czwartek, 29 grudnia 2016

Miniaturka VII- Nadzieja

Dark Liliane wita z kolejną miniaturką. Długo zbierałam się by coś napisać i się udało.
Nie jest zachwycająca, lecz z pewnością docenicie moją pracę, choć w małym stopniu.
Cieszy mnie fakt, iż zainteresowanie blogiem nie zmalało. Mimo iż nie publikuję to czytacie, co jest cudowne.
Na końcu chciałabym życzyć wszystkim, którzy tutaj zajrzeli; Szczęśliwego Nowego Roku, udanej zabawy, brak kaca i przepięknych wspomnień w 2017 roku.
 A teraz.. zapraszam do czytania.


~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~


Jedna pusta kartka. Jedno puste życie.
Przekreślone. Niepewne. 
Bezmyślne decyzje i ta jedna Ważna.
Nigdy nie sądziłem, że dowiem się co to szczęście. Zauroczenie. 
Gdy ją zobaczyłem, wiedziałem, że nie jest mi przeznaczona. Ba, nigdy nie powinienem był na nią spojrzeć. Lecz jej wewnętrzne piękno i mądrość, która aż biła od niej, te wielkie brązowe oczy skradło moje serce. Wystarczyła jedna chwila bym zniszczył życie niewinnych ludzi. 
Przez lata broniłem się, pragnąłem ją chronić. Umyślnie krzywdziłem ją, by uchronić przed nadchodzącą wojną. Poległem. Zawładnęła moim światem, moim umysłem, moimi marzeniami. Moim największym marzeniem było zapewnienie jej bezpieczeństwa.

"-Uważaj jak chodzisz szlamo!- krzyknąłem do bezbronnej dziewczyny. Spojrzałem w jej wielkie oczy i szyderczo się uśmiechnąłem. Musiałem wyglądać przekonująco.
-Gdybyś używał mózgu Malfoy widział byś, że ktoś idzie.- warknęła, mrużąc te swoje piękne oczy.
-Hmm widzicie tu kogoś?- spytałem grupę uczniów, którzy przysłuchiwali się z ciekawością. Idioci, szukający tylko rozrywki. W odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech.- Widzisz Granger problem jest taki, że miejsce takich jak Ty jest w kątach brudnego lochu...- mówiąc to nachyliłem się nad jej drobną sylwetką i wysyczałem jej do ucha jedno słowo.- ... szlamo.
-Zgaduję, że w takim lochu mieszkasz Malfoy. Odczep się od niej i nie odzywaj nigdy więcej.- powiedział Harry Potter i przyciągnął do siebie zanim zdążyła zareagować."


Moje zadanie było łatwe dopóki Czarny Pan nie powrócił. Dopóki nie dostałem zadania, od którego zależało życie moje i mojej rodziny. Dopóki nie zostałem skazany znakiem, przekleństwem, które będę nosił do końca swoich dni. Dopóki On nie zawładnął światem i zniszczył Mój. Przez Niego nie wiedziałem gdzie ona jest, co robi, czy jest ranna i co zamierza. Przez Niego prawie straciłem miłość swojego życia.

"-Uratowałeś mnie..- szepnęła ledwo żywa, powoli się wykrwawiając w jego objęciach. Widział jak traci oddech. Próbował nie zauważać swoich zakrwawionych dłoni, które coraz mocnej oplatały jej ciało.- Dlaczego?
-Bo Cię kocham.- złożył jej lekki pocałunek na ustach i oparł swoją głowę na jej głowie i cicho zaszlochał.Wszystko o co dbał latami, tracił bezpowrotnie.- Przepraszam, że nie potrafiłem Cię teraz obronić. Tak bardzo mi przykro. Nie potrafiłem..."


~*~

Jedna chwila, która przekreśliła lata nienawiści. Jedna chwila, która otworzyła mi oczy na rzeczy, o których nawet nie śniłam. Nie codziennie Twoi przyjaciele widzą jak uchodzi z Ciebie życie w rękach wroga. Nie codziennie słyszysz od osoby, która krzywdziła Cię całe życie, że Cie kocha. Jedna chwila, która sprawiła, że chciałam na nowo żyć. Cieszyć się z istnienia, czerpać przyjemność ze spotkań z przyjaciółmi, czytać książki i uczyć się. Odwieczny wróg odżywił we mnie nadzieję w momencie gdy ciało odmawiało współpracy. 
Nadzieja, która stała się moją motywacją do powrotu do zdrowia, zniknęła wraz z Nim. 
Po uniewinnieniu słynny Draco Malfoy zapadł się pod ziemię. Zniknął. 

"-Szukałem go wszędzie, ale nikt nic nie wie. Nawet jego matka jest zrozpaczona. Przykro i Hermiono. Nie potrafię Ci pomóc.- powiedział Harry, podając jej herbatę. Spojrzała zamyślona w okno i cicho westchnęła. Potter przysiadł obok niej i położył swoją dłoń na jej. Wiedział, że słowa nic nie zmienią, wystarczył drobny gest."

~*~

"-Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje!- krzyknęła ożywiona kobieta, rzucając mu się w ramiona.- Wiedziałam, że go odnajdziesz. Wiedziałam, dziękuje. Jesteś najlepszy.
-Obiecałem Ci pomóc, a przyjaciół nie można zawieść. A już nie z pewnością Ciebie Moja Droga.- Dniami i miesiącami przyglądał się jak się poddaje, jak traci wiarę, że uda się go znaleźć, jak gaśnie i ożywia się. Był szczęśliwy widząc jak ona promienieje, ściska go i wpatruje się w kartkę z adresem."

~*~

Widzę ją jak niepewnie wchodzi na schody. Wyczuwałem jej strach. Widziałem jak zatrzymuje się przed drzwiami. Uśmiecham się gdy przygryza wargę. Boi się. Czuję to. Zamykam oczy. I słyszę pukanie. Lekkie... ciche. Z nożem na gardle idę do drzwi. Biorę głęboki oddech i łapie za klamkę. Delikatnie uchylam drzwi i widzę miłość swojego życia. Widzę jak wypuszcza powietrze z płuc. Jej oczy powiększają za każdym razem gdy jest wściekła, i tak jest tym razem. Modlę się by mnie uderzyła, lecz wypowiada jedno słowo:
-Dlaczego?
Widzę rozczarowanie w jej oczach. Tak bardzo chciałbym ją przytulić.
-Może wejdziesz do środka?- pytam, odwlekając z odpowiedzią.
-Dlaczego?- wzdycham i śmieje się cicho pod nosem.
-Bałem się, że gdy tylko poczujesz się lepiej wyśmiejesz mnie. Po tylu latach zatruwania Ci życia, nagle okazuje się, że tak naprawdę Cię kocham i chronię Cię. Nie uważasz, że to bezsensowne?
-Bezsensowne? Nie. Jestem w stanie to zrozumieć. Ale nigdy nie zrozumiem dlaczego uciekłeś... I jeśli już mnie zapraszasz to zrób mi herbatę. Od czegoś musimy zacząć naszą znajomość.- uśmiechnęła się i weszła wgłąb mieszkania. 

~*~

Wciąż taka sama. Wciąż jest taka sama jak za czasów szkolnych. Ma taką samą charyzmę co wcześniej i ten sam piękny uśmiech. Uśmiech, który zawładnął moim sercem.
Lecz teraz jej serce bije dla mnie. Czuję to. Wiem to. Widzę to, gdy uśmiecha się, gdy przytulam ją we śnie. Czuję to, gdy wracam z pracy a na stole czeka na mnie kolacja. Zawsze podana na czas. Dostrzegam jaka jest piękna, gdy zaśpi i w pośpiechu zbiera się do szpitala. Wtedy całuje ją w czoło i przypominam, że jest czarownicą. Wystarczy moment by znalazła się na miejscu. Doceniam każdy moment z nią spędzony, bojąc się, że ktoś mi ją za moment odbierze.

