Inne nie znaczy lepsze
Z perspektywy
czasu nie żałuje swoich decyzji. No może jednej, która zaważyła na moim
szczęściu i życiu. Gdy skończyła się Bitwa o Hogward wszystko się zmieniło. Czy
na lepsze? No niekoniecznie… Myślałam, że nie będę musiała się kryć ze swoja
prawdziwą tożsamością, ze swoimi lękami ale było wręcz przeciwnie. Zawsze
dostawałam to co chciałam i tym razem to dostałam. Marzyłam o założeniu rodziny
u boku wspaniałego męża. Marzenie, prawda? Po skończonym roku, ostatnim już dla
mnie w Howardzie wyszłam za maż, z niejawnego dla innych przymusu, za Ronalda
Weasleya. Myślałam, a raczej modliłam się o to by moje życie dopiero się
zaczynało. Szkoda jednak, że zaczął się dla mnie horror w moim własnym, wtedy
spokojnym życiu i to za sprawą właśnie Rona. Mojego przyjaciela i mężczyznę, z
którym się złączyłam. Nie od dziś wiadomo, że był on porywczy i nerwowy ale co
musiało się stać by być tyranem? Najgorszym mym koszmarem, koszmarem Hermiony
Jean Granger-Weasley? Czy może Katharine Ivanow? No właśnie nie wiem.Tak. Ja
Katharine musiałam ukrywać się w ciele Hermiony Granger. Tej słabej szlamy,
kujonki i w dodatku Gryfonki. Tak naprawdę jestem Rosjanka i pochodzę z bardzo
starej rodziny arystokrackiej w Moskwie. Wracając do mojego nieudanego
małżeństwa… Przez pierwsze cztery miesiące układało nam się świetnie i nie
zapowiadało się na zmianę. Aż stało się. Ciągle był chorobliwie zazdrosny.
Pewnego dnia uderzył mnie, po raz pierwszy. Wyzywał mnie. Pamiętam to jakby to
się stało przez kilkoma minutami . Gdy chciałam wyjść zagrodził mi drogę,
niestety. Popchnał na kanapę w salonie i zgwałcił jak nic nie wartą szmatę. Nic
nie mogłam zrobić bo uważał mnie za szlamę. On był arystokratą a ja mugolem
wedlug niego. Dziś, przyzwyczaiłam się do ciągłego wyzywania, poniżania, bicia
i gwałcenia. Teraz tak wyglądało moje życie arystokratki. Gdy powiedziałam o
tym swojej przyjaciółce Ginny wyśmiała mnie i powiedziała, że Ron nie byłby do
tego zdolny, a nawet jeśli się odważył to na to zasługuję bo jestem tylko
plugawą szlamą. Zresztą cała rodziną Weasleyów uważa mnie za nic nie wartą
szlamę. Może to i lepiej… Zostaje jeszcze Harry Potter. On jedyny mi uwierzył.
Zresztą, sam był świadkiem kiedy Rudy mnie uderzył. Stara mi się pomagać, co
nie jest wcale łatwe. Pracuje jako sekretarka w Biurze Aurorów i jestem
osobistą asystentką dyrektora, tego słynnego
Chłopca-który-przeżył-by-wkurzyć-Śmierciojadów. Właśnie siedziałam nad
dokumentami kiedy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i stanął w nich nie kto
inny niż Draco Malfoy.
-Witaj Granger-
powiedział znienawidzony przeze mnie właściciel głosu. Tylko on mówił moim starym i
fałszywym nazwiskiem, za co mu w myślach dziękowałam.
-Harry jest
na spotkaniu, musisz poczekać.- odpowiedziałam, nie patrząc się w jego stronę
dalej uzupełniałam papiery. On jak miał w zwyczaju oparł się o ścianę
naprzeciwko mnie i obserwował. Czułam jego spojrzenie na sobie ale nie dałam po
sobie poznać, że mi to przeszkadza. W końcu stwierdziłam, że muszę zanieść
papierzyska do gabinetu Harrego. A to z kolei oznaczało, że muszę wstać, co nie
było proste po tym jak „mój ukochany” zrzucił mnie ze schodów. Byłam cała
obolała, ale nie mogłam pokazać, że jest źle. Grymasem na ustach, powoli
wstałam, lekko kulejąc poszłam do pomieszczenia obok. Czułam, że jestem
odprowadzona wzrokiem blondyna ale zignorowałam to. Położyłam dokumenty na
biurku i zawróciłam. Poczułam zawroty głowy gdy usłyszałam mojego męża.
