odparł stanowczym lecz zmartwionym głosem.
-Nie chce iść do pokoju. Daj mi spokój.
-Pójdziemy do mojego pokoju.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. Idziesz albo cie tam zaniosę.-syknął. Nie ruszyłam się więc westchnął cicho. Podszedł do mnie od tylu i jego obie ręce spoczęły na mojej wąskiej talii. Nachylił się nade mną i wyszeptał do ucha.-Nie bądź uparta. Gdybym chciał coś ci zrobić to bym już dawno zrobił.
-Wiem. Chce się tylko napić trochę Ognistej i potem pójdę.
-Jak będziesz już ogarnięta to się napijesz.-popchnął mnie lekko do przodu. Nie opierałam mu się więc już po chwili siedziałam na skraju jego łózka- Poczekaj chwile.-zniknął w łazience ale już po chwili wyszedł z niej trzymając malutki ręcznik i miskę wody. Gdy chciałam zabrać od niego rzeczy nie pozwolił mi. Nie zdarzyłam zaprotestować bo mnie wyprzedził.- Nic nie mów. Daj chociaż raz sobie pomoc.-powiedział patrząc w moje oczy. Czułam, że zaraz się rozpłacze. Mimo moich starań czułam jak łzy napływają mi do oczu. Spuściłam głowę by nie widział jak z nimi walczęWziął moja rękę i delikatnie wytarł, tak samo z druga. Nagle wstał i podszedł do szafy. Wyciągnął jedna ze swoich koszul i podał mi. Bez słowa wstałam i weszłam do łazienkiPrzytrzymałam się umywalki i spojrzałam w lustro. Nie mogłam znieść widoku mojej zmęczonej życiem twarzy. Zdjęłam swoja koszule nocna i teraz już nie powstrzymywałam łez. Nogi i brzuch całe w małych bliznach i strupach. Wychudzone ciało i wystające zebra. Idealny efekt głodzenia się i samookaleczeniaNienawidziłam siebie. Nienawidziłam swojego dawnego pięknego ciała.
-Jesteś wrakiem, Hermiono. Wrakiem. Chodząca śmiercią.-wyszeptałam w swoje odbicie. Opłukałam twarz zimna wodą i obrałam koszule DracoUgięły mi się kolana gdy poczułam zapach jego perfum. Usłyszałam nagle pukanie do drzwi i zaniepokojony głos.
-Hermiona? Wszystko porządku?-zamknęłam oczy. Nie. Nie jest w porządku! Kurwa nic nie jest porządku!-pomyślałam.
-Tak.-otworzyłam drzwi i wymusiłam lekki uśmiech skierowanego w ubranego już Smoka-Musiałam po prostu pomyśleć.-przeleciał mnie wzrokiem i uśmiechnął się.
-Mogłabyś częściej zakładać moje koszule. Do twarzy ci w niej.- w jego oczach było widać zadowolenie i pożądanie. Wielkie pożądanie ale zignorowałam to.
-Dziękuję. Wiesz, przemyśle twoja propozycje.-uśmiechnęłam się uroczo.
-Mam nadzieje, ze pozytywnie. A teraz chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łózka.
-Po co?-spytałam dzielnie ukrywając strach.
-Głuptasie.-pacnął mnie lekko w nos-Przecież się na ciebie nie rzucę i nie zgwałcę. Nie jestem potworem.-kiwnęłam głowaOsiadłam na łózko a on zajął miejsce obok mnie. Rozmawialiśmy przez długi czas, co jakiś czas wybuchając śmiechem. W pewnym momencie zrobiłam się senna. Nie wiele myśląc położyłam głowę na barku chłopaka a on przygarnął mnie rękaWtuliłam się w niego mocnej. Po chwili usnęłam w objęciach tego, z którym miałam przeżyć niewątpliwie najlepsze dni swojego marnego życia.
~*~
Trzymając ja w talii poprowadziłem najpierw do mojego pokoju, a potem na łózkoUsiadła na jego skraju.
–Poczekaj chwile.-powiedziałem i już mnie nie byłoWszedłem do łazienki. W szafeczce pod umywalka znalazłem apteczkę i mała miseczkęktórą napełniłem do polowy ciepłą woda. Wyjąłem jeszcze mały ręcznik i udałem się z powrotem do pokoju.  Podszedłem do szatynki i kucnąłem przed nią a obok postawiłem miskę. Już chciała zabrać ode mnie ręczniczek ale przyciągnąłem go bliżej do siebie. Przerwałem jej gdy otwierała usta- nic nie mów.- zamilkła i popatrzyła mi prosto w oczy- Daj chociaż raz sobie pomóc- po tych słowach zobaczyłem łzy w jej oczach. Natychmiast spuściła głowę  w dółUśmiechnąłem się  zwycięsko i wziąłem jej małą dłoń. Delikatnymi ruchami wytarłem jej ręceWstałem i nic nie mówiąc  wyciągnąłem jedna z moich ulubionych białych koszul. Podałem jej a ona nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem zniknęła w łazience. Balem się o niąWiedziałem, że coś ją dręczyChciałem się dowiedzieć, ale pewnie by mi nie powiedziała. W czasie swoich rozmyślań obrałem luźna koszulkę. Podszedłem do drzwi wyraźnie zaniepokojony. Była tam już od kilku minut, a miała tylko założyć moją koszule. Zapukałem lekko.
-Hermiona? Wszystko w porządku?- nie musiałem czekać długo na jej odpowiedź.