"-Hermiono Jean Granger. Jesteś nieznośna jak trzyletnie dziecko, które potrzebuje zabawki, której tak naprawdę nie chce. Ale i tak chcę byś była moja do końca życia. Chcę byś była moją nieznośną żoną.- przyciągam ją stanowczo do siebie i widzę jak próbuje ukryć uśmiech. Spoglądam jej w oczy i..- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-.. czekam. Widzę jak analizuję sytuację.
-Chwila. Czy Ty nie powinieneś w tym momencie klękać przede mną? No tylko nie mów, że wielki pan arystokrata nie uklęknie przed ukochaną bo pobrudzi sobie spodnie.- zakpiła. Skoro o to prosi.
-Jeśli tak stawiasz sprawę.- puściłem ją i zdjąłem spodnie. Do końca życia będę pamiętać ten cudowny śmiech, gdy w końcu klęknąłem przed nią, z pierścionkiem w dłoni.- Teraz się już nie pobrudzą. A więc ponawiam pytanie bo cholera kobieto stresujesz mnie.
-Tak, zostanę Panią Malfoy.- powiedziała i mocno pocałowała. "


Tego dnia sprawiła, że moje serce zatrzymało się na moment by od nowa zaczęło bić. Dla niej. Tylko dla niej. Sprawiła, ze poczułem się kompletny. Naprawiła każdy kawałek mojej duszy, wlała miłość do mroczne serca.
Wypełniła pustkę. Zapełniła kartkę.


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Miniaturka VI- Nie tylko ty potrafisz łamać serca

Witajcie.
Pewnie mało kto pamięta o starej Dark Liliane, choć ja nie zapomniałam. I niektórzy wciąż zaglądają na bloga, widzę to i jestem wdzięczna.
Jestem wdzięczna bo bez tych osób nie opublikowałabym tej miniaturki. Choć tak naprawdę chciałam wstawić ją bardzo dawno temu. Nie chciałam dawać sobie nadziei i innym, że wrócę tutaj. Wiele razy chciałam to zrobić i dziękuje jednej osobie, która zmotywowała mnie do dokończenia miniaturki i wrzucenia jej tutaj. Dzięki za swoje skromne zdanie, które pomogło mi.
Nie obiecuję, że wrócę na stałe. Nie mogę nic obiecać. Przede mną klasa maturalna i pokręcone życie, a czasu coraz mniej. Ale zawsze jest szansa, że coś wstawię, gdy najdzie mnie ochota.
Dziś zostawiam Was z tekstem poniżej.
Mocno ściskam tych co mają zamiar to przeczytać,
Dark Liliane








Nie tylko ty potrafisz łamać serca

Somewhere in the end of all this hate
There's a light ahead that shines into this grave
That's in the end of all this pain-
The Pretty Reckless "House On A Hill"


-Czy ty naprawdę myślałeś, że to się uda?- spytała.
-Tak. Tak myślałem.- odpowiedział bezczelnie z całą pewnością siebie jaką w sobie miał.
-Byłeś głupi.- rzuciła wściekle.
-Zgadza się.- powiedział, uśmiechając się pod nosem.
-Nadal jesteś tym samym samolubnym i aroganckim facetem, którego poznałam.
-Jak możesz? Ranisz moje uczucia skarbie.- mruknął i położył swoje ręce na jej biodrach. Przyciągnął gwałtownie jej ciało do swojego.
-Nie bardziej niż moje- położyła dłonie na torsie mężczyzny i uchyliła przed pocałunkiem. Zaśmiała się perliście, widząc jego nadąsaną twarz. Niezbyt się tym przejęła.- jak ci poszło?
-Świetnie- warknął zły.
-A konkretniej?- dopytywała, jednocześnie bawiąc się kawałkiem jego śnieżnobiałej koszuli.
-Przecież wiesz...
-Wiem, że jesteś bezczelnym, chamskim dupkiem.
-A ty zachowujesz się jak piękna, wredna i manipulatorska suka, skarbie.- powiedział, licząc że to jedno małe słowo poruszy w niej coś, co wydawało się stracone.
-Bo nia jestem a teraz mów.- przewrócił oczami i przeklnął w myślach- Malfoy- powiedziała groźnie i wplotła nogę między jego, zmniejszając ogległość między nimi do minimum. Mocniej zacisnął palce na jej biodrach ale ona tylko uśmiechnęła się uroczo.
-Więc- przełknął głośno ślinę- poszedłem do do Pottera. Porozmawialiśmy a potem zaczął mnie wkurzać i wyszedłem.- zamilkł ale szybko dokończył gdy poczuł jak ręce kobiety zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do spodni- Wcześniej powiedział, ze nie wierzy mi, że skrzywdzę cię i chce się tylko z ciebie po naśmiewaćwięc nie wytrzymałem i uderzyłem go.
-Mocno?- spytała z uśmiechem, powracając do zabawy koszulą.
-Bardzo mocno.- powiedział i odgarnął kilka kosmyków z jej twarzy.
-Dobrze, a nawet świetnie... Fantastycznie! A może miotnąłeś go jakimś zaklęciem?- posłał jej następne wściekłe spojrzenie.
-Chciałaś żebyś był miły a nie walić w niego zaklęciami- powiedział zły ale nie odsunął się od niej.
-Tak ale nie sądziłam, że będzie gadał takie głupoty. wiesz, ze nienawidzę, kiedy ktoś kłami i rzuca fałszywe oskarżenia- widząc, że go nie przekonała zarzuciła ręce na jego szyje i pocałowała krótko. Od razu się rozpogodził, chciał by dłużej to trwał, ale kobieta szybko wyplątała się z jego uścisku.
-Dlaczego to robisz?- zapytał cicho. Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie. Przymknęła oczy i zmusiła się do uśmiechu.
-Co robię?- odwróciła się ale nie podeszłą bliżej.
-Tak się zachowujesz. Kusisz mnie, z zaskoczenia całujesz, cały czas się śmiejesz, chwilami zachowujesz się jak ja.
-Przeszkadza Ci to?- spytała ciszej. 
-Tak. Nie... Nie wiem.- oczy zaszły jej łzami- Czasami zastanawiam się gdzie jest dziewczyna, którą pokochałem.- powiedział cicho.
-Czyli co takiej mnie nie kochasz? Bo co? Bo jestem inna? Bo jestem silniejsza niż kiedyś? Zmieniłam się i nie potrafię tego zmienić.- drżący głos świadczył o nadmiarze emocji. Nagle wszystkie wspólne chwile powróciły. Dotąd było wszystko dobrze. Owszem zdarzały się kłótnie, ale nigdy nie powiedział tego...
-Kocham, ale tęsknie za taką dziewczyną, za moim aniołkiem.- podszedł do niej i objął dłońmi jej smutną twarz.- Ty się nie zmieniłaś. Coś się stało. Wiem to. Powiesz gdy będziesz gotowa, ale ja nie chce widzieć twojej maski. Chce widzieć ciebie.- wyszeptał i delikatnie pocałował w sam środek czoła. Wytarł jeną samotną łzę i mocno przytulił. Jednak ona nadal stała w miejscu i zduszała w sobie chęć odepchnięcia go od siebie, wciąż i wciąż. "Jeszcze za to zapłacisz"- pomyślała i zacisnęła dłonie w pięści kiedy oddała uścisk. Jeżeli ma wygrać, musi grać.


~*~ 

-Harry, ja na prawdę go kocham. Dlaczego nie pozwolisz mi być szczęśliwą?- spytała z nutką rozbawienia w głosie. 
-Nie z nim!- krzyknął wściekły i uderzył pięścią w stół. Wojna go zniszczyła, doszczętnie.- Nie możesz się z nim spotykać.
-Nie będziesz mi mówił z kim mam się spotykać. Chyba powinieneś znaleźć sobie jakąś dziewczynę bo zmieniasz się w Snape'a- zażartowała, wprawiając siebie w lepszy nastrój, tylko siebie. Gdzieś po drodze zgubił poczucie humoru. Niestety.
-Nie mów tak do mnie.-warknął- Nie wierze, że czuje coś do ciebie oprócz pogardy.- zabolało. Mimo wszystko zabolało.
-Kocha mnie.- powiedziała z pewnością w głosie.
-Nie bądź naiwna. Nikt nie zechciałby takiej szlamy jak ty.- powiedział z nienawiścią. Spojrzała na niego ze smutkiem.-  Hermiona, ja nie chciałem. Ja... ja nie wiem dlaczego to powiedziałem. Miona.- mówił ze skruchą. Nie dała się jednak oszukać. Wstała, nie zważając na jego słowa. Gdy stanęła w progu odwróciła się by spojrzeć mu w oczy i wypowiedziała kilka słów, raniąc mu przy tym serce.
-Nie ma już dla nas ratunku, Potter. Dla nikogo.