Wiedziałam, że muszę grać przykładną żonę. Wróciłam do pomieszczenia, w którym
byli dwaj mężczyźni. Udając zdziwioną na widok Ronalda, powiedziałam.
-O Ron. Co ty
tutaj robisz?- był z jakiegoś powodu wściekły, widziałam to.
-Chciałem
rozmawiać z Potterem.-wysyczał.
-Zaraz
powinien być.- powiedziałam niewzruszona. Siadłam za biurkiem i wzięłam plik
kartek do opracowania. Po 5 minutach czekania w ogólnej ciszy odezwał się
Weasley i podszedł do mojego stolika.
-No i gdzie
on jest kurwo?- brwi blondyna podjechały do góry i zaczął obserwować sytuację.
-Jest na
jakimś spotkaniu z Ministrem.-powiedziałam to głosem wypranym z emocji, tak
jakbym była głucha na jakiekolwiek obelgi z jego strony.
-Masz mi go
tutaj, teraz przyprowadzić i nie interesuje mnie z kim jest!- ryknął a gdy
chciałam już zaprotestować wymierzył mi siarczysty policzek. Odruchowo złapałam
się za obolałe miejsce. Blondyn podszedł i złapał wroga za nadgarstek kiedy
chciał ponownie mnie uderzyć.
-Tak się
kobiet nie traktuje idioto. Jesteś zwykłym śmieciem ale to już chyba wiesz.
Jeszcze raz podniesiesz na nią rękę a cię zabije.- powiedział opanowanym głosem
i go puścił, usłyszawszy otwierające się drzwi.
-Co tu się
dzieje? Ron? Draco? Hermino dlaczego ty…? RON!- Harry podszedł do rudowłosego
mężczyzny i uderzył z całej siły pięścią w twarz. Ten przewrócił się
zdezorientowany na ziemie. Potter szybko wezwał ochronę i zabrali go siła.
Zdarzył jeszcze rzucić w moją stronę: „W domu się policzymy szlamowata dziwko”.
Zamknęłam oczy i wypuściłam głośno powietrze. Mój szef podszedł do mnie i
kucnął by spojrzeć na moja twarz.
-Malfoy
poczekaj w moim gabinecie zaraz do ciebie przyjdę- rzucił w stronę blondyna,
który nawet nie drgnął.- Bardzo cię boli?- spytał zmartwiony, ignorując
obecność byłego Ślizgona.
-Doskonale
wiesz, że się do tego przyzwyczaiłam- nie potrafiłam popatrzeć mu w oczy, więc
wstałam, sycząc głośno z bólu podeszłam do okna.- Tylko raz bolało. Potem to
już normalka. Teraz tak wygląda moje życie Harry. Szczerze to Voldemord był już
od niego lepszy- zaśmiałam się nerwowo i szybkim ruchem ręki wytarłam samotną
łzę z policzka.
-Przepraszam,
przeze mnie będziesz miała kłopoty.- odwróciłam się, jednocześnie kręcąc głową.
-Nie. Nie
będę miała przez ciebie żadnych kłopotów Harry i tak by mnie pobił i zgwałcił
nieraz.- podeszłam do niego i ujęłam jego twarz swoimi dłońmi. Popatrzyłam w
jego oczy i powiedziałam, dzielnie walcząc z łzami.- Miałam zrobić to
wieczorem, ale… Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie, Harry. Ty jedyny mi
uwierzyłeś i próbowałeś pomóc, mój Wybrańcze. Prawda jest taka, że nie można
nic zrobić. Ja dla niego jestem szlamą. Nie przerywaj mi, proszę. Jestem SZLAMĄ
a on arystokratą pogardzającymi takimi jak ja, słyszę to na co dzień.