-Tak.-otworzyła i stanęła w drzwiach, lekko się uśmiechnęłaWiedziałem, że był wymuszony.-Musiałam po prostu pomyśleć.-dopiero po chwili zorientowałem  się, że stoi przede mną w moje koszuli. Była na nią o wiele za duża, więc sięgała jej prawie do połowy ud. Musiałem stwierdzić, że ma bardzo zgrabne nogi. Uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem w jej smutne oczy.
Mogłabyś częściej zakładać moje koszule. Do twarzy ci w niej.- poprawiłem lekko kołnierzyk.
-Dziękuję. Wiesz, przemyśle twoją propozycje.- ucieszyłem się jak małe dziecko, ale nie dałem tego po sobie poznać.
-Mam nadzieje, że pozytywnie. A teraz chodź.- złapałem ją za dłoń i pociągnąłem w stronę łózka. Ale ona natychmiast się zatrzymała.
-Po co?-spytała na pozór spokojnie. Może i bym uwierzył, że jest spokojna ale jej oczy mówiły
wszystko. Bala się. Bala się, że zrobię jej krzywdę.
-Głuptasie.- powiedziałemprzysunąłem się niezauważalnie i pacnąłem w nos- Przecież się na ciebie nie rzucę i nie zgwałcę.- w jej oczach oprócz strachu można było zobaczyć przerażenieból ale i ulgę- Nie jestem potworem.- nie pewnie kiwnęła głową ale usiadła. Bez zastanowienia usadowiłem się obok niej i lekko uśmiechnąłemChciałem poprawić jej humor, więc zwinnie omijałem temat tego co się stało rano. Co chwile śmialiśmy się z moich żartów. Nagle poczułem jak kładzie głowę na moim barku. Przyciągnąłem ją do siebie tak by wtuliła się we mnie. Po chwili usłyszałem jej miarowy oddech i tak żeby jej nie obudzić wziąłem na ręce i ułożyłem wygodnie na łóżkuOkryłem jej niewielkie ciało i zacząłem się przyglądać. Miała duże, malinowe usta, które mógłbym całować cały czas, teraz układały się w lekkim uśmiechuMały, zgrabny nosek. Długie brązowe włosyktóre kiedyś były kręcone, teraz całkowicie proste, opadały swobodnie na poduszkę. Lekkie pukanie do drzwi wybudziło mnie z transu. Otworzyłem je a w nich stał nie kto inny jak mój najlepszy przyjaciel.
-Gdzie nasza ukochana Gryfoneczka?- spytał głośno.
-Cicho bo ją obudzisz pacanie.- syknąłem w jego stronę i zamknąłem drzwi.- A ty gdzie zgubiłeś Rudą?
-Poszła się położyć do swojego pokoju.
-Aha. Chodź, opowiesz mi wszystko.- wszedłem do salonu z Diabłem i usiedliśmy na kanapie.
-A więc poszedłem do pokoju Mionkiktóry wyglądał jeszcze gorzej. Wszędzie było szkło a przy łóżku kałuża krwi. Wszedłem do łazienki a tam moja Wiewióreczka siedzi na podłodze w ubraniach. Cała mokra i wpatruje się w swoje ręce pełne krwi i płaczę. Gdy mnie zobaczyła jeszcze bardziej się rozryczała. No i wiesz opatrzyłem jej rany, pocieszyłem ja, pogadaliśmy i ona powiedziała, że musi się przespać. No to ja ją odprowadziłem do wieży Gryfindoruprzyszedłem ogarnąć pokój Miony. No a u ciebie jak było?
Westchnąłem głośno i zacząłem opowiadać. Gdy skończyłem Diabeł wyglądał na poruszonego.
-Jak myślisz dlaczego się tak zachowała?
-Mógłbyś jaśniej?
-No.. ona praktycznie uciekła ze swojego pokoju zamiast pomóc Rudej.
-Nie wiem ale to do niej nie podobne. Zawsze chętnie pomaga a teraz... Nie wiem Ale coś musiało się stać i to na pewno się stało. Mam tylko nadzieje ze to nie jakiś facet zrobił jej krzywdę bo go wtedy osobiście zabije.- Blaise tylko mi przytaknął. Szkoda tylko że nie wiedzieli jak blisko było prawdy...

~~~~~~~~~
Witam. Witam.
Nie było mnie prawie dwa tygodnie . Wiem i przepraszam ale zaczynam pisać historię jeszcze raz. W szpitalu nie napisałam nic ale nie potrafiłam. Teraz szkoła... wszystko musiałam nadrobić. Ale już jestem i nie wiem w ogóle czy ktoś naprawdę czyta moje wypociny ale prosiła bym o komentarz nie mówię tutaj o kilku zdaniowym czy coś ale jedno słowo "Czytam" wtedy będę miała większą zachętę do tego. Dziękuje za uwagę. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Następny rozdział będzie gdzieś za tydzień. Szkoła, sprawdziany i te sprawy... Przepraszam ://
Pozdrawiam,
Dark Liliane

2 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie. Dopiero się rozkręcasz ale myślę, że zaintrygujesz mnie jeszcze z nie raz ;) Życzę weny.
    Wyłącz weryfikację obrazkową, tak od razu lepiej się komentuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Twoje słowa tak jak każdego dla mnie bardzo dużo znaczą. Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię i tych co jednak czytają.
      Pozdrawiam,
      Dark Liliane

      Usuń