~*~



Kiedy przekroczył próg salonu usłyszał jej głośny płacz, a po chwili hałas tłuczonego szkła, raz po raz. Szybko dobiegł do drzwi sypialni i gwałtownie się zatrzymał. Zdjęcia były porozrzucane po całej podłodze, gdzie nie gdzie widać było rozbite kilka buteleczek perfum i dwa wazony. Na środku pokoju głośno zawodziła kobieta jego życia, a w rękach trzymała niebieską apaszkę. Mocniej przycisnęła ją do piersi i upadła na kolana. Mężczyzna natychmiast znalazł się koło niej, przykucnął i nic nie mówiąc, pozwolił by wypłakała się.

-Straciłam go. Straciłam ich wszystkich.- wydusiła z siebie i na nowo wybuchnęła płaczem.
-Cii....- uspokajał ją i głaskał troskliwie po włosach naiwnie wierząc, ze to pomaga.- Nic nie musisz mówić.
-Przepraszam za wszystko. Przepraszam. Nie chciałam.- wczołgała się na jego kolana i mocniej wtuliła w jego klatkę piersiową.
-Poradzimy sobie jak zawsze.- ucałował ją w skroń. 
-Tak bardzo Cię kocham, nie chce żebyś ode mnie odszedł.-"choć powinieneś"- mruknęła jej podświadomość, zajrzała w jego oczy i zobaczyła, że są pełne miłości i troski. Poczuła bolesne ukłucie w sercu i z bólem o oczach opuściła głowę.  
-Kocham Cię aniołku i nigdy nie zostawię.- powiedział szeptem. Wiedziała, że mówił prawdę. Ta prawda kawałek po kawałku niszczyła ją, sprawiała, że nienawidziła siebie. Zamknęła oczy i wsłuchała się w rytmiczne bicie jego serca. Powoli wdychając jego mocne perfumy, zadurzyła się i uspokoiła, choć nie przestała płakać. Ona cierpiała, a on w duchu cieszył się, że zobaczył dziewczynę, którą spotkał. Zobaczył nadzieję. Zobaczył prawdziwą kobietę, a nie własne odbicie. 


~*~


-Chcesz porozmawiać?- zaprzeczyła powolnym ruchem głowy. Już nie płakała. Była zbyt zmęczona by płakać. Poczuła ciepło bijące od swoich rąk i spojrzała na nie. Zauważyła, że trzyma gorący kubek z herbatą. Miły aromat dobiegł do jej nozdrzy. Owocowa z odrobiną rumu. Jej ulubiona. Uśmiechnęła się uroczo i spojrzała na mężczyznę na przeciwko niej. Odwzajemnił uśmiech i delikatnie ujął jej dłonie w swoje i ścisnął lekko. Po chwili puścił je i oparł się o krzesło. Obserwował ją, śledził każdy jej krok. Uwielbiał to robić, przyglądać się jak denerwuje się gdy ktoś lub coś przeszkodzi jej w czymś ważnym dla niej, jak zabawnie wzrusza ramionami gdy ma już dość i chce uciec jak najdalej, jak wpatruje się w las, patrzy na drzewa i obejmuje jedno. Kochał ją, kochał każdą jej zaletą, każdą jej wadę, kochał ją za jej miłość. Wiedział, że go kocha, przynajmniej kiedyś kochała. Posiadała więcej tajemnic niż mu się wydawało. Chciał je znać tak sama by ona znała jego. Wiedział, że to nie jest możliwe.



Od nienawiści do śmierci. Od miłości do śmierci. Niezbyt wiele kroków im pozostało. Jedno słowo, jeden gest, jeden krok a wszystko może się rozpaść. Nawet nie zdawali sobie sprawy na jak cienkiej linii się znajdują. Nie wiedzieli jak sekunda po sekundzie pragnie prawdy, która ukrywa się w głębiach ich serc, kalecząc ich codziennie po trochu. Powoli jak tlący się ogień pozbawia ich świadomości, najmniejszych uczuć. Zabija ich choć nie zdają sobie z tego sprawy. 
Oboje żyjący w tym samym kłamstwie, udający o jego nieistnieniu.

~*~


-Szlama- szepnęła i spuściła głowę- Plugawa szlama.
-Hej, nie mów tak o sobie. To nieprawda.- sprzeciwił się i złapał lekko za podbródek. Widząc jak nowe łzy gromadzą się w jej oczach, usiadł obok niej i objął.
-Ale tak jest. Tak zawsze będzie. On tak uważa, ty też tak...
-Nie- przerwał jej szybko- Nigdy tak nie uważałem. Mówiłem to byś była bezpieczna.
-Ale mówiłeś. To bolało. Mówiłeś.- powiedziała na wydechu i zamknęła oczy- Przepraszam, nie powinnam tego robić. Nie powinnam wspominać. Powinnam zapomnieć o ty ale..
-Ale nie potrafisz- dokończył cicho i przejechał uspokajająco dłonią po jej plecach.- Kto Ci tak powiedział?
-Nie ważne. Już skończyłam. Pozwolę temu odejść.
-Jeżeli to Potter, to przysięgam...- mocniej się w niego wtuliła.
-Cii. Nie mówmy już o tym. Daj spokój, nie chce o tym mówić.- mężczyzna westchnął ciężko ale zgodził się.
-Miona.. musisz coś wiedzieć..- powiedział niepewnie. Teraz w przypływie odwagi mógłby w końcu wydusić z siebie prawdę. W odpowiedzi ścisnęła pięści na koszuli.- Wiesz..
-Nie. Proszę. Nie mów nic. Zabierz mnie gdzieś. Zabierz mnie stąd. Daleko. Proszę Cię.- spojrzała mi w oczy. A on tylko kiwnął głowa i pocałował w usta. Uśmiechnął się i pozwolił by na nowo wtuliła się.


Kolejna okazja za kolejną. Mijały i uciekały. Nie próbowali ich gonić. Chcieli zmierzyć się z prawdą. Chcieli być gotowi. Ale uciekali, gonili, kłamali, lecz prawdy nie mówili. Dalej cierpieli po cichu, i wciąż na nowo krzywdzili się nawzajem. Prawdy pragnęli, lecz poddawali się. Nikt nie jest wystarczająco silny tak naprawdę..

~*~


-I jak? Podoba Ci się?- spytał młody mężczyzna, opierając się o ścianę budynku. Kobieta podeszła do niego z uśmiechem i zarzuciła ręce na jego szyję.

-Jest pięknie. Ale wiesz- zaśmiała się- gdy mówiłam, że chce abyś mnie zabrał daleko, nie mówiłam aż tak daleko. Wystarczyłoby zabrać mnie do jakiegoś parku a nie od razu na wyspę.
-Dobrze. A więc wracajmy.- powiedział z uśmiechem, widząc jak patrzy na niego z zaskoczeniem.
-Draco.- powiedziała z oburzeniem i uderzyła lekko w ramię. Odeszła na moment, udając obrażona. Chłopak pokręcił głową.
-No już. Tylko żartowałem- podszedł do niej i przyciągnął do siebie, tuląc czule- Kocham Cię i zrobiłbym dla Ciebie wszystko..
-Też Cię kocham Draco.- odpowiedziała i bardziej wtuliła.