-I dlatego
sama w to uwierzyłaś?
-Miałeś mi
nie przerywać, Potter.-warknęłam ale po chwili się opanowałam i mówiłam dalej-
Tylko on może zażądać rozwodu. Pod warunkiem, że wyjadę i przez dłuższy czas
mnie nie będzie , albo nie dam mu dziedzica w ciągu 4 lat małżeństwa a ja mam
dopiero półtora roku, albo mu się znudzę, no i jeżeli go zdradzę.
-Co masz na
myśli?
-Będę pisała
do ciebie listy, Harry ale nie mogę ci powiedzieć gdzie będę. Kocham cię.
Kocham cię jak brata, którego los mi zabrał i muszę teraz odnaleźć.
-Hermiono
błagam, nie opuszczaj mnie. Przecież jesteś taką samą arystokratką jak Malfoy
czy Weasley. Ty też możesz zażądać rozwodu…
-Nie-przerwałam
mu ostro- podpisałam się fałszywym nazwiskiem znaczy tym, dzięki któremu nikt
nic o mnie nie wie. Tak jakby oszukałam go w kwestii statusu krwi a to daje mi
takie same prawo jakbym była szlamą.
-Hermiona
błagam…
-Żegnaj
Harry.-te dwa słowa powiedziałam szeptem. Poczułam jeszcze jak ktoś złapał mnie
za rękę i nie mogę mu się wyrwać. Po chwili jestem już na miejscu. Strzepuje
niewidzialny kurz ze swojej bluzki, zapominając że ktoś teleportował się ze mną
i odwracam się by pójść przed siebie i szłabym dalej gdyby nie głos. Jego głos.
-Moskwa?
Serio?!
-Malfoy?! Co
ty tutaj robisz?!
-Potter by
mnie chyba zabił gdybym tutaj z tobą nie był.
-On doskonale
wie gdzie jestem idioto.-wywróciłam oczami.
-Jak to?-
spytał zdziwiony. Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do niego dumnie z
uniesioną głową, nie zważając na ból i kulejącą nogę. Spojrzałam w jego oczy.
Widziałam w nich podziw i troskę.
-Myślisz, że
ja wtedy o tobie zapomniałam? A tak w ogóle to dzięki za tamto w biurze.
-Nie ma
sprawy. Powiedz mi tylko dlaczego Moskwa? Na świecie jest wiele piękniejszych
miejsc.
-Przypomnij
co mówiłam Harremu.. po co wyjechałam z Londynu.-mruknęłam.
-Czekaj.
Mówiłaś coś o bracie. Że los ci go zabrał i musisz go odnaleźć. Że jesteś taką
samą arystokratka jak ja. Chwila. Moskwa. Brat.-podniósł na mnie wzrok- Jesteś
Rosjanką?
-100 punktów
dla Slytherinu!- krzyknęłam przyglądając mu się z zainteresowaniem.
-Masz tutaj
rodzinę.-stwierdził.
-Aleś ty
inteligentny jesteś Malfoy. Chodź za mną.- uśmiechnęłam się ironicznie i zanim
zdążył cokolwiek odpowiedzieć ruszyłam w znanym sobie kierunku.
-Gdzie
idziemy?- spytał po pięciu minutach drogi.
-Odwiedzić
moją rodzinkę. Zamieszkasz u mnie w dworku. Zobaczysz jak się ucieszą na mój
widok.- zachichotałam jak idiotka. Spojrzałam na twarz Malfoya, która wyrażała
zadowolenie pomieszane z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, a on go odwzajemnił. Po kilku następnych minutach ciszy odezwał się.
-Może ci
pomóc?- spojrzałam na niego pytająco nie rozumiejąc o co mu chodzi- Widzę jak
się męczysz. Mogę cię ponieść. Odpoczęłabyś przynajmniej.
-Dzięki ale
nie.- zobaczyłam jak się skrzywia. Przystanęłam a on ze mną.- Nie chodzi mi o
dumę czy coś. Nie mam ci nic za złe. Rozumiem dlaczego się tak zachowywałeś
względem mnie. Wiesz… mam taki sam stosunek, więc się tym nie przejmuje i nie
gniewam za lata uprzykrzania życia kujonicy Granger. Z chęcią przyjęła bym twoją
propozycję gdyby nie siniaki i inne rany, które bardziej bolą niż lekko
potłuczona noga.