Było idealnie. Kłamstwa i prawda. Sekundy i wieczność. Daleko od domu. Daleko od przeszłości, choć tak blisko siebie. Trawa i piasek. Krew i uśmiechy. Śmierć i miłość. Wszystko było ich życiem, tak wspólnym a tak oddzielnym. Które pierwsze się złamie?



~*~


-Hermiona? Gdzie jesteś?- zawołał, a cisza jaka nastąpiła ponownie zbiła go z tropu. Już od kilku minut błądził po dużym domu i nawoływał ukochaną. - Nie chowaj się! Miona!- cisza. Uśmiechnął się mimo że powoli tracił cierpliwość. - I tak Cię złapie!


Merlinie, jak on kochał tą dziewczynę. Od dnia, kiedy zabrał ją z Londynu, wydawało się, że była .. szczęśliwsza? Często widywał ją z uśmiechem na twarzy, zachowywała się tak jak kiedyś, w Hogwarcie, jakby znowu miała 18 lat. Zakochiwał się coraz bardziej gdy zrzucała obcą twarz, tylko dla niego. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową i ruszył do kuchni. Rozejrzał się dookoła i wypił kilka łyków wody po czym odstawił szklankę. Kiedy oparł się o blat, wyjrzał przez okno. Słońce przygrzewało i lekko odbijało się w bladoniebieskich falach. Lekki wiaterek kołysał drzewami. Przymknął oczy i wyobraził sobie jak dziewczyna leży z nim na gorącym piasku i przyglądają się bezchmurnemu niebu. Poczuł jak na jego twarz wpływa lekki uśmiech, zawsze taki sam, kiedy o niej myślał. Nagle otworzyła oczy. Usłyszał jej śpiew, lekki i melodyjny. Na oślep ruszył w stronę, z której go usłyszał. Rzadko kiedy śpiewała, nawet nuciła. Doskonale wiedziała jak to działa na mężczyznę. Wiedziała też, że najchętniej zasypiałby przy jej delikatnym brzmieniu głosu, mógłby słuchać jej śpiewu i cieszyć się z tego jak ona. Pchnął drzwi do jednego z wielu pokoi. -Hermiona?- powiedział prawie szeptem, nie chcąc jej przeszkodzić. Nikogo jednak nie zobaczył. Odwrócił się gwałtownie, gdy usłyszał głośny chichot za plecami- Pokaż mi się kochanie. Gdzie się schowałaś?

Ciche pytanie w przestrzeń i brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Przez kolejne minuty bawił się z nią, szukał. To wydawało mu się głupie i dziecinne ale podobało mu się. 


Miłe momenty, ciche minuty otaczały ich kłamstwa, ciasno, zabierając oddech. Oni walczyli. Oni udawali. Oni chcieli się uwolnić. Myśli i uczucia gnębiły ich. Próbowali się uwolnić. Ale jak mogli skoro ciągle ukrywali się za skrawkami wspomnień, zapominając o horrorze...



Ujrzał jej letnią sukienkę. Próbował złapać jej choćby skrawek, ale uciekła.

-Nie złapiesz mnie.- powiedziała śpiewnym głosem. Drażniła się z nim, ukrywając się za ścianą.
-A co jeżeli złapie?- spytał, podchodząc bliżej. Gdy spojrzał w miejsce, w którym stała, rozczarował się. Bystra bestia.- Hermiona?
Usłyszał ciszę, przerwaną cichymi dźwiękami skrzypiącej podłogi. Następnie poczuł nad swoją głową, jej kroki. Wiedział gdzie jej bose stopy wędrowały. Ruszył szybkim krokiem. Gdy dotarł na miejsce, drzwi były otwarte. Wszedł do pokoju i rozejrzał się. To było jedyne pomieszczenie gdzie był widok na morze. Na środku stało niewielkie łóżko, a wokół wisiały zasłony. Lekki wiatr rozwiewał materiał. Odszukał dziewczynę, która wciąż się ukrywała z uśmiechem na twarzy.
-Znalazłem Cię.- powiedział szeptem. Gdy próbował jej dotknąć, odsunęła się o pobiegła dolej. Biegała między prześcieradłami i próbowała odsunąć od siebie chłopaka. Wybuchnęli głośnym śmiechem gdy mężczyzna w końcu złapał ją  w swoje ręce i przyparł do ściany. 
-Mam Cię- powiedział, nachylając się nad rozanieloną kobietą. Położył jej jedną rękę na talii i lekko przyciągnął do siebie. 
-I co teraz? Puścisz mnie?
-Możemy dokończyć zabawę.- szepnął w jej usta i wpił się w nie. Otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia ale nie przerwała pocałunku. Szybko oplotła jego szyję i pozwoliła by błądził dłońmi po całym ciele. Powoli rozpięła jego koszulę i nie przerywając pocałunku, wskoczyła na jego biodra i ruszyli w stronę łóżka. Cicho pisnęła gdy poczuła zimny materiał pod plecami, gdy została bez sukienki. Uśmiechnął się lekko i cmoknął w nos.
- Wydaje mi się, że każdy dzień to wieczność, a jeżeli mam z kimś ją spędzić, to chciałbym abyś to była Ty. Kocham Cię.
-Też Cię kocham Draco.- powiedziała i pozwoliła na chwilę szaleństwa.


Prawda zmieszana z kłamstwem. Kłamstwa zmieszane z rozkoszą. Pogubili się zatopieni we śnie. Każde marzenie rozpływało się po ich ciele jak najmilszy dotyk. Mogliby spędzić tak wieczność, lecz losu nie da się odpędzić. Zbrodnia i kara. Cierpienie i śmierć. Łzy i głośny śmiech. Żałosne zawodzenie i błagalne prośby. Czy tylko to dla nich jest przewidziane? 

 

~*~


-Powiedz mi co ukrywasz?- wyszeptał jej do ucha.
-Uhg- przekręciła się niespokojnie i spojrzała w oczy- Nie psuj takiej chwili.
-Proszę. Będzie tak łatwiej. Wiesz o tym. Skarbie, kocham Cię.
-Ale to nas zniszczy.
-Nie jeżeli na to nie pozwolimy.- złączył ich ręce i patrzył jak kobieta jego życia walczy ze sobą.
-Wiem, że....- zaczęła. Przymknęła na moment oczy i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. czując bicie jego serca, uspokoiła oddech i wydusiła z siebie kilka słów- Wiem, że zabiłeś moich rodziców.
-Herm..
-Wiem, że byłeś przy nich kiedy ich torturowali.Wiem, że im nie pomogłeś. Wiem, że... Cholera naprawdę chciałabym wierzyć, że nie mogłeś im pomóc, ale jesteś..- przejechała drżącą ręką po Mrocznym Znaku- śmierciożercą, a nim się jest na zawsze, czyż nie? Nie przerywaj mi. Tylko jedno chce wiedzieć. Dlaczego mi do cholery nie powiedziałeś? Dlaczego wolałeś to ukrywać przede mną?
-Bałem się, że Cię stracę.. Jak wszystko w moim życiu.
-A teraz się nie boisz?
-Boję, ale.. Wiesz, że jestem idiotą i bywam samolubny ale wolałem nic nie mówić by nie stracić jedynego dobra w moim życiu.
-Merlinie nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym Cię nienawidzić.
-Ale nie możesz. I ja też nie mogę.- dotknął jej policzka, lecz odsunęła się od niego i powoli wstała. A on patrzył jak zakłada na siebie ubrania i ze zrezygnowaniem siada z powrotem na łóżku. Powoli odchyliła głowę do tyłu i wypuściła głośno powietrze, które zdawało się jej przeszkadzać.
-Miałam plan. Idealny plan by złamać Ci serce jak Ty to robiłeś codziennie udając tego idealnego, kochającego Draco. Ale oboje wiemy, że jesteś nikim więcej niż sam widzisz. Nienawidzisz tego znaku tak bardzo jak swojej przeszłości. Nienawidzisz faktu, że ktokolwiek mógł Cię pokochać po tym wszystkim. Nie możesz żyć z myślą, że pomimo tylu zła w życiu jest dla Ciebie szansa, jakaś głupia nadzieja.
-Ty jesteś moją nadzieją, moim zapomnieniem, lepszym jutrem. Moim wszystkim. Proszę nie zostawiaj mnie.- próbował objąć ją od tylu lecz wstała i nie zważając na nic podeszła do drzwi. A on tylko patrzył z przerażeniem w sercu i czekał na kolejny jej ruch.
-Więc udowodnij.- wyszeptała i odeszła.

Odkryta prawda jest okrutna. Prawda tnie jak ostrze noża, mocno wbija się w ciało, głęboko zostawia swoje ślady. Prawda - głośno prosi o ujawnienie. Prawda - zabija czas i nadzieje. Prawda- osłabia kłamstwo i ludzi. Złamane serce - cena za udawanie.

~*~


Nie wiem co się dzieje, ani gdzie jestem. Nie wiem kim jestem. Czuję się zamknięty w pomieszczeniu bez wyjścia. Kluczem jest ona. Ta, która uciekła. Ta, której pozwoliłem odejść. 
Dureń w czystej postaci pozwolił by całe jego szczęście odeszło. A tu nagle stoi przede mną, ta sama kobieta z ironicznym uśmieszkiem na ustach przyparta do muru jednej z francuskich kamienic.

-Pamiętasz ten dzień kiedy poprosiłaś bym udowodnił, że jesteś wszystkim? Oczywiście, że pamiętasz. Chce tylko żebyś wiedziała, że nie bałem się wtedy, że nie zdołam tego zrobić. Bałem się, że Cię nie odnajdę. Że schowasz mi się tak, że już więcej nie ujrzę tych pięknym, brązowych oczu, nie posmakuje Twoich ust - nachylił się nad nią i ledwo musnął wargami jej warg. Pod wpływem jego dłoni na jej policzku i drugiej na plecach poczuła dawne pożądanie i spokój. Tęsknota, którą nieustannie czuła i pragnienie czucia się kochaną nagle przestały istnieć.- nie będę mógł Cię już dotknąć ani spojrzeć na Ciebie wiedząc, że jesteś tylko moja. Bałem się, że już nie będę mógł powiedzieć, że jestem, że kocham, że pragnę być z Tobą, dla Ciebie. Odchodząc zabrałaś część mojego serca, ale nie jestem zły Kochanie. Możesz ją mieć cały czas ale musisz mi obiecać, że nie uciekniesz z nią na drugi koniec świata. Możesz mieć je całe i łamać ile chcesz tylko byś była ze mną i nigdy więcej nie odeszła.
-Obiecuję..- szepnęła ledwo dosłyszalnie i uśmiechnęła, mocno go obejmując. 


Wybaczenie- ulga dla duszy. 
Prawda- klucz do szczęścia.
Kłamstwo- trucizna dla miłości.


Szczęście jest takie, że mogę Cię mieć na dnie mojego serca. Mogę Cię nie mieć przy sobie i wiedzieć, że ktoś na mnie czeka z gorąca herbatą w zimowy dzień. Mogę Cię mieć przy sobie i pragnąć jeszcze bardziej by dzień nigdy się nie kończył a noc trwała wiecznie. Szczęście jest we mnie i w Tobie. Szczęście jest tym, że mamy siebie. Na wieczność.


piątek, 13 czerwca 2014

Miniaturka V - Cały mój świat. + ZAWIESZENIE BLOGA?


WAŻNE!!!!

Po tak długim czasie, nie jestem w stanie napisać wszystkiego co bym chciała. Pewnie i tak to by nikogo nie zainteresowało... 
Napisałam dla was coś, w sumie nie wiem dlaczego, nie mam pojęcia dlaczego postanowiłam Wam to opublikować. 
Nie będę błagać na kolanach za moją nieobecność, za brak słów, za brak jakiegokolwiek odzewu. 
Przepraszam. Nie chciałam żeby tak wyszło.
Powoli myślałam, że odzyskam chęć do pisania. Nie chciałam zawieszać opowiadania. Ale jestem zmuszona to zrobić. 
Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział. Na prawdę jest mi przykro.
Nie liczę, że mnie zrozumiecie. Że zostaniecie tu i będziecie czekać w nieskończoność.
W przygotowaniu mam miniaturkę. Jest w połowie napisana ręcznie. 
Postanowiłam, że nie będę zmuszać siebie ani nikogo do czytania. Jeżeli coś napiszę to opublikuje to.
Jestem pewna, że wrócę, będę kontynuować opowiadanie główne. 
Jestem w stanie zagwarantować wam to. 
Jeszcze raz przepraszam. I dziękuję. Za każdy miły komentarz. Za każdą poświęconą mi sekundę. 
Teraz możecie mnie obrzucić błotem. Nie mam nic przeciwko. 
Pozdrawiam,
Dark Liliane

~~~~~~~~~~


Samotne noce przemijały choć czas się dłużył. Powoli przymykała oczy, odwracając się plecami do pustego miesca przy jej boku. Nie było w tym nic dziwnego. Ona chciała tylko miłości. 
Jego miłości. 
Nieszczęsna. Nie powinna jej zasmakować. 
Bezwstydnica. Nie powinna była patrzeć w jego oczy. 
Kolejny raz przeklinała się w myślach, krzyczała cicho kiedy on przechodził obok niej. To nie było normalne. To ją powoli zabijało. Miłość, która miała być jej wybawieniem, stała się jej udręką. Koszmar za koszmarem. 
Stare nieruchliwe fotografie rozrzucone na lodowatej podłodze obok jej stóp. 
To nie było miłe. To bolało. 
Ona krzyczała. 
Wrzeszczała. Ciągle jęczała bo brakowało jej tylko jednego.

JEGO.

Uparcie milczała. 
Ignorowała każdy nerw, który wariował gdy był w pobliżu. 
Nie chciała go widzieć. To dlaczego ciągle go potrzebowała? 
Każda minuta była jak kamienna cela, sznury powoli zaplatały więzły na jej sercu. Nie potrafiła się uwolnić. Tylko on to potrafi robić. 
Za późno na miłość. Czas tęsknoty jej nieograniczony. Sama zawzięcie próbuje przywrócić blask jej oczom. I błyszczą się. Przy pomocy łez...
Złamana na pół. Każda połowa na następne. 
Pył i kurz. Tyle zostało z jej pogniecionego ciała. Rozsypało się kiedy on już nie potrzebował jej dotknąć. Zastała sama. Strzępy upadłej duszy pięknego anioła.
Była aniołem. Ona tak mówił. Więc kim teraz jest? Kim jest oprócz człowiekiem potrzebującym tylko trochę uczucia. Tak małego, nic nie wartego choć uratującego ją z nad przepaści. 
Jednak coś drogocennego.
Czy jest w stanie upaść jeszcze niżej? Czy może pokocha swoje odbicie?
TAK.
Nie zapomni. Zostanie. Będzie go widzieć. Nadal będzie kochać tego wrednego, podstępnego mężczyznę z uśmiechem najpiękniejszym na świecie, który ukradł jej serce. Podgryzł duszę. Sponiewierał.
Zwykły kryminalista. 
Odnajdzie światło, które on jej odebrał. Zabierze wolność choć w części by móc żyć.  
Będzie sama. Będzie wojownikiem. 
Powoli i ciężko odnajdzie pośród bólu swoje życie, poobijana i posiniaczona, z blaskiem w jej czekoladowych oczach.




środa, 12 marca 2014

Rozdział VII- Nienawiść(część II)




Don't you remember I'm your baby girl?
How could you push me out of your world?
Lied to your flesh and your blood
Put your hands on the ones that you swore you loved-
Demi Lovato "For The Love Of a Daughter"


-Oh nie bądźcie tacy zaskoczeni. Owszem Wasz przyjaciel ma dużo znajomości, jak wspomniałeś Zabini, to Złote Dziecko, jest prawie niedotykalny. -powiedział z naciskiem na ostatnie dwa słowa i uśmiechnął się wrednie. 
-Skoro go nie słuchasz Homel to może nam wyjaśnisz dlaczego zgodziłeś się przełożyć rozprawe, co?- odpowiedział z nienawiścią w głosie Draco.
-Oh pomyślałem że to może być.. hmm nawet zabawne. 
-I to jeszcze jak.- powiedział z ironią Blaise.- Może tak zechciałbyś się oddalić, co Homel?- powiedział z udawaną uprzejmością i wskazał ręką korytarz. 
-Mógłbym ale tutaj mam ciekawe towarzystwo. Zastanawiam jak to jest kolegować się z byłymi sługami potężnego lorda Voldemorta.. Odpowiesz mi skarbie?- podszedł bliżej do dziewczyny. Automatycznie się cofnęła ale natrafiła na ścinę.
-Nie. Waż. Się. Jej. Tknąć.- powiedział groźnie czarnoskóry i zastąpił mu drogę. Adrian zaśmiał się i uniósł do góry ręce.
-Rozumiem. Jest cała twoja. Mam nadzieję że jest niezła w łóżku.- rzucił złośliwie powodując złość mężczyzn. Blaise zwalczył chęć rzucenia się na niego.
-A może ty nam przypomnisz jak to jest być wspaniałym śmierciożercą?- odezwał się Draco.
-Oh.. myślę, że powinieneś swoją śliczną buzię bo możesz ją stracić.- wycedził cicho.
-Oh.. zauważyłeś, że nadużywasz tego. Kto wie może tęsknisz za obleśnym ciałem swojego Pana i dlatego nadużywasz.
-Zamknij się.- krzyknął i przyparł go do ściany.- Radze Ci się zamknąć.
-Bo co? Nic mi nie możesz zrobić. Siedzimy w tym razem.
-Tak Ci się tylko wydaje Malfoy.- powiedział groźnym głosem i go puścił. Poprawił swoją marynarkę i odszedł.
-Byłby z Ciebie dumny! Nie tak jak kiedyś!- krzyknął czarnoskóry, gdy zniknął za zakrętem. Usłyszeli tylko głośne przekleństwa i głuchy odgłos uderzenia.

~*~

-Słucham?- spytała zaskoczona. Jeszcze chwila i zwariuje. Jak on śmie po tym wszystkim co jej zrobił prosić o wybaczenie, o coś co nigdy nie dostanie.
-Chce zacząć wszystko od nowa. Wiem że nigdy nie uda mi się to zrobić tak jak powinienem. Nigdy nie będę ojcem, którego potrzebowałaś. Przepraszam Cię za to. Żałuje wszystkiego co zrobiłem.
-Jesteś na prawde głupi, bardzo głupi. Nigdy Ci nie wybacze.- powiedziała z pogardą i odwróciła wzrok.
-Nigdy nie mów tak bo nie wiesz co może się stać.
W odpowiedzi usłyszał tylko śmiech pomieszany z cichym płaczem.
-Jak mam Ci uwierzyć skoro ty zapomniałeś o tym co mi powiedziałeś.
-Nigdy nie zapomniałem.
-Nie? Jesteś pewny? Skoro nie zapomniałeś to dlaczego przez lata mi to robiłeś? Krzywdziłeś bezbronne dziecko. Już Voldemort miał więcej uczuć od ciebie...- podsumowała i zamknęła oczy.