-Pierwszy raz
nie wiem co powiedzieć.- powiedział zakłopotany. Zaśmiałam się głośno a chwilę
później dołączył się i blondyn.
-Chodź to już
nie daleko.
-Pójdę jeżeli
chociaż się na mnie oprzesz. Będzie ci troszeczkę lżej.- wywróciłam oczami ale
przystałam na propozycje Malfoya- No teraz lepiej.-wyszczerzył się do mnie. Nic
nie odpowiedziałam, więc poszliśmy dalej.
Po około 15
minutach doszliśmy pięknego dworku.
-Witamy w
Ivanow Manor.- odeszłam od niego i podeszłam do bramy. Przejechałam delikatnie
dłonią po metalowym wzorku.- Ja Katharine Ivanow, Córka Leny z rodu Nikołajow i
Antoniego z rodu Ivanow pozwalam na wejście Dracona Lucjusza Malfoya i
przebywanie tutaj tak długo jak zechce.- opuściłam dłoń i podeszłam do
towarzysza. Pchnęłam drzwi i weszliśmy.- Przedstawienie czas zacząć.- weszłam
do domu z pełną gracja jak przystało na arystokratkę. Kiedy przekroczyłam próg
salonu oczy moich rodziców zwróciły się w moim kierunku.
-Katherine?-
spytała szeptem moja matka.
-Tęskniliście?-
kobieta od razu zemdlała. Wyjęłam różdżkę i wyszeptałam zaklęcie. Po chwili
usiadła obok mojego ojca i popatrzyli się na mnie ze strachem.- Spokojnie
przecież was nie zabije. Jeszcze nie.- mruknęłam cicho- A bym zapomniała. To
jest Draco Malfoy. Zamieszka z nami przez kilka miesięcy no może rok. Cieszysz
się tatku, że twoja córeczka wróciła i zostanie tutaj dłużej?- spytałam. Matka
znowu zemdlała.- Co ona w ciąży jest, że jej tak słabo? A ty się Malfoy nie
śmiej. Chodź. Pokaże ci twój pokój.- szybko wyszłam na korytarz, trzymając
mężczyznę za rękę. Poprowadziłam na piętro.- Rosemiarie!- krzyknęłam i obok mnie
pojawiła się starsza kobieta.
-Panienka
Katherina! Jak dobrze Panienkę widzieć! Coś mogę zrobić dla Panienki?
-Tak.
Przygotuj proszę pokój dla Pana Malfoya i niech twój syn zabierze go na zakupy.
Potem przyjdziesz do mojego pokoju i pomożesz mi doprowadzić się do porządku.
No na co jeszcze czekasz?
-Już idę
Panienko. Panienka i Panicz wybaczy.- odeszła szybkim krokiem i weszła do
jakiegoś pokoju. Pokręciłam głową i spojrzałam na Draco.
-To dobra
kobieta. Trochę zakręcona ale z wielkim sercem. Jak wrócisz z zakupów zapukaj
do moich drzwi to cię oprowadzę. Mamy pokoje naprzeciwko siebie.
Weszłam do
swojego pokoju i opadłam na łóżko. Usłyszałam pukanie do drzwi i gdy pozwoliłam
wejść stanęła w nich uśmiechnięta Roze.
-Panienka
mnie potrzebuje?
-Tak. Wiesz,
że mam męża niestety.
-Tak wiem.
-Pomóż mi
zdjąć ubranie i oczyść rany. Zrób tak żebym nie czuła ich.
-Jak Panienka
sobie życzy.
Po godzinie
męczarni usnęłam.
~*~
-Panicz nie
puka.- usłyszałem gdy chciałem zrobić tak jak kazała mi brązowooka.
-Dlaczego?
-Ja pomogłam
Panience i Panienka usnęła.
-Jak bardzo
ją bolało?- spytałem szczerze zaniepokojony.
-Przez
godzinę zajmowałam się Panienką. Jeszcze nie widziałam kogoś tak poranionego.