~~~~~

Był ciepły jesienny dzień. Słońce ogrzewało jej roześmianą twarzyczkę. Inne dzieci bawiły się, biegały, krzyczały. Ona była inna. Siedziała na huśtawce i spoglądała na niebo. Pięcioletnia dziewczynka co chwile poprawiała swój nieco za duży płaszczyk. To była jej ucieczka. To miejsce oznaczało dla niej więcej niż sama wolność. Mimo, że miała 5 lat wiedziała co oznaczają te wszystkie krzyki w sypialni rodziców i odgłos rozbitego szkła. Była bardzo mądra. Rodzice to wiedzieli. Wiedzieli, że mają dziecko, które przesiaduje godzinami, samotnie, tą samą huśtawkę, ucieka. Ucieka przed czymś czego nigdy nie uniknie. Ucieka. Nie chce stanąć im na drodze. Chce być wolna. 
-Przed czym uciekasz mój skarbie?- zapytał znajomy jej mężczyzna. Porwał ją w ramiona i okręcił kilka razy. Dziewczynka zaśmiała się słodko i stanęła na równych nogach gdy ją postawił.
-Boje się.- powiedziała cicho.
-Czego się boisz kochanie?- przykucnął i spojrzał w jej brązowe oczy.
-Was.- powiedziała jeszcze ciszej. 
-Nie musisz się nas bać.- powiedział, po chwili dodał widząc jak w jej oczkach gromadzą się łzy.- My z mamą po prostu tak się sprzeczamy tak jak ty i Amanda gdy bawicie się lalkami. Mamę to doprowadza do szału, ale nie ucieka jak ty to robisz. On zawsze zostaje bo Cię kocha. Nie musisz się martwić tym wszystkim. Wystarczy, że weźmiesz swoją lalkę i się nią pobawisz. Nie będziesz nas słyszała a my z mamą będziemy już spokojni. Może tak być?
-kiwnęła lekko głową i starła pojedyncze łezki z policzka. Spojrzała na swojego tatusia i uśmiechnęła.
-Nigdy Cię nie skrzywdzę skarbie. Nigdy tego nie zrobie. Obiecuje.- powiedział i wziął swoją córkę na ręce, ucałował ją w czoło a ona z przyjemnością wtuliła się w niego i już po chwili zasnęła. 

~~~~~

-Obiecałeś że nigdy mnie nie skrzywdzisz a to zrobiłeś. Jesteś zwykłym kłamcą.
-To było dawno..-spróbował się tłumaczyć.
-Nie dla mnie.
-Byłaś moją małą córeczką, byłaś taka słodka i urocza, musiałem coś powiedzieć.
-Przestań się w końcu tłumaczyć!- krzyknęła zrozpaczona- Byłam taka urocza, że kilka lat później zacząłeś mnie pieprzyć! Tak się nie zachowuje ojciec!
-Ale nim jestem! jestem Twoim ojcem!
-Niestety.- powiedziała. Zapadła cisza lecz można było usłyszeć ich oddechy, które bez względu na wszystko przeplatały się ze sobą.- Gdybym mogła cofnąć czas nie uwierzyłabym Ci.
-Bo nie powinnaś skarbie.- powiedział tym samym kojącym głosem jak wtedy. Podszedł do niej   i zignorował fakt gdy zaczęła się bronić, nie chcą być dotknięta przez niego. Nie zrezygnował do póki nie ucałował jej czoła tak samo jak tamtego dnia. Potem nagle ją puścił i wyszedł. Dziewczyna powoli zsunęła się po ścianie, głośno płacząc.



~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie Kochani.
Wiem wiem, teraz mnie możecie katować ile chcecie.
Dopiero dzisiaj napisałam resztę rozdziału. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. 
Rozdział nie wnosi dużo, ale nie chciałam dodawać nowych rzeczy. Po raz pierwszy jestem zadowolona z tego co napisałam. Nie wiem dlaczego ale jestem.
Jutro czeka mnie wizyta w szpitalu więc.. może być ciekawie..
Nie będę przedłużać.
Wszystkiego dobrego, pozdrawiam,
Dark Liliane

poniedziałek, 17 lutego 2014

Miniaturka IV cz.III- "Ciągle żywe lecz już martwe wspomnienia"




"Ciągle żywe lecz już martwe wspomnienia"




Did you forget
That I was even alive
Did you forget
Everything we ever had
Did you forget
Did you forget
About me?-
Demi Lovato "Don't Forget"

Kim jestem? Człowiekiem. Zwykłym złym człowiekiem. Grzesznikiem. Czy wierzę w Boga? Nie. Czy jestem szczęśliwy? Nie. Czy jestem dumnym z siebie? Nie.
Cholera czy na każde pytanie musi być odpowiedź przecząca?!
Nawet nie wiem co to miłość. Moje życie jest tak puste, nie ma osoby, która pokazała by mi drogę, którą mógłym podążać. Jestem nikim.
Nigdy nie miałem nikogo bliskiego, nigdy nie miałem siebie. Nie wiem czy zasługuję na miano człowieka. Jestem potworem. Jestem koszmarem wielu młodych ludzi. Już zawszę nim będę.
Już zawszę będę wrednym i nieuczciwym dzieciakiem. Choć minęło wiele lat... wiele długich i samotnych lat to ciągle pamiętam. Ciągle pamiętają, tego złego, tego podstępnego kłamcę. Ciągle pamiętają mnie.
Nie jestem bez winy. W końcu to ja byłem zbyt słaby by sprzeciwić się i postawić na swoim.
Nie jestem już taki jak kiedyś. Nigdy nie będę. A to dzięki niej... kobiecie. Pięknej i inteligentnej. Jako jedyna uwierzyła, że mam dobre serce. Serce, które mi skradła...

~*~

-Gdzie. Ja. Jestem.- wychrypiała młoda kobieta, powoli otwierając oczy. Poczuła jak ktoś składa na jej dłoni delikatny pocałunek, a po chwili usłyszała jego ciepły głos. 
-Nareszcie się obudziłaś. Tak bardzo się martwiłem, że więcej nie zobaczę twoich oczu.- delikatnie opuszkami palców dotknął jej policzka i uśmiechnął się lekko.
-Odejdź. Nie chce Cię tu widzieć.- odwróciła głowę a on cofnął dłoń. Wszystko pamiętała. Każdy szczegół. Każdy gest. Każde spojrzenie. Każdy swój krok. Każde słowo. Wszystko. Moment kiedy powiedziała swojej byłej przyjaciółce, że jest wredną suką. Moment kiedy zapytała czy zostanie jego dziewczyną. Moment kiedy szła zaślepiona łzami. Moment kiedy traciła oddech. Otworzyła szeroko oczy i spojrzała ze strachem na mężczyznę.
-Anabell- jęknęła rozpaczliwie. Draco złapał ją za ręce, które powędrowały do brzucha. 
-Hermiona..- powiedział cicho, ale nic więcej nie musiał mówić. jego oczy zdradzały wszystko co chciał powiedzieć.
-Nie! Nie wierze Ci! To nie może być prawda!- zaczęła się szarpać, płakać i krzyczeć na raz.
-Hermiona. Błagam przestań. Musisz się uspokoić. Zaszkodzisz sobie.- powiedział, nadal jej nie puszczając.
-Odejdź! To Twoja wina! To Twoja wina!- puściła ją. To była jego wina. On to wiedział.

~*~

Dwa długie miesiące spędziła w szpitalu. Dwa samotne miesiące bólu i tęsknoty. Dwa miesiące, kiedy to uczyła się żyć od nowa. Nie potrafiła sobie wybaczyć, ze była taka nieostrożna a najbardziej za to, że obwiniła Draco za śmierć ich córeczki. Od tamtego dnia nie widziała go już ani razu. Nie powinna tego mówić. Przecież on też cierpiał. on też stracił cząstkę siebie a ona mu nie pomogła. Nie pomogli sobie nawzajem. To był ich błąd. Zignorowali swoją miłość dla przeszłości. To najgorsze co mogli zrobić i niestety zrobili. Oboje chcieli zapomnieć o wszystkim ale nikt nie potrafił im pomóc. Odcięli się od ludzi i zamknęli. Zapomnieli czym była dla nich miłość. Czy ją odnajdą? Czy kiedykolwiek zapomną o drażniącej ich przeszłość? czy odrzucą ją na dalszy plan by być ze sobą? Czy będą w stanie tak normalnie uśmiechać się do siebie i żyć dalej. Jakby nigdy nic nie miało się zdarzyć? Czy ich miłość jest silniejsza od nienawiści? Ja myślę, że jest. Myślę że jest na tyle silna by pokochać drugą osobę jeszcze raz. Dalibyście radę? Czy oni daliby radę?    

~~~~~~~~~~
Tak oto jestem. Napisałam część miniaturki. To jest ostatnia część. Te pytania pod koniec nie są dla mnie, są dla Was. To wy zdecydujecie czy zasługują na szczęście czy nie. Decyzja należy do Was. Wiem jestem wredna i w ogóle. Przepraszam ale nie chciałam ciągnąć tej historii dłużej. Kocham tą miniaturkę taką jaka jest i nie chce nic dopisywać, czegokolwiek zmieniać. Mam nadzieję, ze uszanujecie moją decyzje.
Jeszcze jedna sprawa. Mianowicie. Wiem że nie każdy ma czas by napisać komentarz dlatego dodałam opcję ocenienia tego co napisałam. Wystarczą 2 sekundy, nacisnąć jeden znaczek. Nie będę pisać tekstów tego typu "15 komentarzy to następny post" albo "15 komentarzy bo usunę bloga". Nie będę tego robić ale jest mi trochę smutno gdy wyświetleń posta a ile komentarzy. 
Dziękuję za uwagę. 
Pozdrawiam,
Dark Liliane

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział VII- Nienawiść(część I)



I don't know if I can yell any louder,
How many times have I kicked you out of here?
Or said something insulting?-
Pink "Please Don't Leave Me"


-Jak to nie dzisiaj?- spytała. Czy on sobie z niej kpi? Przychodzi sobie od tak do niej i to jeszcze gdzie! Do Ministerstwa Magii.- Rzygać mi się chce kiedy na ciebie patrze. Wyjdź. 
W odpowiedzi usłyszała tylko jego cichy śmiech.
-Dlaczego tu jesteś? Nie chce Cię tu. Rozumiesz?!- krzyknęła na tyle głośno na ile było ją stać. On jednak nie przejął się zbytnio jej krzykiem. Nie podbiegł do mnie i nie uderzył albo chociażby podniósł rękę by ją przestraszyć, jak to miał w zwyczaju a uśmiechnął się pobłażliwie i zajął miejsce przy oknie. Wzbudził w niej jeszcze większą odrazę. Jeżeli to było w ogóle możliwe. 
-Chciałem Cię zobaczyć. W końcu- zrobił efektywną pauzę, dla niego efektywną, dla niej stanowiącą małą torturę umysłu- nie zawsze mogę zobaczyć swoją córeczkę w takim stanie, łagodnie się wyrażając.- powiedział z kpiącym uśmiechem na ustach ale szybko się zorientował ze swojego błędu i zachował totalny brak zainteresowania jej wyglądem. Przynajmniej starał się zatuszować rozbawienie, choć brunetka była ostrożna nie zauważyła tego.
-Więc to teraz jest jakaś wielka sensacja tak?- spytała, mrużąc gniewnie oczy. Na taki wysiłek było ją stać. Czuła jak jej siły z każdym oddechem odpływają w nieznane jednak zachowywała trzeźwość umysłu i obserwowała dokładnie swojego największego wroga.
-Oczywiście, że nie!- oburzył się i wstał. Dziewczyna momentalnie zesztywniała, a on widząc to odwrócił się do niej plecami by uśmiechnąć się złowrogo- Nie możesz nawet tak myśleć. Chciałem Cię zobaczyć i wesprzeć.- powiedział spokojnie.
-Wesprzeć? Mnie?- spytała. Poczuła dziwny przypływ adrenaliny w żyłach więc podniosła się i stanęła na równych nogach. Spojrzała na niego z nieukrywaną nienawiścią.- Czy ty sobie ze mnie kpisz? Jesteś choler... szkoda mi na ciebie słów. Nie udawaj tego kim nie jesteś, bo ci to nie wychodzi. Jesteś na prawdę taki głupi? Myślisz, że po tym wszystkim Ci uwierzę?- wyrzuciła z siebie część złości, poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Spojrzał na nią, a wzrok miał całkowicie pusty. - Nigdy więcej Ci nie zaufam. Nigdy więcej nie spojrzę na Ciebie jak na mojego ojca, jak na człowieka tylko na potwora.
-Zasłużyłem sobie na twój gniew, ale ludzie się zmieniają..- powiedział szeptem.
-Zmieniają? Ty się nigdy nie zmienisz. Zawsze będziesz tym samym człowiekiem. Możesz sobie to wmawiać ale i tak wiesz że jesteś tylko nic nie wartym śmieciem.- przełknęła gorzkie łzy i pozwoliła by wszystkie mury, które tak skrywała i uparcie broniła przez kilka długich lat, upadły. Jeżeli ma mówić, to będzie to mówić teraz.- Nie wierzę Ci rozumiesz? Nigdy nie uwierzę w Twoje dobre słowo bo ty nie wiesz co to znaczy. 
-Nie chciałem Cię skrzywdzić...
-Ale to zrobiłeś!- przerwała mu ostro.- Zrobiłeś to wielokrotnie z uśmiechem na ustach. Nigdy nie powiedziałeś zwykłego, nawet najgorszego "przepraszam". Wolałeś się pławić w tym całym  bólu, kłamstwach i zdradzie mamy niż przeprosić. Naprawić to jakoś. Chociaż spróbować! Wolałeś się po prostu zachować się jak tchórz. Cały ty.- prychnęła. 
-Przepraszam za to wszystko co zrobiłem. Nie chciałem tego. Nie wiem co się ze mną stało.
-Ale ja wiem doskonale! Zacząłeś się mną bawić. Tak nie zachowuje się ojciec! A ty nigdy nim nie byłeś! Zawsze ważniejsze były zabawy, tanie dziwki, wódka i prochy. To ja wszystkim się zajmowałam! Musiała się zająć domem, mamą kiedy poroniła przez twoją głupotę! Nigdy więcej mnie nie przepraszaj.- po chwili dodała-  Nie przepraszasz bo chcesz. Przepraszasz bo ja Ci wytknęłąm ten błąd. Nie przepraszaj mnie więcej, tylko dlatego że starasz się być lepszym człowiekiem. Dla mnie to nic nie znaczy. To jest wielkie kłamstwo. 
-Dla ciebie mogę być śmieciem, potworem kimkolwiek zechcesz ale zawsze będę Twoim ojcem. Nie zmienisz tego. Nigdy nie uwolnisz się od tego...- urwał i podszedł bliżej, ale nie zbyt blisko by ją przestraszyć. 
-Od ciebie...- dokończyła szeptem.- Dlaczego tu jesteś?
-Chciałem prosić Cię o wybaczenie.- powiedział całkowicie szczerze i spojrzał w jej oczy.