Wszędzie miała siniaki a nawet złamane trzy żebra. Niech Panicz ją nie budzi.
Panienka potrzebuje odpoczynku.
-Dobrze. Mogę
wejść i poczekać aż się obudzi czy będzie strasznie zła?
-Skoro Panicz
tutaj jest to raczej nie. Ale proszę jej nie budzić. Poda Panicz jej ten
eliksir gdy się obudzi.
-Dobrze. – zabrałem
buteleczkę i wszedłem do pokoju młodej kobiety. Zobaczyłem ja na łóżku. Widać
było, że płakała. Dużo płakała. Postanowiłem poczekać aż się obudzi.
Rozejrzałem się po pokoju. Był ogromny ale nie większy od mojego. Po lewej
stronie były drzwi do łazienki i garderoby. Po prawej biblioteczka. Wyjąłem
jedną książkę i zacząłem czytać.
~*~
Obudziłam się
w swoim pokoju kiedy było już ciemno. Podniosłam rękę i od razu syknęłam z
bólu. Opuściłam ją i zaczęłam głośno oddychać. Nagle ktoś podszedł do mnie.
-Cześć.- powiedział
cicho nachylając się nade mną.
-Co ty tutaj
robisz Malfoy?
-Czekałem aż
się obudzisz. Wypij to. Poczujesz się lepiej.- wyjął jakąś buteleczkę zza
pleców.
-Co to?
-Eliksir
przeciwbólowy od Rosemarie.- pomógł mi wypić całe lekarstwo. Pustą butelkę odstawił
na szafeczkę obok łóżka i pomógł mi podnieść się do pozycji siedzącej, a sam
usiadł koło mnie.
-Dziękuje.
-Nie ma za
co. Dobrze się czujesz?- spytał zmartwiony.
-Tak. Teraz
tak. Przepraszam, że cię nie oprowadziłam. Nie wiedziałam, że jest ze mną tak
źle.
-Daj spokój.-
machnął ręką- Ważne żebyś wyzdrowiała. Nadrobisz to potem.
-Naprawdę?-
spytałam nie wierząc w jego słowa.
-Tak
naprawdę. No ale chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.
-Tak masz
prawo wiedzieć. Jestem Rosjanką z rodu Ivanow. To najstarszy, największy w
sensie najliczniejszy z czystokrwistych rodów w Rosji. I najlepszy pod względem
majątku, manier, wychowania i czystości krwi, ale nie ważne. Nazywam się
Katherine Nastia Andrea Luba Raisa Ivanow. Gdy mój dziadek jeszcze żył nazywał
mnie Katia. Wszyscy myśleli, że to jego skrót od mojego imienia ale tak
naprawdę było inaczej. Tylko ja i mój dziadek wiedzieliśmy co się kryje pod
nazwą Katia.- zaśmiałam się.
-Lubię
tajemnice.- uśmiechnął się szczerze.
-Ja też ale
wracając. Nazywał mnie tak bo przypominałam mu jego miłość z młodości. Kobietę,
którą kochał całe swoje życie. Nigdy nie kochał swojej żony. Szanował ją bo
takie zasady mu wpajano.
-Jak się
nazywał twój dziadek?- spytał gdy na chwile zamilkłam.
-Nikołaj Ian
Anton Siergiej Slava Ivanow.- wyrecytowałam na jednym wydechu.- Moja babka, żona
mojego dziadka umarła gdy mój ojciec miał 7 lat. Nazywała się Tamara Elizabeth
Iniessa Dasza Witalija Karelow-Ivanow. Od strony matki dziadków nie pamietam bo
Wielki Pan Czarnoksiężnik Wszechczasów, który miał jedynie wielkie ego zabił
ich.
-Chodzi ci
o..
-Tak mówie o
Lordzie Voldemorcie. Dobra. Mam jeszcze starszego o 2 lata brata, którego
bardzo kocham i jest jedyną osoba z tej powalonej rodziny, która się mnie nie
boi i wspiera.- widząc jego wzrok mówiący „Powiedz mi jak się nazywa”,
westchnęłam głośno i powiedziałam- Andrei Paul Slava Zhora Grisza Iwanow. Moi rodzice Lena Tatia Andrea Nina Wiera Nikołajow-Ivanow
i Anton Paul Oleg Jouri Misza Ivanow, których z całego serca nienawidzę.