~*~

-Potter. Nie. Denerwuj. Mnie.- wycedził przez zęby blondyn. Chłopak z blizną uśmiechnął się tylko podstępnie i odwrócił się do nich plecami. Zrobił kilka kroków w stronę wind. Rudowłosa nie wiele myśląc, podbiegła do niego i zagrodziła mu drogę.
-Jakie ale.- spytała na pozór spokojnym głosem. Miała chęć udusić go gołymi rękami. Nie zrobiła jednak tego. Wiedziała, że znajdzie Rona za wszelką cenę. 
-Jest pewne "ale" więc zejdź mi z drogi jeżeli nie chcesz mieć siniaków skarbie.- zmarszczył gniewnie czoło. 
-Jeżeli nie znajdziesz go, to sam zginiesz. Nawet jeśli będę musiała siedzieć w Azkabanie przez ciebie to zrobię to z przyjemnością.- powiedziała zła i zrobiła tak jak chciał. Gdy zniknął, zamknęła oczy i policzyła do 10.- Znajdzie go. Gdyby nie wiedział gdzie go szukać, nie przełożył by rozprawy.
-Skąd wiesz, że to on ją przełożył?! A może Hermionie się coś stało?! Nie wierze mu!
 On kłamie! Nic nie robi by jej pomóc!- wykrzyczał. Zabini podszedł do niego i złapał mocno za bark. 
-Przestań na nią krzyczeć. Każdy jest tak samo zdenerwowany więc nie pogarszaj sytuacji. Myślisz że tylko tobie zależy na Hermionie?- puścił go niespodziewanie. Draco zachwiał się na własnych nogach ale nic nie powiedział.- Wiewióra ma racje. To on przełożył rozprawę. Pomyśl sam. To Złote Dziecko. Wszyscy tu go słuchają. Nikt mu się tu nie sprzeciwi.
-Nie wszyscy.- powiedział nieznany im głos- Ja nie.
Odwrócili się natychmiast i zamarli.

~*~

-Masz to?- spytała cicho kobieta, opierając się plecami o ściane.
-Mam.- odpowiedział jej męski głos. Kobieta odepchnęła się i ruszyła w stronę znajomego mężczyzny. 
-Daj mi to.- powiedziała z wrednym uśmiechem na twarzy i oparła dłonie na jego torsie. W odpowiedzi usłyszała jego śmiech.
-Nie. Jeszcze nie teraz.- powiedział spokojnie.
-Daj. Mi. To. Teraz.- wycedziła i zacisnęła dłonie na jego koszuli.
-Merlinie, jaka ty jesteś irytująca.- strzepnął jej dłonie i wyszedł z cienia- Nie dam Ci tego TEGO teraz. Musimy poczekać. Skupić się na tym co teraz mamy i co możemy zrobić.
-Możemy zrobić o wiele więcej jakbyś mi to dał!- krzyknęła i ze złością podeszła do niego.
-Uspokój się kobieto. Nie krzycz na mnie bo tego pożałujesz- złapał ją mocno za ramiona.
-Jesteś taki irytujący.- powiedziała słodkim głosikiem i natychmiast go odepchnęła od siebie. Spuściła wzrok na swoją prawą dłoń i poprawiła pierścionek.
-Jesteś taką samą suką jak ona.- powiedział a ona od razu podniosła wzrok. Błyskawicznie podeszła do niego i wymierzyła siarczysty policzek. Posłał jej wściekłe spojrzenie, ale natychmiast wzrok mu złagodniał gdy dostrzegł łzy w jej oczach.
-No chodź.- wyciągnął ręce tak by schroniła się w jego ramionach.
-Pocałuj mnie.- wyszeptała. Uśmiechnął się lekko i wziął jej twarz w dłonie. Z chęcią spełnił jej życzenie.

~~~~~~~~
Przepraszam.
Przepraszam za wszystko.
Nie bijcie tylko. Skończyły mi się ferie. Zaczęła się wena? Możliwe że mam więcej pomysłów. Wszystko jakoś inaczej się potoczyło niż chciałam. Miałam odpocząć, nie odpoczęłam. Miałam więcej pisać, ale nie pisałam.
Przepraszam. Napisałam dzisiaj część rozdziału. Już 7 rozdziału. Zaczęłam pisać 3 miniaturki. Konkretniej. Skupiłam się na 3 części miniaturki "Ciągle żywe lecz już martwe wspomnienia". Piszę jeszcze dwie- jedna, o niej już wspominałam i druga, na prośbę Mildredred. 
Chciałabym żeby to wszystko inaczej wyglądało, ale niestety szkoły (teoretycznie), zdrowia i rodziny się nie wybiera. Staram się jak mogę, ale rzadko można mnie spotkać piszącą coś na komputerze. Piszę wszystko ręcznie, staram się na bieżąco wszystko przepisywać. 
Przepraszam jeszcze raz bo nie wiem jak długo będziecie musieli czekać na następną notkę. Mam nadzieję, że jak najszybciej.
Jak pewnie zauważyliście pojawiły się w końcu zakładki. Najbardziej skupiłam się nad Bohaterami, informacje, pracuję nad tym i cytat z opowiadania. W między czasie może pojawić się jakaś ankieta. 
I ostatnia sprawa, jeżeli macie jakieś pytania do opowiadania, piszcie. Postaram się odpowiedzieć w ODDZIELNYM POŚCIE, tak by każdy zauważył.
Dziękuję za uwagę, życzę wam ciepłych dni i całuje
Dark Liliane