Szanuje ich gdy tylko muszę.
-Dlaczego tak
dużo imion?- spytał zainteresowany.
-W tradycji
rosyjskiej przyjęto, że każdy Rosjanin i w Rosji urodzony mały człowiek musi
mieć co najmniej 5 imion: jedno angielskie i cztery następne rosyjskiego
pochodzenia.
-Ale ty masz dwa
angielskie.- zauważył.
-Tak. W
pewnym sensie dwa angielskie. W Anglii jest dość
popularne. Dlatego ci się skojarzyło, że to imię angielskie.
-Okej. Już
rozumiem. A mieszacie rody rosyjskie z innymi?
-Tylko
kobiety mogą wyjść za mężczyznę z innego rodu. Tak naprawdę jest niewiele
rosyjskich rodów, które się mieszają. Zazwyczaj te najmłodsze czystej krwi tak
robią i tam odchodzą różne tradycje, między innymi nie wybierają partnera na
całe życie. Te starsze mają po prostu w zwyczaju tego nie robić. Mój przodek z
XV wieku uważał, że mieszanie rodów to jest przestępstwo i ten kto to zrobi
zasługuje na karę. Każdy się go bał ale i szanował. Był spokojny ale i
stanowczy. Niekiedy porywczy, ale tylko wtedy kiedy musiał. Nie znosił gdy się
go ignorowało. Gdy umarł nie było już kar, ale nadal uważano, że jesteśmy lepsi
od tych innego pochodzenia rodów. Tak więc przyjęto, że związanie się z kimś
nie pochodzenia rosyjskiego to hańba dla swoich przodków.
-Są jakieś
starsze rody, które się mieszały?- spytał. Zamknęłam oczy i wypuściłam głośno
powietrze.
-Tak.-
odpowiedziałam po dłuższej chwili milczenia.- Są takie, które bez problemu to
robią. Są… ale nie powinnam o tym mówić.- powiedziałam szybko i wpatrywałam się
w jakiś punkt na ścianie.
-Rozumiem.
Jeżeli nie możesz i nie chcesz to nie musisz mówić.- przytaknęłam.- Czegoś
tutaj nie rozumiem.
-Czego?-
odwróciłam głowę w jego stronę zaciekawiona.
-Dlaczego
wyszłaś za Weasleya? Przecież jego rodzina jest pochodzenia angielskiego.
-No właśnie
nie…- westchnęłam- i tutaj się zaczyna historia o tym dlaczego tak nienawidzę
moich rodziców.
-Jak nie
chcesz…
-Powiem tylko
nie przerywaj mi- przerwałam mu szybko. Pokiwał głową na znak zgody więc
zamknęłam oczy i zaczęłam opowiadać, cichym głosem wypranym z emocji- Gdy
miałam 7 lat a mój brat 9 dowiedziałam się, że Czarny Pan chce widzieć moich
rodziców. Tak służyliśmy mu niestety. Powiedział im, że ma plany względem mnie.
Wielki plany.- prychnął tylko i posłał mi przepraszający uśmiech- Jako że byłam
bardzo mądrym i inteligentnym dzieckiem miałam mu pomóc w jakiejś ważnej dla
niego sprawie. Moi rodzice nigdy nie chcieli mu służyć ale nie mieli wyjścia.
Pewnej nocy gdy Czarnego Pana nie było przyszedł do mnie ojciec i powiedział,
że muszę uciekać. Następnego dnia cała Rosja pogrążyła się w smutku gdy
odnaleźli moje martwe ciało. A tak naprawdę byłam w Londynie i udawałam
mugolkę. Biedną i niewinną Hermione Granger. Na samą myśl o tym chce mi się
rzygać. No ale gdy Harry zabił Czarnego Pana wróciłam do domu tylko dlatego, że
chciałam się zemścić i no oczywiście dla brata. Udawałam jak ja ich szanuję i
cenię sobie. Ale gdy się dowiedziałam, że mam wyjść za tego idiotę, który jest
również Rosjaninem nie wytrzymałam. Wygarnęłam im wszystko co mi leżało na
sercu. W końcu zaczęłam walczyć ze swoim ojcem. Nie przebierałam w środkach. Od
razu zaczęłam rzucać czarnomagicznymi zaklęciami, których nauczył mnie sam
Czarny Pan. Ojciec po kilku minutach zaczął wymiękać i wycofał się ganiałam go
po całej rezydencji. Byłam coraz bardziej wściekłą bo krzyczał na mnie i rzucał
wyzwiskami. Przez przypadek walnęłam moją matkę Cruciatusem i straciła dziecko.
To był naprawdę przypadek. Nikt jej nie kazał wchodzić tam i mówić, że złożyła
Przysięgę Wieczystą i jeżeli tego nie zrobię mój brat umrze. Nie rzuciłam w nią
Crucio ale na ojca. Tyle, że ona potknęła się i wpadła na niego. Ona oberwała.
Od tamtego czasu boją się mnie. Uważają, że zrobiłam to specjalnie, a to nie
prawda. Mój brat nie wini mnie za to. Widział, że to nie moja wina. Znaczy ja
rzuciłam ale nie miało ją trafić. To moja wina , ale i też nie moja. Ona…
-Hej
spokojnie.- przerwał mi.- Nie jesteś temu winna. Masz niezły charakterek ale
jesteś dobra. Wierze ci.
-Dzięki. Za
wszystko. Za to, że mnie wysłuchałeś i mi pomogłeś… znowu.
-Nie ma
sprawy. Mam jeszcze jedno pytanie.
-No dawaj.-
uśmiechnęłam się lekko.
-Nie chciałaś
żeby twój brat zmarł, więc poślubiłaś Weasleya. To rozumiem. Potterowi o
wszystkim powiedziałaś.- pokiwałam głową- Ale skoro znęcał się nad tobą to
dlaczego wcześniej od niego nie odeszłaś?
-Przysięga.
Musiałam przynajmniej być półtora roku jego żoną by zapewnić bezpieczeństwo
bratu.
-To gdzie on
jest?
-Nie wiem.
Musiał wyjechać z Rosji na te półtora roku.
-Mogę się
założyć, że Potterowi tego nie powiedziałaś.
-Fakt.-
przytaknęłam.
-Spoko.-
uśmiechnął się szeroko.- A co z Weasley'em?
-To Rosjanin z jakiegoś bardzo wpływowego rodu. Tylko tyle wiem.
-Dobrze. Powiem Rose żeby przyniosła ci coś do jedzenia, a
teraz dobranoc.- powiedział i wyszedł.
-Dobranoc,
Draco.- mruknęłam gdy drzwi się zamknęły.
------------
Dni mijały a
ja zaprzyjaźniłam się z byłym Ślizgonem. Oboje dobrze czuliśmy się w swoim
towarzystwie. Często opowiadałam mu o swoim życiu i o historii Rosji, mojego
rodu i innych. On również odpłacał mi się tym samym. Okazało się, że umie mówić
po rosyjsku, więc stwierdziłam z ulgą, że nie będę musiała go uczyć. Teraz
siedzieliśmy w ogrodzie śmiejąc się ze wspomnień ze szkoły.
-Shokolad! Gde
ty?!Moye sladkiy shokolad! –
(tłum.: Czekoladko! Gdzie ty?! Moja słodka czekoladko!) usłyszałam nawoływania
dochodzący z domu.
-Andrei...-
szepnęłam i pobiegłam najszybciej jak mogłam w stronę domu.
-Poczekaj na
mnie!-krzyknął za mną Malfoy ale nie zatrzymałam się. Biegłam dalej. Byliśmy w
najdalszej części ogrodu ale dzięki zaklęciu było wszystko słychać. Coraz
głośniej słyszałam go. Mojego ukochanego brata. Przystanęłam, a moja klatka
piersiowa unosiła się i opadała bardzo szybko.
-Kat!-usłyszałam
i szybko się obróciłam. Zobaczyłam uśmiechniętego Malfoya a obok niego
wysokiego bruneta. Nie czekając na nic rzuciłam mu się w ramiona. A on okręcił
mnie kilka razy wokół własnej osi. Zaśmiałam się głośno. Chyba po raz pierwszy
od dwóch lat. Głośno i szczerze.
- Moye
malen’kaya printsessa.-(moja mała księżniczka) powiedział gdy postawił mnie już
na ziemi i pocałował w czoło.
-Ya ne
veryu...- (Ja nie wierzę)wyszeptałam.
-Vam luchshe
poverit’. -(Lepiej w to uwierz.)zaśmiał się.
-Ya skuchat’
po tebe.- (Tęskniłam za Tobą.)
-Ya takzhe.-
(Ja też.)
-Ja nadal
tutaj jestem.- powiedział cicho Malfoy. Zaśmialiśmy się z niego. Widać, że był
zakłopotany.
-Wiem wiem.
-Ya znayu.(Wiem.)
-Nawet w tym
jesteście zgodni.- zaśmialiśmy się we trójkę.
-Chodźmy
gdzieś usiąść. Musisz nam wszystko opowiedzieć.- powiedziałam podekscytowana i
pociągnęłam go za rękę wgłąb ogrodu.
Jak dalej
potoczyło się moje życie?
Normalnie.
Dwa miesiące po powrocie mojego brata Draco i ja byliśmy już parą. Po roku
oświaczył mi się. A dwa i pół roku po mojej ucieczce od Rona zostałam Panią
Malfoy. Teraz mija 15 rocznica mojego ślubu i mogę powiedzieć że jestem
szczęśliwa. Mam kochającego męża, przystojnego syna i dwie piękne córki.
Pamiętaj...Zawsze znajdzie się powód do
radości.....
~~~~~~~~
Witam. Witam.
Miło mi bardzo, że nikt nie czyta, ale to nic. Postanowiłam nie usuwać bloga. Będę dodawała rozdziały i miniaturki kiedy będę mogła. Może akurat ktoś kiedyś odnajdzie mnie i przeczyta... doceni... To jest pierwsza z moich miniaturek i cóż mam nadzieje że się spodoba komuś.. no własnie komuś...
Dark Liliane
Czemu gwałt?
OdpowiedzUsuńNie lubię Rona dlatego chciałam go ukazać jak najgorzej po prostu.
UsuńNo ją też go nie lubię.
UsuńFajna miniaturka tylko szkoda, że zakończenie tak krótko opisane.. ; )
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wiem że krótko opisałam ale nie miałam siły po prostu pisać czegoś szczęśliwego.
Usuńminiaturka śliczna, tylko źle że wybrałaś akurat Rosję, bo oczy mnie bolą od tych napisanych łacińskim alfabetem. A już z tym "v" i Ivanow pojechałaś po całej bandzie... Jak kobieta to Ivanowa, jeśli już tak bardzo chcesz kaleczyć ruski łacińskim językiem. I gdzie nazwiska odojcowskie?
OdpowiedzUsuńTo bardziej sprawy techniczne, gdyby zamiast Rosji była taka Hiszpania (Francję wykluczam, bo Anglia z Francją się tłuką, choć może, czarodzieje), Portugalia czy nawet Polska (haha)- byłoby duże 5. A tak jest 3+/4-.
Ale tylko ze względów rosyjsko-technicznych.
Aaaaa, i niejestem jakąś zbzikowaną fanką Putina- po prostu ten kraj i ten język ma kilka specyficznych reguł, których raczej się nie łamie (np. nie zapisując go cyrylicą).
Duży buziak!
Dziękuję za komentarz. Mimo wszystko dziękuję. Krytyka dobrze mi zrobi. Wiadomo. Przepraszam za tego typu błędy ale nie uczyłam się zbyt długo rosyjskiego i to kilka lat temu.
UsuńNie obrażę się czy coś za to że wypowiedziałaś się w ten sposób. Cenię sobie każdą osobę i każdą jej wypowiedź. Dlatego jeszcze raz dziękuję i przepraszam za błędy. Mocno ściskam i pozdrawiam.